26 września, 2012

Rozdział 19


***HARRY***

Kolejny nudny poranek. Ciekawe jak zareagują nauczyciele widząc mnie po kolejnej nieobecności. Dopiero kończyłem nadrabiać poprzednie zaległości, a już mam kolejne z wczoraj. Byłem na kręglach z Zaynem i muszę przyznać, że było świetnie. Taka luźna atmosfera, a Malik był wyjątkowo wesoły i miło spędziliśmy wieczór. Oczywiście musiałem przegrać z moim kolegom... Ale to nie ważne, liczy się gra, a nie wynik. Powiedział, że martwił się o mnie. Nie wiem już co mam myśleć o naszych relacjach. Z dnia na dzień staliśmy się kumplami, może wkrótce zostaniemy przyjaciółmi. Dlaczego nie potrafię się przed nikim przyznać do naszych przyjacielskich stosunków. Może wstydzę się, że tak łatwo potrafię wybaczać i obdarzać zaufaniem... Chciałbym wyznać prawdę Lou, nie prawdę o Zaynie, chciałbym mu powiedzieć, że go kocham całym sercem. Oczywiście nie jestem w stanie tego zrobić. Nickowi również nie opowiedziałem o tych uczuciach. To taka moja mała tajemnica. Nie dzielę się nią z nikim. Bardzo ciężko mi to ukrywać, zwłaszcza przed Tommo. Dlaczego muszę być zakochanym właśnie w nim? W kimś, kto jest dla mnie jak ojciec, opiekuje się mną i troszczy. Tylko ja mam takie dziwne życie... Usłyszałem pukanie do drzwi, powiedziałem 'proszę'. Do mojego pokoju wszedł BooBear. Uśmiechnąłem się lekko i zauważyłem, że leżę w bokserkach na pościeli. Przykryłem się i spojrzałem na niego z lekkim zawstydzeniem.
-Wstajesz już? Spóźnisz się do szkoły. -zapytał patrząc mi w oczy. Wydawało mi się, że uwodzicielsko. Ach ja i te moje chore myśli...
-Taak, oczywiście. Nie śpię już. -odpowiedziałem szybko starając się unikać jego wzroku. Jeszcze chwila i rzuciłbym się na niego całując go, ale oczywiście nie powinienem. Po chwili ciszy mój opiekun wyszedł i odetchnąłem z ulga. Udałem się w stronę łazienki i postanowiłem wziąć zimny prysznic, aby ochłonąć... On tak na mnie działał... Nie potrafię się mu oprzeć, już raz się nie powstrzymałem i nie mogę sobie na to pozwolić po raz drugi. Czy kiedyś to odejdzie? A może kiedyś będziemy razem? Styles, przestań, te głupie myśli. Louis nie zainteresuje się mną w tym sensie... Wychodząc z kabiny prawie się poślizgnąłem, może gdyby to się stało to zniknęłyby wszystkie moje problemy... Dlaczego ja nie zginąłem  w tym cholernym wypadku zamiast nich? Wtedy wszystkim byłoby łatwiej... Zabiłem je i nie potrafię się pozbyć poczucia winy. Tak powiedziałem, mojemu lekarzowi. On twierdzi, że nie potrzebnie czuję się winny, bo gdyby mnie tam nie było, wypadek również mógłby się wydarzyć... Próbuje mi to wmówić, ale gdyby mnie tam nie było to mama nie denerwowałaby się i jechała uważnie... Może powinienem ze sobą skończyć? Moje życie to jedna wielka porażka... Zabiłem rodzinę i jestem tylko problemem dla Louisa... Na dodatek kocham go, a on nie odwzajemnia moich uczuć. Ludzie się o mnie martwią, gdyby mnie nie było to by się nie przejmowali moim żałosnym losem... Przynajmniej Zayn już się nade mną nie znęca... Jest jeden plus na milion minusów. Ubrałem się w pierwsze lepsze ubrania, jakie znalazłem w szafie i postanowiłem wyjść z pokoju. Schodząc po schodach poczułem zapach jajecznicy. Louis nie gotuje najlepiej, ale przynajmniej da się to zjeść... Nie chcąc sprawiać sobie dodatkowych pokus usiadłem jak najdalej Tommo. Na stole zauważyłem dwa kubki z kakao, przysunąłem go w swoją stronę. Rozmyślałem patrząc na powierzchnię mojego napoju, gdy z myśli wyrwał mnie głos mojego ukochanego. Nałożył posiłek na dwa talerze i podał jeden z nich bliżej mnie. Życzył mi smacznego, po czym ja zrobiłem to samo. Jak najszybciej zjadłem śniadanie i chciałem się pożegnać z Lou krótkim 'cześć'.
-Nie uściskasz mnie na pożegnanie? -słysząc to podniosłem głowę patrząc na niego. Nie sądziłem, że to powie. Ucieszyła mnie perspektywa jego bliskości, więc wtuliłem się w jego tors i zamknąłem oczy, chcąc by ta chwila trwała wiecznie. Może dla niego to tylko nic nie znaczący przytulas, ale dla mnie najpiękniejsza rzecz jaka mogła mnie spotkać. Przez ten krótki moment byłem szczęśliwy. Trwało to coraz dłużej, dziwiłem się że nie powiedział czegoś w stylu 'wystarczy już, spóźnisz się na lekcje'. Nie miał nic przeciwko naszej drobnej czułości. Postanowiłem być rozsądny i skończyć tą chwilę. Odkleiłem się od niego i powiedziałem 'do zobaczenia' uśmiechając się do niego radośnie.
-Tak lepiej. -odparł Tommo. Po jego wypowiedzi zaśmiałem się cicho i poszedłem w stronę drzwi. Założyłem kurtkę i buty po czym otworzyłem drzwi.
-Zapomniałeś kluczy! -krzyknął mój opiekun po czym podszedł trochę bliżej i rzucił je w moją stronę. Złapałem i powiedziałem 'dzięki' zamykając drzwi. To był jeden z lepszych poranków. Z samego rana miałem złe myśli, a Lou jakby to wyczuł i poprawił mi humor drobnymi gestami. Zakochuję się w nim coraz bardziej... Czyżby on miał taką 'męską intuicję'? Może robi to wszystko nieświadomie. Czyżbym był dla niego jak syn? Syn którego nie ma przez swój młody wiek? Pozytywem tej sytuacji byłoby to, że mógłbym go bezkarnie przytulać. Nie jestem w stanie zapomnieć naszego pierwszego i ostatniego pocałunku. Chciałbym ich więcej, chciałbym go całować aż do końca świata... Dopóki słońce nie zgaśnie i ziemia będzie istnieć. Chciałbym być z nim nie tylko na tym świecie, ale i w tym innym. Chciałbym móc kochać go w życiu po życiu... Spojrzałem na zegarek i stwierdziłem, że muszę przyspieszyć kroku jeśli nie chcę się spóźnić... Po jakimś czasie widziałem już znajomy budynek. Przy wejściu zobaczyłem Nialla. Czymś się martwił. Podszedłem do niego i zagadałem.
