13 sierpnia, 2013

Rozdział 45

***TROY***

Obudziłem się i nie miałem ochoty wstać. Pogoda wyjątkowo dziś nie dopisuje, mimo iż Los Angeles jest słonecznym miastem. Idealny dzień na spędzenie go w łóżku z książką lub oglądając telewizję. Usłyszałem dźwięk dzwonka telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i okazało się, że to moja żona. Szybko odebrałem.
-Cześć kochanie, jak się...? -przerwała mi.
-Nie mów tak do mnie. Nie dzwonię, żeby marnować czas na pogaduszki z tobą.
-Przeprosiłem przecież.
-To nie wystarczy. Muszę ci coś powiedzieć. -w tym momencie zacząłem się martwić.
-Na jaki temat?
-Lou jest... w areszcie. Niedługo będzie mieć rozprawę w sądzie.
-Że co!? -krzyknąłem zaskoczony.
-To co słyszałeś. Tyle mam ci do powiedzenia. Cześć. -rozłączyła się, a w mojej głowie pojawiły się pytania. Dlaczego mój syn został uznany za przestępcę? Co on zrobił? Zrobił to czy jest niewinny? Czym prędzej wstałem z łóżka i pobiegłem do łazienki. Nie pozwolę by Louis William Tomlinson trafił do więzienia. Zrobię co się da, żeby jak najszybciej wyszedł na wolność. Nie ważne czy legalnie. Po krótkim prysznicu ubrałem się, wrzuciłem do walizki najpotrzebniejsze rzeczy i wyszedłem z domu, mając nadzieję, że pojawię się w Londynie jak najwcześniej.


***HARRY***

Odwiedził mnie Nick i jego nowy chłopak. Sebastian jest całkiem miły i ma taki śmieszny akcent. Grimmy powiedział, że tata Lou przyjechał do Londynu. Nie mam pojęcia po co. Może ma zamiar pomóc Louis'iemu? W końcu to jego syn... Co do taty, mój tata chce, żebym z nim wyjechał. Nie wiem, czy chcę opuszczać Londyn. Jeśli wszystko z Lou pójdzie dobrze to chcę go zobaczyć. Des nie wie wiele na ten temat, a ja nie jestem pewien czy chcę mu to wszystko tłumaczyć. Nie chcę się żegnać z Dani, Liamem, Perrie, Nickiem, nawet Sebastianem.... Chcę jeszcze zobaczyć Nialla i Nat. Mimo wszystko to mój tata. Powinienem lepiej go poznać. Spędzić z nim trochę czasu. W każdej chwili będę mógł wrócić. Prawda? Mam przynajmniej taką nadzieję... Z drugiej strony nie chcę wracać do szkoły i spotykać Malika. To przez niego to wszystko. On nawet nie żałuje. Dowiedziałem się, że nie będę brał udziału w rozprawie Lou. Nie rozumiem dlaczego. To bez sensu. Usłyszałem pukanie do drzwi.
-Proszę. -powiedziałem.
-Witaj Harry. -do pokoju wszedł mój tata.
-Cześć. -uśmiechnąłem się lekko.
-Dałem ci trochę czasu na zastanowienie. W międzyczasie załatwiłem to. -podał mi kartkę. Rozwinąłem ją i przeczytałem kilka zdań. To były dokumenty adopcyjne. Brakowało tam tylko podpisu.
-To... to co myślę? -zapytałem cicho.
-Wydaje mi się, że tak.
-Ja... nie wiem.
-Synku, wiesz, że jesteś dla mnie ważny. Ważne jest dla mnie też twoje zdanie. Brakuje tu tylko mojego podpisu. Jeśli zechcesz to podpiszę. Nie zrobię nic wbrew tobie.
-Glasgow jest daleko... Jeśli tam z tobą pojadę to... wszyscy, których znam...
-Wiem. Są przecież telefony, jest internet, ewentualnie listy, jeśli lubisz starsze metody komunikacji.
-No dobrze. -podałem mu niepewnie kartkę i przymrużyłem oczy.
-Podpisać?
-Tak. -odpowiedziałem na wydechu, a on wyjął z kieszeni długopis i złożył swój podpis w odpowiednim miejscu.
-Teraz muszę tylko zanieść to do notariusz. To zajmie jeszcze kilka dni, ale nie martw się tym.
-Nie martwię się.
-Powoli możesz się żegnać z przyjaciółmi. Nie twierdzę, że na zawsze. Po prostu... Rozumiesz.
-Tak, rozumiem. -odpowiedziałem smutno.


***LOUIS***

Mam stanowczo dosyć tego miejsca. Mam go dosyć od dawna. Wczoraj przegrałem w pokera z jakimś nowym strażnikiem. Twierdził, że nie jest nowy i wrócił z urlopu. Pociesza mnie fakt, że nie spędzę tu dużo czasu. Jeszcze kilka tygodni i rozprawa. Jestem pewien, że mnie uniewinnią. Mój prawnik znalazł sposób i lukę w prawie. Kluczem do wolności jest niepojawienie się Malika w sądzie. Tego nie mogę być pewien, ale Nick obiecał mi, że zrobi co w jego mocy. Oczywiście legalnie. Nie mam zamiaru się w nic wplątywać. Po prostu poczekać jakiś czas, powiedzieć... prawdę z dodatkiem kilku kłamstw i spotkać się z Harry'm. Brakuje mi jego loczków, jego uśmiechu, jego zapachu. Jego wszystkiego. Te listy dają nam jakiś kontakt, ale to wciąż nie to samo. Na dodatek nie pisał nic od kilku dni. Dani mnie nie odwiedziła. Jedyne towarzystwo to mama, Nick i ci... policjanci od siedmiu boleści. Jeden z nich bał się pająka! To okropne, że tacy ludzie jak on dbają o bezpieczeństwo obywateli.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, przepraszam, przepraszam. Przepraszam za tą moją długą nieobecność, za przerwanie tej historii na tak długi czas i za krótkość tego rozdziału. Jest krótki bo dawno nie pisałam nic w tym opowiadaniu i potrzebuję się odnaleźć. Może mi to zająć trochę czasu, ale się postaram. Jako, że są wakacje, a ja wreszcie mam czas, zacznę pisać więcej. Nowego (dłuższego) rozdziału można się spodziewać w przeciągu kilku dni. Dla zainteresowanych: pytania do postaci wracają. Nie odpowiem na te, które są bo jest tego mnóstwo i większość jest nieaktualna. Jeśli to przeczytałaś- dziękuję. Pozdrawiam :*