-Hej, co się stało? Jesteś jakiś przybity... -rzuciłem prosto z mostu.
-Cześć, nie powinienem Ci zawracać tym głowy, ale nie wiesz może przypadkiem gdzie wczoraj był Zayn?
-Co się stało?- udawałem, że nie wiem o co chodzi.
-Odszedł z drużyny i zerwał z Michelle. Byłem u niego wieczorem, ale pani Malik powiedziała, że wyszedł i nie mówił kiedy wróci... A jeśli w coś się wplątał...?
-Wiem gdzie był. Nie martw się o niego. -znów poczułem, że nie chcę opowiadać o czasie spędzonym z mulatem. To dosyć dziwne... Dziwniejsze jest to, że nie rozmawiam zbyt często z Niallerem, ale on mi ufa i dogadujemy się.
-Jak to? Skąd wiesz? Wiem, że wasze stosunki się ostatnio ociepliły, ale nie spodziewałem się...
-Można powiedzieć, że go polubiłem. -znów przerwałem blondynowi w środku zdania...
-Powiedz mi gdzie był. Wtedy się uspokoję, on jest dla mnie jak brat, może się zmienił, ale wciąż jest moim najlepszym przyjacielem. Ja bardzo się o niego martwię i nie chcę by wpadł w towarzystwo gorsze, niż poprzednio i... -Horan gadał jak najęty, nie dość że szybko to jeszcze dużo. Sam się prosi, żeby nie dawać mu dokończyć wypowiedzi.
-Więc, byliśmy wczoraj...
-Byliście razem? -teraz on mi przerwał. Ten chłopak jest troche irytujący, ale uroczy.
-Tak, byliśmy razem na kręglach w...
-Czy Zayn mówił, że to jego ulubione miejsce?
-Chyba tak...
-To wiem gdzie byliście, kamien spadł mi z serca. Ja zawsze byłęm ten rozsądny, a on ten... -tym razem zadzwonił dzwonek. Pożegnałem się z Irlandczykiem i szybko poszedłem po książki, następnie prosto do klasy. Spóźniłem się o kilka minut na lekcję, nauczyciel jednak nie miał mi tego za złe. Godziny mijały spokojnie lecz czas bardzo się mi dłużył. Miałem nadzieję, na ponowne zbliżenie z moim ukochanym Tommo. Niestety musiałem czekać... Czekać na powrót do domu. Na kilku przerwach widziałem Zayna odrabiającego pośpiesznie pracę domową. Przeze mnie nie miał czasu zrobić tego wczoraj. Powinienem być bardziej odpowiedzialny i zaproponować wcześniejszy powrót. Chociaż... To on jest ten starszy i to on musi o sam Siebie dbać. Po raz kolejny umówiłem się z nim po zajęciach. Wpadnie po mnie i wyjdziemy gdzieś razem. Mam nadzieję, że Louis mu nie otworzy i po raz kolejny nie zamknie mu drzwi przed nosem, albo co gorsza ponownie nie pobije. Chłopak jakiś czas temu opowiedział mi jak wyglądały jego poprzednie wizyty. Nalegałem, bym to ja przyszedł po niego, ale mulat jest uparty. Ja za to jestem zbyt uległy. Muszę popracować również nad determinacją. Zadzwonił ostatni dzwonek, a ja wybiegłem z sali jak rakieta. Nie zwracałem uwagi na ludzi na których wpadałem. Po prostu chciałem być przy nim jak najszybciej. Miałem nadzieję na powtórkę z poranku, to coś czego mi potrzeba. Świadomość, że mogę go przytulić. Najelpiej każdego dnia o każdej porze. Nawet się nie zorientowałem, a już dotarłem do domu. Nacisnąłem klamkę biorąc głęboki wdech, aby odetchnąć po długim biegu. Tommo dzisiaj pracuje na nocnym dyżurze, więc cały dzień spędził w domu. Gdy przekroczyłem próg poczułem smakowity zapach. Ktoś czeka na mnie z obiadem... -Pomyślałem. Zdjąłem buty i kurtkę po czym pojawiłem się w kuchni obok kucharza.
-Już jestem. -powiedziałem stojąc najbliżej niego jak potrafiłem.
-To świetnie! Obiad jest już gotowy. Idź umyj ręce. -wciąż czekałem, aż mnie obejmie. To troche idiotycznie musiało wyglądać, po jakimś czasie najwyraźniej zorientował się o co mi chodzi. Przytulił mnie krótko, ale serdecznie. Z jego ciała bije takie przyjemne ciepło... Gdy mnie puścił starałem się ukryć moje emocje. Mój uśmiech, który ukazałem światu dopiero gdy szedłem w stronę łazienki. Umyłem dokładnie ręce po czym znalazłem się przy stole.
-Mmmm, spagetti. -wymruczałem patrząc na smakowity posiłek nałożony na mój talerz. Powiedziałem kulturalnie smacznego, po czym on mi odpowiedział. Spróbowałem pierwszy kęs. Danie było przepyszne. Gdy z naszych naczyń zniknęły już ostatnie nitki makaronu Louis wstał od stołu.
-Pozmywam. -nie chciałem go obciążać, więc nasunąłem swoją propozycję:
-Ty gotowałeś, więc moja kolej coś zrobić. -zabrałem ze stołu wszystko co było brudne. Tommo poszedł za mną.
-Masz się iść uczyć! Marsz na górę! -mówił poważnym tonem lecz gdy skończył zaczął się śmiać.
-To nie jest śmieszne! -ochlapałem go wodą sam również się śmiejąc.
-Tak się będziemy bawić? Ostrzegam, nie wiesz, że zadzierasz z dawnym mistrzem chlapania... - po chwili ja też byłem cały morkry. Oboje byliśmy. W pewnym momencie nasz śmiech ucichł, będąc blisko siebie on objął mnie w pasie patrząc w moje oczy. Ja robiłem to samo. Nasze wargi powoli zbliżały się do siebie, gdy nagle usłyszałem dzwonek telefonu. Lou szybko mnie puścił, opamiętał się i poszedł odebrać. Po chwili wrócił i powiedział lekko zakłopotany poprzednią chwilą:
-Nick dzwonił, ktoś odwołał wizytę i zapisał Cię na jego miejsce. Musisz tam być za 45 minut. Podrzucę Cię.
-Więc idę się przebrać i zrobię chociaż kilka prac domowych. -szedłem już schodami na górę, między nami było czuć zakłopotanie. Ten moment, gdy moje wargi znalazły się tak blisko jego warg... Dlaczego przede mną jest tyle pokus? Dlaczego się nie powstrzymałem? Gdyby nie telefon teraz po raz kolejny byśmy się całowali. Wyglądało, jakby on też tego chciał. Chciał mocno, ale się powstrzymywał. Możliwe, że on czuje to samo co ja?


***ZAYN***

Dzisiaj postanowiłem zrobić moje zadanie domowe, jak wzkazuje nazwa w domu. Gdy tylko skończę matmę zobaczę mojego Harrego. Po raz kolejny gdzieś wyjdziemy jak kumple. Będę mógł czuć jego bliskość przy sobie. Poczuje emocje jakimi mnie darzy. Pozytywne emocje. Zaufanie, koleżeństwo... To dziwne, że zaufał mi tak szybko. Nie mogę go skrzywdzić po raz kolejny. Nie mógłbym. Największa rzecz jakiej żałuję to wszystko co robiłem Loczkowi. Teraz widzę do czego go to doprowadzało. Okaleczał się przeze mnie. Może nie tylko przeze mnie, ale ja zapewne byłem głównym powodem.  Ze mną nie było wtedy dużo lepiej. Czułem się jak tłuczone lustro za każdym razem gdy zadawałem mu ból, nie tylko fizyczny ale i słowny. Gdybym mógł cofnąć czas... Nawet się nie zorientowałem, a praca domowa była gotowa. Jako to, że jestem jednym z lepszych uczniów nie miałem problemu z niczym, zwłaszcza z matematyką. Już miałem wychodzić, gdy przypomniałem sobie, że u mnie są jego ubrania. Wziąłem je do ręki i coś mnie skusiło, żeby je powąchać... Jego zapach, delikatny i słodki, ale zarazem męski. Działał na mnie jak heroina. Opamiętałem się i spakowałem rzeczy do plecaka. Szedłem już w stronę domu Harrego i prosiłem, żeby po raz kolejny nie otworzył mi doktor Tomlinson. Nie miałem ochoty dostać w twarz, ani próbować się tam dostać tak by lekarz nie zauważył. Gdy już byłem pod drzwiami wcisnąłem dzwonek. Po jakimś czasie usłyszałem pojedyncze i spokojne kroki. Uśmiechnąłem się myśląc, że to Loczek. Jednak gdy ujrzałem postać z mojej twarzy zniknęła radość...
-Co ty tu po raz kolejny robisz? Nie możesz się odczepić i dać nam spokoju? -krzyczał na mnie i ja nie zdążyłem nic powiedzieć. Powtanowiłem nie kłócić się z nim, tylko spokojnie rozmawiać.
-Ja do Harrego. Proszę mnie wpuścić, albo przynajmniej powiedzieć mu że przyszedłem.
-Co? Po pierwsze nie będę Cię wpuszczał do mojego domu, jeszcze tego nie zrobiłem i nie mam zamiaru, a po drugie Harrego nie ma, nawet gdyby był to bym mu nic nie przekazał. -w tym momencie wprowadził mnie w zdenerwowanie. Ten facet działa mi na nerwy. Zdjąłem plecak i wyjąłem z niego rzeczy Loczka.
-Proszę mu to dać i powiedzieć, że zapomniał je zabrać. -podałem mu poskładane elegancko ubrania. Widziałem jak w tym momencie jego twarz robi się czerwona. Najwyraźniej poznał do kogo one należą. Pociągnął mnie za kaptur do środka. Czyli jego na prawdę nie było. Przynajmniem się tego upewniłem.
-Skąd masz rzeczy Harrego? -przycisnął mnie mocno do ściany, nie mogłem się ruszyć. Sądziłem, że jako lekarz powinien być opanowany. Jak na razie na takiego nie wygląda.
-Nie pańska sprawa. Niech pan się nie miesza między nas. -rzuciłem odpychając go od siebie tak mocno, że prawie się przewrócił. Teraz moim celem było jak najmocniej go rozwścieczyć.
-Między kogo przepraszam bardzo? Jakich Was?
-Powiedziałem, że to nie pańska sprawa. Proszę przekazać Harremu że byłem i może do mie wpaść gdy wróci. Dziękuję za miłą pogawędkę. Do widzenia. -wychodząc widziałem zdumienie i szok w jego ochach. W tym właśnie momencie byłem z siebie zadowolony. Nie mam pojęcia dlaczego, tak po prostu. Wiem, że nie przekaże Loczkowi wiadomości. Poczekam do jutrzejszego dnia w szkolę. Mogę mu powiedzieć, co jego opiekun mi zrobił trochę koloryzując całą tą historię i pomijając to czego nie powinien
wiedzieć. Czyżbym chciał go okłamać? Możliwe, ale zapanowała mną chęć zemsty za to jak Tomlinson mnie traktuje. Za to, że chce mnie z nim rozdzielić...


***LOUIS***

Jestem w głębokim szoku. Co to wszystko ma znaczyć? Skąd Zayn ma ubrania Hazzy? Czemu mam się nie mieszać między nich? Czyżby to było coś więcej? Same pytania, na które odpowiedzieć mogą mi tylko dwie osoby. Jeszcze niedawno Malik darzył Harrego nienawieścią i się nad nim znęcał, a teraz mój Harry zostawia u niego swoje ubrania? Może już nie taki mój... Między nimi coś się zmieniło, na lepsze. Chociaż nie jestem pewien, czy moje podejrzenia to coś lepszego. Louis, spokojnie. Może są tylko kolegami. Nic więcej. Nie powinienem wysuwać pochopnych wniosków tak szybko. Jeśli oni są blisko siebie, to ten głupek pewnie tu jeszcze przyjdzie. Gdyby to było koleżeństwo, czy Loczek ukrywałby to przede mną? Nie mam pojęcia, w każdym razie najwyższa pora odebrać go od Nicka, a potem jechać na dyżur. A jeśli moje podejrzenia są trafne? Jeśli on tu wróci? Nieeee, po naszej rozmowie nie wyglądał na chętnego powrotu. Po za tym nie wie, że mam nocny dyżur. Do chłopaka mieszkającego ze mną czuję coś więcej. Jestem tego całkowicie pewien. Wydaje mi się, że go tracę... Z każdym dniem coraz bardziej. Dzisiaj prawie go pocałowałem. Po raz kolejny. Bardzo tego chcę, ale boje się, że on mnie odepchnie. Ostatnim razem tego nie zrobił, tylko zniknął na kilka dni. Nie mogę na to pozwolić. Jeszcze nie rozmawialiśmy i naszym pocałunku. Teraz już na to trochę za późno. Nie mam pewności jakie są jego uczucia...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mimo iż nie było jeszcze 10 komentarzy dodałam ten rozdział. Mam przypływ weny i już piszę kolejny. One shot pojawi się niestety najwcześniej w październiku. Nie mam 'takiego' natchnienia. Minęło ponad tydzień od publikacji 18 części. Postaram się to robić szybciej, ale nie obiecuję. Dziękuję Wam za każdy komentarz, czytając je po prostu mam ochotę pisać i czuję, że robię to dla kogoś, że ktoś to czyta. Historia się rozwija powoli, więc mogę Wam obiecać, że będzie dłuuuuga. Mój pomysł obejmuje już Epilog. To taki wstępny szkic, a ja ciągle mam nowe pomysły. Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam nowym tempem dodawania rozdziałów. W wakacje były codziennie, nawet po kilka. Teraz przez naukę muszę zwolnić. Gdybym nie dodawała czegoś długo, to znaczy że nie mam weny lub czasu. Nie porzucę tego bloga, bo to opowiadanie mnie fascynuje. Tego możecie być pewni. Tym razem nie zrobię wyjątku i nowy rozdział dopiero po 10 komentarzach. Zapraszam do więc do dodawania opinii. EDIT: Wyjeżdżam na weekend do rodziny, więc wtedy nie zdążę nic napisać. Postaram się skończyć 20 przed piątkiem...

17 września, 2012

One shot- Zarry


Opisane tutaj fragmenty nie miały, nie mają ani nie będą miały miejsca we właściwym opowiadaniu.

***HARRY***

Brałem prysznic w domu Zayna. Zdziwiło mnie moje zachowanie, nie wiem dlaczego z nim wróciłem. Może dlatego, że coś do niego czuję. Coś więcej. Tak mi się przynajmniej wydaje. Nie powinienem tego czuć, ale gdy on na mnie patrzy, moje serce bije mocniej. Gdy się uśmiecha, też mam ochotę się uśmiechnąć. Zacząłem owijać się ręcznikiem po czym zauważyłem mulata patrzącego na mnie z ubraniami w ręku. Widocznie nie zamknąłem drzwi na zamek. Sam był w bieliźnie, nie wiem dlaczego to zrobiłem, ale podszedłem i pocałowałem go. To nie był jakiś zwykły pocałunek, był bardzo namiętny i zmysłowy. Nie opierał się, zaczął jeździć rękami po moim ciele. Widziałem jak w między czasie przekręcał klucz w drzwiach do łazienki. Zaczęliśmy zmierzać w kierunku prysznica wciąż nie mogąc oderwać od siebie ust. Gdy już tam dotarliśmy zacząłem całować jego szyję i robić na niej malinki, jakbym chciał pokazać światu, że ten człowiek należy do Harrego Stylesa. Zawładnęło mną pożądanie. Zacząłem schodzić moimi ustami coraz niżej po jego ciele, aż dotarłem do pępka. Lizałem jego umięśniony brzuch robiąc na nim kółka, widziałem, że go to podnieca. Jęczał po cichu moje imię. Doprowadzało mnie to do jeszcze większego podniecenia. W pewnym momencie zębami chwyciłem jego gumkę od bokserek i zacząłem je z niego zdejmować. Jego palce błądziły w moich włosach, gdy pozbyłem się zbędnej części bielizny znów wróciłem do jego ust. Nasze języki zaczęły wspólnie tańczyć. W tej chwili on zaczął zajmować się mną, przywarł mnie do ściany i chwycił moje ręce, wciąż obdarowywał moje usta pocałunkami.
Schylił się i zrobił coś co mnie zaskoczyło. Wziął mojego penisa do ust. Poczułem jego ciepłe usta i język zataczający kółka na główce mojego członka. Nie mogłem oddychać z podniecenia. Oparłem się mocniej o ścianę, żeby się nie przewrócić, zauważył moje zachwianie i na wszelki wypadek złapał mnie tak bym nie upadł. Czułem że za chwile dojdę w ustach Zayna Malika. Nie minęło kilka sekund, a to już się stało. Mulat przełknął z uśmiechem to co mu zafundowałem. Wstał i mnie pocałował, dzięki czemu mogłem poczuć swój smak. Teraz ja chciałem dać mu coś w zamian za jeden z najlepszych orgazmów w moim życiu. Wydyszałem mu w usta 'pieprz mnie Malik' po czym zauważyłem jego zadziorny uśmiech. Powiedział, że lubi kiedy jestem niegrzeczny i bym chwilkę zaczekał, rozpoczął szukanie czegoś w szafce. Po chwili w jego dłoni zauważyłem pomarańczową tubkę.  Odkręcił ciepłą wodę i lekko przygryzł płatek mojego ucha pytając się czy jestem tego pewien. Odpowiedziałem pocałunkiem. Położył ręce na moich pośladkach i lekko mnie podniósł. Oplotłem biodrami jego seksowne i nagie ciało. Zorientowałem się że lubrykant jest w mojej ręce. Wycisnąłem trochę na wnętrze dłoni i potarłem o drugą by żel był ogrzany. Szukałem pod sobą wolną dłonią penisa mojego partnera, gdy już go znalazłem to przejechałem wzdłuż pomarańczową esencją, na co Zayn się wzdrygnął. Wyczułem jego chłonek dotykający mojego wejścia i objąłem go mocniej. Zacząłem również go całować. Odrobinę się bałem, ale pocałunki i podniecenie zdetronizowały cały lęk. Jego ręce błądziły po moich plechach, a ja kurczowo się go trzymałem. Dałem mu krótki znak, że jestem gotowy już teraz. W momencie poczułem lekki ból, zwiększający się z każdym jego pchnięciem we mnie. Wydałem z siebie głośny jęk na co chłopak się zatrzymał. Widział, że nie czuję się dobrze, ale zaprzeczyłem i poprosiłem by kontynuował, zacząłem całować jego szyję. Wznowił swoje ruchy, a ja wbiłem paznokcie w jego plecy, po krótkim czasie ból zaczął ustępować przyjemności. Spodobało mi się to i wydałem z siebie dźwięk zadowolenia. Słysząc to chłopak w momencie przyspieszył zwiększając moją przyjemność. Jemu również było dobrze, co wiedziałem po jego twarzy. Miałem nadzieje, że w tej chwili się nie przewrócimy. -Ha...Harry -wykrzyczał z siebie Zayn. Było dosyć wcześnie, a ja nie chciałem, abyśmy przypadkiem obudzili domowników, więc przybliżyłem swoje wargi do jego i zachłannie całowałem jego ponętne usta. W moim wnętrzu poczułem ciepły, rozlewający się płyn. Wiedziałem, że to już koniec, byłem zresztą dosyć zmęczony. Zszedłem z jego ciała, ale nie przestawałem obdarzać go pocałunkami. Mulat zakręcił wodę i sięgnął po ręcznik. Szybko wytarliśmy nasze mokre ciała i owinęliśmy się w białe i mokre materiały. Spojrzałem na niego radośnie po czym on odpowiedział mi tym samym. Otworzyłem drzwi i po cichu szliśmy w stronę jego pokoju. Gdy już dotarliśmy do tego pomieszczenia zdjęliśmy krępujące nas rzeczy i położyliśmy się pod kołdrą zasypiając wtuleni w siebie...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
WOW! Jesteście na prawdę niesamowici. Tak dużo komentarzy w tak krótkim czasie... Nagroda to dawno obiecany One Shot. Mam nadzieję, że Wam się podoba, bo to pierwsza taka scenka pisana przeze mnie... Rozdział 22 pojawi się niedługo, tak jak obiecałam, po 10 komentarzach pod rozdziałem 21. Mam nadzieję, że będziecie komentować i wyrażać swoją opinie pod tą notką, bo tym razem bez względu na ilość opinii nowa część zostanie dodana.

16 września, 2012

Rozdział 18


***HARRY***

Po rozmowie z Lou stwierdziłem, że może mieć rację. Psycholog mi pomoże, a dziś mam pierwszą wizytę. Podobno Nick, bo tak ma na imię jest całkiem niezły w swoim zawodzie. Niestety znów musze opuścić szkołę, bo wizyta została umuwiona na poranek. Wczoraj miałem spotkać się z Zaynem, ale zupełnie wyleciało mi to z głowy. Mam nadzieję, że nie będzie miał mi tego za złe. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi, powiedziałem grzecznie 'proszę'. To mój opiekun, przyszedł po mnie i czule kazał mi się pospieszyć. W końcu jedzie na dyżur, a ja zostane z moim terapeutą kilka godzin. Od wczoraj zrobił się dla mnie taki... miły. Troszczy się o mnie i mówi spokojniej. Podobno mój przypadek jest cięzki... Nie podsłuchuję, no może troszkę... Pospiesznie zszedłem z łóżka, byłem już gotowy od jakiegoś czasu, tylko położyłem się by trochę się przygotować psychicznie na dzisiejszy dzień. Czeka mnie trudna rozmowa. Schodziłem po schodach, BooBear coś do mnie mówił. Bez powodu nie potrafiłem się na tym skupić. Ubrałem płaszcz i buty, po czym wsiadliśmy do samochodu. Widziałem, jak Lou przygląda się mojej skórzanej bransoletce pod która ukrywam blizny z czasów, gdy używałem żyletki do rozwiązywania problemów. Usmiechnął się do mnie i odpalił auto. Po dziesięciominutowej jeździe Louis powiedział, że to tutaj. Otworzyłem drzwi i wysiadłem, przełknąłem głośno slinę. Nie powinienem się bać, ale mimo wszystko odczuwam strach. Poczułem rękę dotykająca mojej dłoni, przeszedł mnie dreszcz. To ten którego kocham dotknął mojej ręki. Pociągnął mnie szybko w stronę schodów, znów coś mówiąc. Gdy już znaleźliśmy odpowiednie drzwi wewnątrz tej dosyć porządnej przyhodni Tommo znów zaczął coś do mnie mówić:
-Na pewno nie chcesz, żebym szedł z tobą? -zapytał troskliwie.
-Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. To tylko krótka rozmowa...
-Harry, widzę, że się boisz. Z resztą, nie taka krótka. -ukazał uczucie empatii wobec mnie.
-Może trochę, ale ty musisz iść na dyżur i pomagać innym ludziom tak jak mnie kiedyś. Wciąż mi pomagasz i chcę Ci podziękować za... -w tym momencie otworzyły się drzwi, zza nich moim oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku z dbale ułożonymi włosami, pomalowanymi rzęsami, w białym fartuszku i różowych rurkach.
-Loius, kopę lat brachu! Co u Ciebie słychać?
-Grimmy, brakowało mi twoich wygłupów po zakończeniu studiów, to mój podopieczny, Harry. Opowiedziałem Ci sytuację i mam nadzieję, ze uda Ci się mu pomóc. Niestety nie mogę długo tu zostać bo mam dyżur i...
-To może spotkajmy się po pracy!
-Świetnie, ja już lecę. Jak skończysz to zadzwoń, jeśli będzie się dało to urwę się z dyżuru, a jeśli nie to odbierze go moja znajoma Danielle.
-Mi odpowiada. To do zobaczenia. -mówili o mnie jakby mnie tu nie było. Już myslałem, że Lou w pośpiechu się nie pożegna, gdy podszedł do mnie i dał całusa w policzkek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Zauwazyłem na sobie bystre spojrznie psychologa, wyglądał jakby się nad czyms zastanawiał. Nie chcąc bwzbudzać podejrzen o moje uczucia, powróciłem do mojej wcześniejszej, zatroskanej miny. Lekarz ruchem ręki wzkazał stronę drzwi. Zaczął do mnie mówić. Stwierdził, że muszę się przed nim otworzyć. Na te słowa, z moich oczu zaczęły tryskac łzy. Rozpocząłem moją 'spowiedź'. Po trzech godzinach wreszcie skończyliśmy. Nie czułem się lepiej, choć powinienem. Nick to całkiem miły facet... To jego praca, ale cieszy mnie, ze właśnie ktoś taki mi się trafił. Jutro dowiem sie kiedy następna wizyta. W tym momencie dzwonił gdzieś, zapewne do Tommo. Od dzisiaj mam nie kłamać i nie ukrywac uczuć, szczególnie przed Louisem. Postaram się, zrbić to co zalecił Nick. Jestem z nim po imieniu. To jest trochę dziwne, no ale trudno.
-Wygląda na to, ze odbierze Cię niejaka Danielle. -stwierdził wzdychając Grimmy.
-Nie mogę sam wrócić do domu? Znam drogę...
-Oczywiście, że możesz, ale nie powinieneś. Nasza sesja była trudna, czujesz się zmęczony. -zastanawiałem się skąd on to wszystko wie. Dokładnie tak się czuje. Czyżby kilka lat studiów dawało takie umiejętności? Usiadłem na krześle, a on obok mnie. Nie spuszczał mnie z oczu nawet na kilka sekund. To trochę krępujące uczucie... Czyżby podejrzewał, że moge sobie coś zrobić? To prawda, mam skłonności do samookaleczeń, ale nie takie, żeby ciąć się gdzie popadnie, albo skakać przez okno w którym i tak są kraty. Nie jestem szaleńcem, moja sytuacja jest trudna. Tak mi się przynajmniej wydaję, ale to on się na tym zna nie ja... Po chwili oczekiwania, nawet nie wiem jak długiej bo nie patrzyłem na zegarek, w drzwiach pojawiła się Dan. Podbiegłem do niej radosny, stęskniłem się. Dosyć dawno się nie widzieliśmy, miała rację, mówiąc że to już nie będzie to samo gdy opuszczałem szpital. Pocałowałem ją w policzek, a ona mocno mnie objęła. Nick zauważając, że to osoba na którą czekaliśmy kulturalnie się pożegnał i wszedł do jakiegoś pomieszczenia.
-I jak pierwsza wizyta? Lepiej się czujesz? -zaczęła zarzucać mnie pytaniami.
-Opowiem Ci wszystkow drodze, możemy się przejść, prawda? -moja propozycja wydawała się rozsądna. Wyszliśmy przez drzwi, pokazałem ręką, w którą stronę powinniśmy iść.
-Gdy Cię ostatnio widziałam byłeś dosyć... radosny. Lou mówił, że nie zawsze. Podobno zniknałeś gdzieś na jakiś czas, gdzie wtedy byłeś? Martwimy się o Ciebie...
-Dan, nie chcę o tym mówić. Na razie. Nie powinienem kłamac, więc przemilczę prawde. Tak będzie lepiej, na jakiś czas. -próbowałem ją odsunać od tematu. Nie wiem, dlaczego nie chciałem opowiedzieć o Zaynie. Tak po prostu nie miałem ochoty tego tłumaczyć. Dalszą część trasy przemierzyliśmy w ciszy. Takiej jaka dawniej była pomiędzy mną i moją rodziną. Wszystko mi się z nimi kojarzy... Tęsknię corez bardziej, Gem byłaby już w czwartym miesiącu ciąży... Byłaby... Mój nowy lekarz twierdzi, że wypadki się zdarzają i nie koniecznie z winy ludzi. Chciałbym w to wierzyć. Może uda mu się mnie do tego przekonać. To poczucie winy jest jak wielka drewniana belka noszona na plecach. Nie potrafię się jej pozbyć i nie wiem, czy kiedykolwiek dam radę. Wreszcie zauważyłem dom. Zacząłem szukać kluczy po kieszeniach, ale moja znajoma najwyraźniej miała swoją kopię. Przekręciła zamek i otworzyła drzwi. Zaproponowała bym wszedł pierwszy. Tak też zrobiłem, gdy tylko przekroczyliśmy próg domu wyjście ponownie zostało zamknięte. Czyżby to miało być moje więzienie? Przecież nie o to w tym wszystkim chodzi, żeby izolować mnie od świata...
-Chcesz się odegrać w szachy?- mulatka rzuiła sugestię. Zgodziłem się kiwając głową i rozpocząłem poszukiwania drewnianego pudełka. Po przejściu połowy domu odnalazłem mój cel. Wróciłem do salonu i usiadłem po turecku bokiem na kanapie obok dziewczyny. Grę położyłem między nami. Rozpoczęliśmy rozkładac pionki. Nawet się nie obejrzałem, a już rozpoczęliśmy grę. POnownie nie szło mi najlepiej. W połowie rozgrywki skupiłem się i rozegrałem zwycięską partię.
-Szach i mat. -rzuciłem radosnie kończąc nasze zajęcie. W tym momencie usłyszałem dzwonek telefonu. Mój był wyciszony, więc to do Daielle. Może to mój Lou? Może wkrótce wróci i będę mógł go przytulić. Pielęgniarka odebrała udając się w stronę kuchni, zaczęła szlochać. Wbiegła do salonu i zabrała torebkę.
-Harry, ja... ja muszę jechać... Mój brat jest w szpitalu, ma padaczkę i miał atak. Louis niedługo wróci, zadzwonisz do niego i powiesz mu że wyszłam? -gubiła się w słowach z pośpiechu, a może strachu.
-Jasne, oczywiście, mam iść z tobą? -zaproponowałem by ją pocieszyć i pokazać, że jestem z nią.
-Nie trzeba, masz sporo własnych problemów. Dziękuję Ci. -pocałowała mnie w policzek i już jej nie było. Dlaczego takim dobrym ludzim jak ona muszą się przytrafiać takie złe rzeczy? Ten świat jest niesprawiedliwy. Moja mama, siostra i jej dziecko odeszły z tego świata nieświadome, jak bardzo będzie mi ich brakować... Nawet nie zdążyłem się pożegnać. Umarły tak szybko, na dodatek myśląc, że jestem ćpunem. Z moich już dosyć popuchniętych oczu zaczęły ociekać łzy. Udałem się w stronę mojego pokoju, poczekam na Tommo. Może wrócić później bo miał wybrać się z Nickiem do baru. Nie zrobię nic głupiego. Po prostu zaczekam. Położyłem się na łóżku i wtuliłem się w niewielką poduszkę. Po jakimś czasie usłyszałem stukanie w okno. Jakby ktoś w nie czymś rzucał. Odsłoniłem firankę i zobaczyłem Zayna stojącego pod oknem z kilkoma małymi kamykami w ręku. Szybko otworzyłem szklaną przegrodę dzielącą mnie od reszty świata.
-Co ty tu robisz? Czemu nie wejdziesz drwiami? -zapytałem tak aby usłyszał.
-Martwiłem się o Ciebie. Nie byłeś w szkole, a doktor Tomlinson mnie wczoraj nie wpuścił i stwierdziłem, że dzisiaj zrobi to samo. -świetnie, kolejna osoba się o mnie martwi, pomyślałem.
-Nie trzeba było, byłem u... lekarza. Nie ma Louisa i prędko nie wróci. -odpowiedziałem nie kłamiąc.
-To może wyjdziemy gdzieś? Na kręgle? -chciałbym gdzieś iść, ale Tommo będzie się o mnie martwić. Wiem! Zostawię mu kartkę... W moim pokoju.
-Poczekaj, już idę. -rzuciłęm krótko po czym zamknąłem okno i udałem się w stronę biurka. Na karteczce napisałem kilka zdań i położyłem ją na łóżku. Zabrałem klucze i telefon po czym zbiegłem schodami na dół. Narzuciłem na siebię marynarkę i założyłem białe conversy. Otworzyłem drzwi i zobaczyłem, że mój kolega tam na mnie czeka. Posłałem mu uśmiech i zamknąłem dom.
-To idziemy?
-Mam nadzieję, że wrócę przed Louisem. Będzie zły, gdy zastanie pusty dom...
-Nie martw się, zdążymy! -objął mnie po przyjacielsku i w ten sposób zaszliśmy do ulubionego miejsca Malika. Przynajmniej tak mi w tej chwili powiedział.

***LOUIS***

Po pracy poszedłem z Nickiem na piwo. Na studiach sporo razem imprezowaliśmy, spędziliśmy nawet razem jedną noc. Stwierdziliśmy jednak, że chcemy być przyjaciółmi, a nie czymś więcej. Tak też zostało, opowiedział mi o jego nowej pracy, ponoć nieźle mu idzie. Ja również miałem się czym chwalić. W tym momencie jednak tęsknię za moim Hazzą, Danielle jest z nim, więc pewnie dobrze się bawia. Zaprzyjaźniłem się z nią o wiele bardziej. Wie o tym co najważniejsze, o tym pocałunku przez który z mojej pamięci nie może zniknąć smak jego malinowych warg. Mieliśmy o tym porozmawiać, ale teraz to chyba już nie bardzo ma sens. Minęło sporo czasu i pojawiły się ważniejsze sprawy. Gdy podjechałem taksówką pod dom, zauważyłem, że nigdzie nie świeci się światło. Czyżby już poszli spać? Zapłaciłem kierowcy i wysiadłem z pojazdu. Nie wróciłem samochodem bo wolałem nie ryzykowac jazdy po promilach. Nie jestem pijany, to tylko kilka piw, ale mimo wszystko. Harry już stracił w wypadku kilka osób, przez to staram się uważnie jeździć, nie wiem czy po kolejnej stracie by to przeżył. Może nawet by się o mnie nie zmartwił, ani za mną nie tęsknił. To nie ważne, ja go kocham i chcę jak najwięcej czasu spędzić z nim. Chcę, żeby był już zdrowy i szczęśliwy. Nie koniecznie w ten sposób, który by mnie uszcześliwił. Wystarczają mi jego szczere uśmiechy, które widuje tak rzadko... To musi się zmienić. Przekręciłem delikatnie klucz w zamku myśląc, że domownicy śpią. Nie zaświeciłem światła, jedynie włączyłęm wyświetlacz telefonu i ułyłem go jako latarki. Zachowywałem się po cichu. Spojrzałem na kanapę, nikogo tam nie było. Może są w pokou Loczka... Poszedłem schodami na górę wprost do jego pokoju, zauważyłem, że tutaj również jest pusto. Zaświeciłem w końcu światło. Na łóżku leżała kartka z krótkim listem:
Lou, wyszedłem, nie wiem kiedy wrócę. Nie martw się, nie zrobię nic głupiego. -podpisano: Harry
Co to ma znaczyć? Jak to wyszedł? Gdzie i z kim? Po co? W mojej głowie kłębiło się mnóstwo pytań. Zadzwoniłem do Harrego, nikt nie odbierał. Znowu moje myśli zajęły się pytaniami bez odpowiedzi.A Danielle? Zadzwonię do niej! Po wybraniu numeru dziewczyny, zacząłem ją wypytywać dlaczego jej tutaj nie ma. Opowiedziała mi, że musiała pojechać do szpitala. Nie ma pojęcia gdzie podział się mój Hazza. Dlaczego on to robi? Napisał, abym się nie martwił, ale to tylko wywołało u mnie panikę. Skoro twierdzi, że wróci to poczekam. Spokojnie usiąde na kanapie i będę czekać na jego powrót. Zrobiłem tak jak postanowiłem. Czas mijał, wciąż go nie było. Moje oczy się zamykały, ale nie powinienem zasypiać. W końcu otworzyły się drzwi. Mam deja vu. Sytuacja się powtarza.
-Lou, przepraszam, nie myślałem, że wrócisz tak wcześnie... -próbował się tłumaczyć.
-Dobrze, ale nie rób tak więcej. Chociaż odbieraj telefon, martwiłem się...
-Wyłączyłęm dzwonek i nie usłyszałem telefonu.
-Gdzie byłeś, powiedz mi, nie ukrywaj niczego przede mną. -nie chciałem by miał sekrety. Jego stan psychiczny jest dosyć ciężki, nie może zamykać się w sobie.
-Nie powinienem kłamać, więc nie chcę zmyślać Ci historyjki o bibliotece... Nie pytaj, prosze... - po tych słowach mnie przytulił. To było dziwne, jednak bardzo się ucieszyłem z tego wydawać by się mogło drobnego gestu, który dla mnie znaczy tak wiele. Poczułem jego ciało przy moim, tak nie wiele mi potrzeba do szczęścia. Wpadłem po uszy w miłość bez przyszłości, ale nie chcę zabijać tego uczucia. Nie potrafię, w głębi serca mam nadzieję, że on czuje to samo. To takie nie możliwe marzenia...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam Was bardzo, że tak późno dodaję kolejną cześć. Mam nadzieję, że mi wybaczycie również notkę informacyjną. Poniosły mnie emocje, musiałam swoje wypłakać i dojść do rozsądnych wniosków. Wydaje mi się, że osiągnęłam ten prosty cel. Jeśli zauważyliście jakieś błędy (powtórzenia, braki znaków interpunkcyjnych, ortografia lub cokolwiek innego)  to po raz kolejny przepraszam. Pisałam to szybko nie będąc u siebie w domu i musiałam równie szybko zapisywać. Rozdział nie został napisany w całości w jeden dzień, na dodatek przez dzisiejsze zamieszanie nie mam siły, ani ochoty wprowadzać poprawek. Kolejna część ukaże się, gdy tylko ją napiszę. Nie obiecuję, że szybko ponieważ teraz muszę się przyłożyć do nauki. Sami wiecie jak to jest za szkołą. Nowy rozdział= 10 komentarzy pod tym postem.

Informacja

Wiem, że czekacie na rozdział i one shota... Już napisałam, ale nie dodam go dzisiaj, ani w najbliższym czasie... Mam w głowie mętlik przez to co napisał Lou... Mój świat się zawalił, runął jak Mur Berliński i prędko się nie odbuduje...Usunęłam TT i nie mam ochoty reaktywować konta przez jakiś czas... Rozdział dodam gdy wszystko sobie poukładam, sprawy z Louisem i Harrym, bo Larrym ich nie powinnam już nazywać. Przepraszam, jeśli kogoś zawiodłam... Na prawdę mi przykro, nie zawieszam tego bloga. Wszystko się pojawi wkrótce... Najpóźniej za tydzień. Obiecuję.

05 września, 2012

Rozdział 17

***LOUIS***

Boję się, nie wiem gdzie jest Harry. Nie wrócił na noc, nie wrócił rano. A jeśli dzisiaj też nie wróci? Gdzie on w ogóle jest? Chodzi do szkoły, ale nie nocuje tutaj. Nie było go w dawnym domu. Jeśli uciekł, lub... coś mu się stało? Albo boi się tutaj wrócić? Źle się z tym czuję, siedzę teraz na kanapie wtulony w poduszkę i zamartwiam się. Nie mogłem skupić się w szpitalu, na szczęście nikogo nie zabiłem. Tęsknię za nim, chcę by on za mną też. Pewnie to jest niemożliwe. Chciałbym żeby mnie chociaż lubił, albo tolerował, ale po tych ostrych słowach, kłótni i... pocałunki pewnie ma mnie za wolę nie wiedzieć kogo. Nagle coś mnie wystraszyło. Był to dźwięk otwieranych drzwi. Szybko spojrzałem w tamta stronę. On wrócił! Mojemu Hazzie nic nie jest! Na początku byłem jedynie szczęśliwy, lecz po chwili to uczucie zmieniło się w złość i dociekliwość.
-Cześć Louis.- przywitał się oschle.
-Hej, martwiłem się, gdzie byłeś? Jak mogłeś tak po prostu zniknąć i nie odbierać telefonu?! Zgłosiłem na policji twoje zaginięcie. -próbowałem uświadomić mu co robi. Byłem dość zdenerwowany. Który opiekun by nie był? On jest dla mnie zresztą czymś więcej niż podopiecznym. Jest miłością mojego życia.
-Przepraszam, musiałem sobie przemyśleć kilka rzeczy... Nie potrzebnie się martwiłeś. Nie próbowałem się zabić. Jak widzisz nic mi nie jest, jestem cały i zdrowy. -powiedział po czym udał się w stronę swojego pokoju.
-Powiedz mi gdzie byłeś. Powinienem wiedzieć. -mówiłem już spokojniej.
-Czy to na prawdę ważne? Powiedzmy, że w bezpiecznym miejscu... Idę odrobić lekcję. Porozmawiamy później? -był tajemniczy, wiedziałem o jaką rozmowę mu chodzi. Zaczął wbiegać po schodach.
-Oczywiście, że tak... -mówiąc to już prawie go nie widziałem. Potrzebowałem sam się zastanowić, co mu powiem. Nie chodzi mim tylko o pocałunek. O samookaleczenia także. Jeszcze nie teraz. Dam mu czas, zresztą powiedział 'później'. Nie wiem ile czasu zajmie mu odrabianie lekcji. Pewnie nie tylko o tym mówił. Może potrzebuje się odświeżyć. Ciekawe co miał na myśli mówiąc 'bezpieczne miejsce'? Może w trakcie tej rozmowy uda mi się od niego wyciągnąć informację, ale nie tylko tą. Powinienem wiedzieć gdzie spędzał czas. Siedziałem na swoim poprzednim miejscu na kanapie. Pomyślałem jak wyglądał. Coś mi nie pasowało. Wyglądał inaczej niż zwykle... Ubrania... On nie ubiera się tak zbyt często... Czyżby nocował u kogoś? Może u jakiegoś kolegi? Zaraz, czy on w ogóle ma kolegów? Rozmyślając zauważyłem, jak Loczek próbował przejść za kanapą, tak bym go nie zauważył. Szedł w stronę drzwi. Chciał się wymknąć? Zorientował się, że na niego patrzę.
-Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę... -chciał wytłumaczyć się z chęci czegoś w rodzaju ucieczki?
-Mieliśmy porozmawiać. To ważne Harry, nie możemy tego odkładać. -rzuciłem spokojnym tonem.
-No dobrze... Ale na pewno nie możemy jak wrócę? -chciał uniknąć tej rozmowy. Ja też wolałbym, mieć ją już za sobą.
-Nie, nie możemy. Siadaj proszę. -uklepałem miejsce na kanapie obok siebie. Lekko się zawahał, po czym zajął miejsce. Spędziliśmy kilka minut w krępującej ciszy.
-Co się dzieje? Wyjaśnij mi proszę. Pogubiłem się w twoim zachowaniu. -odezwałem się pierwszy. W końcu byłem starszy i to do mnie należy inicjatywa.
-Co mam Ci wyjaśnić? Nie o moim zachowaniu chciałem rozmawiać, tylko o....
-Wiem, ale to jest bardzo ważne... Obiecaj mi, że skończysz z okaleczaniem się na różne sposoby. -przerwałem mu, próbując wymusić obietnice.
-Obiecuję Lou. -uśmiechnął się lekko. Lubię gdy tak do mnie mówi. Może nie jest między nami tak źle? Tomlinson, otrząśnij się.
-Wytłumacz dlaczego to wszystko robiłeś...
-Nie sądzę, żeby Cię to interesowało... -mnie ma nie interesować cokolwiek dotyczące jego?
-Oczywiście, że się o Ciebie martwię! Hazzuś, wyjaśnij mi, proszę. -na jego policzku zauważyłem pojedynczą łzę.
-No więc... wtedy na cmentarzu podzieliłem się z tobą tym co czuję. Wtedy wydawałeś się dziwny... Nie wiem czy też widzisz we mnie mordercę, czy co innego o mnie myślisz. Nie potrafię znieść kiedy... kiedy traktujesz mnie obojętnie. Pewnie teraz myślisz, że te blizny wypalałem, żeby zwrócić na siebie uwagę? Nie chciałem, żebyś wiedział... Robiłem to bo... bo czułem wtedy ogromy ból, to wydawał się dobry sposób na karanie się za to co zrobiłem. Za to, że zabiłem...
-Przestań! To nie prawda, nikogo nie zabiłeś! -szybko go objąłem, płakał coraz bardziej. Wciąż cierpiał, tylko dusił to w sobie...
-To dlaczego tak się czuje? -zapytał wtulony we mnie. Widok jego w takim stanie doprowadzał mnie do rozpaczy... Mimo to, czułem w pewnym sensie radość i spełnienie, że to ja mogę go pocieszyć. Że to ja go obejmuję w trudnej chwili... Powiedziałem, że wszystko będzie dobrze i damy sobie radę. Nie chciałem w takiej sytuacji nawiązywać do pocałunku. To nieodpowiedni moment. Usłyszałem dzwonek do drzwi. Zrobiłem się zły, że właśnie w takiej chwili ktoś musi nas nachodzić. Miałem nadzieję, że to Dan.Wypuściłem chłopaka z objęć i powiedziałem mu, że otworzę. Powędrowałem w stronę wejścia. Gdy nacisnąłem na klamkę, zaskoczył mnie widok gościa. To Zayn Malik. Co on tu robił?
-Czego tu szukasz? -zapytałem wściekły.
-Ja do...
-Wynoś się stąd! -krzyknąłem przerywając mu i trzasnąłem drzwiami tuż przed jego nosem. Nie miałem pojęcia co on tu robił. Może od teraz postanowił sobie Nas gnębić? To było teraz nie ważne, wróciłem aby przytulić ponownie mojego Hazzę. Wyszeptałem mu, że wszystko będzie dobrze. Bo będzie, jutro przed południem zapisałem Nas, a właściwie jego na wizytę u psychologa. To mój znajomy ze studiów, Nick Grimshaw. Podobno jest niezłe w swoim zawodzie. Oby udało mu się przywrócić Loczka do normalności...



***ZAYN***

No świetnie, Po raz kolejny doktor Tomlinson zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Może powinienem wrócić? Dobrze, że tym razem mnie nie za atakował... Harry jest w domu? Porozmawiali i wyjaśnili sobie wszystko? Lekarz był dosyć wściekły... ale to może na mój widok. Mam nadzieję, że tak. Donosząc na Loczka zachowałem się jak kapuś. Co prawda, zrobiłem to dla jego dobra. To okaleczanie musi się skończyć. Zostanę jego przyjacielem i będzie mi lżej kochać go, będąc bliżej niego. Czy jeszcze nic mu nie powiedział? to znaczy... czy nie powiedział mu, że mi wybaczy? Chociaż, po co miałby to mówić, ma ważniejsze sprawy na głowie. Nie liczę na nic więcej z jego strony niż koleżeństwo. Bo nicy na co? Na to, że zakocha się we mnie widząc jaki jestem naprawdę, w głębi serca? Że będziemy szczęśliwą parą trzymającą się za ręce i spacerującą po parku w deszczu? Ja nawet nie wiem, czy on jest gejem... Rozmyślają doszedłem do domu. Pogoda na szczęście była znośna. O dziwo nie padało, chociaż był listopad. Gdy tylko przekroczyłem próg domu, mama zapytała co się stało i czemu tak szybko wróciłem. Odpowiedziałem, że nie mam ochoty teraz rozmawiać. Powiedziałem to delikatnie, żeby jej nie urazić. Była naprawdę dobrą kobietą. Pora była dosyć wczesna. Zająłem się pracą domową i postanowiłem rano wypytać Harrego czy załatwił swoje sprawy. Mam nadzieję, że mi powie. Wiem, że jeszcze nie ufa mi do końca, ale to się zmieni. Po odrobieniu nudnego zadania z matematyki, zszedłem na dół po coś do jedzenia. Wziąłem pierwsze lepsze produkty z lodówki i zacząłem robić kilka kanapek. Gdy już skończyłem jeść, wróciłem do swojego pokoju. Patrząc na łóżko przypomina mi się Loczek. To dziwne, bo nie widziałem go ledwo kilka godzin, a już tęsknie. Czyżbym się uzależnił od jego obecności? Do wieczora nic nie robiłem, może po za leniwym przełączaniem kanałów w TV, po czym przed snem poszedłem do łazienki wykonać codzienne czynności. Włosy bez odżywki przecież nie wyglądają tak jak powinny. Cały byłem poobijany i bolało mnie wiele miejsc. Gdy skończyłem, położyłem się na łóżku z chęcią zaśnięcia, ale nie mogłem. Cały czas widziałem JEGO twarz gdy się uśmiechał, martwił, smucił. We wszystkich sytuacjach. Mój mózg zapamiętał szczegóły dotyczące jego wyglądu, charakteru i sposobu bycia. Leżąc na moim miejscu spoczynku i wiercąc się przez dobre kilka godzin w końcu udało mi się usnąć. Obudził mnie dzwonek budzika. Wstając cieszyłem się jak małe dziecko, które dostanie dzisiaj najlepszą zabawkę na świecie. Spotkam Harrego, znowu. Poszedłem do toalety, wziąłem szybki prysznic i ułożyłem włosy. Ubrałem się biegłem w stronę drzwi. Nie miałem ochoty tracić czasu na śniadanie. Pożegnałem się z domownikami. Gdy minąłem kilka ulic spojrzałem na godzinę, było dosyć wcześnie. Za bardzo się pospieszyłem. Pomyślałem chwilę, po czym stwierdziłem, że w domu zostały ubrania mojego nowego przyjaciela. Musze mu je oddać, to będzie kolejny pretekst by się zobaczyć. Po wędrówce ujrzałem budynek szkoły. Stwierdziłem, że mało osób przychodzi wcześnie, ale Niall zwykle jest pierwszy. Może dlatego, że po drodze lubi iść do Nandos, zamówić tonę jedzenia i spałaszować ją w kilka minut. Wziąłem książki z szafki i zacząłem szukać przyjaciela. Nie zdziwiło mnie co robił. Siedział na ziemi pod klasą i zajadał czekoladowy batonik. Cały się ubrudził, to uroczy widok. Podszedłem do niego i się przywitałem.
-Siema Niall. Dawno się nie widzieliśmy...
-Witaj Zayn, tak masz rację, od wczoraj, kiedy to odprowadziłem cię do domu po bójce...
-Ach tak, zapomniałem o tym...
-Co się ostatnio z tobą dzieje? Jesteś dziwny, jeszcze kilka dni temu chciałeś pobić Harrego Stylesa, a wczoraj go broniłeś przed kumplami. Wytłumacz mi to, ja nic już nie rozumiem.
-Widzisz... Staram się zmienić i być lepszym człowiekiem, takim jak dawniej. Zanim przyszliśmy do tego cholernego liceum. -gdy to powiedziałem, zrobił zdziwioną i zarazem wesołą minę. Spędziliśmy jakiś czas razem rozmawiając o głupotach i śmiejąc się z jeszcze głupszych rzeczy. Stwierdziłem, że mój ukochany powinien być już w tym budynku, więc zacząłem go szukać. Przeszedłem cały korytarz kilka razy, nie było go. Zadzwonił dzwonek. Martwię się, co się stało? Czemu nie ma go w szkole? Przez całą geografię nie mogłem się skupić. Gdy wykładowca zapytał mnie gdzie jest Kenia, pokazałem jakiś punkt w Ameryce Północnej. Wiedziałem, że to nie tam, ale chciałem trochę zażartować, cała klasa zaczęła się śmiać. Nie dostałem za to oceny, ale nauczyciel kazał mi słuchać co mówi. Starałem się. Postanowiłem, że na następnej przerwie poszukam Harrego jeszcze raz, a jeśli okaże się, że nie będzie go w szkole to po południu go odwiedzę. Będę musiał zarwać trening, kolejny. Mijały lekcje, jego wciąż nie było. Po ostatnim dzwonku pobiegłem w stronę boiska. Byli już wszyscy członkowie drużyny, cheerleaderki i trener. Widziałem jak moja dziewczyna ślini się do mnie. Zrobiło mi się nie dobrze. Nauczyciel mnie zauważył i kazał mi się szybko przebrać.
-Przykro mi, ale dzisiaj nie mogę być na treningu... -powiedziałem krótko i chciałem już odejść.
-Zawalasz kolejny raz. Wiesz co to znaczy? Jeśli następnym razem zrobisz to samo, będę musiał wyrzucić cię z naszej drużyny. -mówiąc to pewnie miał nadzieję, że zmienię zdanie. Tak naprawdę byłem kapitanem dla popularności, nie sprawiało mi to przyjemności.
-Nie będzie musiał pan, sam odejdę. Nawet dzisiaj. -rzuciłem szybko, po czym zacząłem oddalać się z tego miejsca. Usłyszałem, że ktoś za mną biegnie. Po tupaniu szpilek dotarło do mnie, że to dziewczyna. Obróciłem się do niej.
-Czego chcesz Michelle? -zapytałem wściekle.
-Kotku, nawet się nie przywitałeś. -po czym zaczęła się do mnie przybliżać swoją wytapetowaną twarzą. Chciała bym ją pocałował. Odsunąłem się od niej.
-Pytałem czego chcesz?
-Nie bądź taki oschły misiu, przecież nic się nie stało. -wciąż się uśmiechała.
-Masz do mnie jakąś sprawę? -mówiąc to spoważniała, a z jej twarzy zniknął uśmiech. Ten związek to dla niej taki... biznes.
-Ok, więc przejdźmy do rzeczy. Nie możesz odejść z drużyny...
-Nie mogę bo co?
-Bo wtedy z nami koniec. Ostrzegam cię!
-Świetnie, załatwiłem dwie sprawy za jednym razem. -ucieszyło mnie to co powiedziała. I utwierdziło w przekonaniu, że jest kolejną pustą lalą jaką znam. Słyszałem jeszcze jak woła bym poczekał i szedł wolniej bo zniszczy buty. Nie miałem zamiaru wykonać jej polecenia. Wędrowałem w kierunku domu Harrego. Bardzo cieszyłem się, że go zobaczę i być może poznam powód jego nieobecności.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że rozdział tak późno. Wreszcie udało mi się coś napisać. Trochę kiepsko mi wyszło, wiem. Pomysł przyszedł na nudnych lekcjach, a na języku polskim dostałam chęci do pisania. Mam do Was pytanie. Czy chcecie One Shota +18 o Zarrym? Mam na niego pomysł już od jakiegoś czasu, tylko nie pasował mi do historii. Następna część zostanie opublikowana po 10+ komentarzach pod tym rozdziałem. Nie obiecuję, że zbyt szybko. Możliwe, że w weekend lub dni w których mam mało lekcji.