25 marca, 2013

Rozdział 44


***NIALL***

Zauważyłem, że Zayn znów spotyka się z Michelle. Oszukiwanie niewinnej dziewczyny i robienie jej nadziei to według mnie świństwo. Dopiero teraz zorientowałem się, że sam robię dokładnie to samo. Umówiłem się z Nat na wieczór. Mam zamiar zakończyć ten związek, który z mojej strony nie był szczery. To nie jest miłość... Jestem tego już prawie pewien. Ona jest dla mnie przyjaciółką. Bardzo dobrą przyjaciółką. Chciałbym zobaczyć się z Harry'm i Louisem... Przykro mi z powodu tego, co zrobił Malik. Nie powinien był. Więzienie to nie miejsce dla Tomlinsona... A dom dziecka dla Hazzy. Nigdy nie wiedziałem o ich związku. Traktowałem ich jako dobrych przyjaciół. Na takich wyglądali... Widząc to z innej perspektywy, dopiero teraz rozumiem ich relacje. Moje rozmyślania przed lustrem zakończyłem gdy byłem pewien, że wyglądam odpowiednio dobrze. Poszedłem do domu mojej dziewczyny z nadzieją, na niespotkanie jej wrednej siostry. Zadzwoniłem dzwonkiem i chwilę poczekałem. Panna Calder wyglądała ślicznie.
-Cześć. -pocałowała mnie w policzek.
-Musimy porozmawiać. Chcesz się przejść? -zapytałem.
-Nie ma sprawy. -szliśmy w ciszy przez Londyńskie ulice. Postanowiłem się odezwać i mieć to za sobą.
-Posłuchaj. Nie chcę Cię okłamywać...
-O czym ty mówisz?
-Z nami koniec. To nie twoja wina... Zostańmy przyjaciółmi. -w jej oczach zauważyłem łzy.
-Będzie lepiej, jeśli już pójdę... -po prostu zawróciła szybkim krokiem.
-Nat! -krzyknąłem za nią, ale nie zwróciła na to uwagi. Nie myślałem, że pójdzie tak łatwo...

***NICK***

Nie chce mi się wstawać z łóżka. Powinienem po południu odwiedzić Louisa. Dawno u Niego nie byłem... Trochę źle się z tym czuję. Nie widziałem go ponad tydzień. Cieszy mnie to, że wpadł na pomysł porozumiewania się z Hazzą. Będzie im łatwiej przez to przejść, mając ze sobą kontakt. Dzisiaj mam odrobić praktyki ze studentem psychologii. Oby chociaż był kompetentny i nie zrobił nic nieodpowiedniego. Moim zadaniem jest przyglądać się jak prowadzi rozmowy z pacjentem, a w razie konieczności interweniować. Wygrzebałem się spod pościeli i udałem się pod prysznic. Ciepła woda spływająca po moim ciele sprawiła, że się odprężyłem. Nie spałem dziś zbyt dobrze... W ostatnim czasie martwię się o mojego przyjaciela i to sprawia, że nie potrafię się porządnie wyspać. Umyłem zęby oraz użyłem moich perfum. Ubrałem bieliznę i czarne, obcisłe spodnie oraz koszulę w kratkę. Z pomocą żelu ułożyłem włosy. Będąc gotowym do wyjścia włożyłem na ramiona skórzaną kurtkę, a na stopy nałożyłem eleganckie buty. Po wyjściu z mieszkania kupiłem w Starbucksie kubek latte. Zważając na to, że do pracy mam niedaleko, postanowiłem iść pieszo. Pogoda w Londynie dzisiaj była wyjątkowo łaskawa. Mimo powoli nadchodzącego lata, nie spodziewałem się kilku dni bez deszczu. Po zaledwie piętnastu minutach drogi byłem już na miejscu. Otworzyłem drzwi i przywitałem się z Kate, która pracuje na recepcji. Idąc korytarzem do mojego gabinetu, nagle poczułem na mojej drodze przeszkodę w postaci mężczyzny. Moja kawa wylądowała na jego koszulce. Najwyraźniej napój był gorący, bo przeklął lekko odskakując. Uniosłem moją głowę i spojrzałem w jego błękitne tęczówki. Był przystojny. Miał blond włosy i szczupłą figurę. Był cały ubrany na czarno. Na sobie miał obcisłe rurki, koszulkę i kurtkę. W mojej głowie pojawiła się nadzieja, że nie jest pacjentem.
-Przepraszam. Jestem niezdarny... To było niechcący. -rozpocząłem tłumaczenia.
-Nie ma sprawy... Nic się nie stało. Jestem Sebastian. -podał mi rękę. Moje serce niemal stanęło na ten gest. Jego imię tak bosko brzmi...
-Nick. -podałem mu moją dłoń. -Jeszcze raz przepraszam. Jeśli chcesz to dam Ci koszulkę do przebrania.
-Na prawdę mógłbyś? Dzisiaj mam ważny dzień i nie chciałbym głupio wypaść. Oddam Ci ją. Obiecuję.
-W porządku. Poczekasz tutaj? -zapytałem.
-Jasne. Dzięki. -uśmiechnąłem się do niego. Dobrze, że w moim gabinecie mam niewielką szafę, w której trzymam ubrania na takie sytuacje. Czasami wylewam kawę na samego siebie, a to nie wygląda dobrze dla pacjentów. Znalazłem zwykły, biały t-shirt i wyszedłem z pomieszczenia, odkładając kubek z kawą, która w nim pozostała. Chłopak wciąż był w tym samym miejscu. Będąc blisko niego, pokazałem ręką w stronę męskiej toalety. Nie wiedzieć czemu, gdy przekroczyłem próg na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-Proszę. -podałem mu ubranie, a on zdjął z siebie wszystko, co miał powyżej pasa, aby ją założyć. Widząc jego umięśniony brzuch poczułem przypływ gorąca. Oparłem się o umywalki i starałem się udawać, ze nie patrzę. Nie udało mi się, a on to zauważył i się uśmiechnął.
-Jeszcze raz dziękuję. Nie wiem co bym zrobił...
-Nie dziękuj. W końcu to przeze mnie. Potraktuj to jako przysługę. Muszę już iść... -powiedziałem i zacząłem kierować się w stronę drzwi.
-Poczekaj! -krzyknął za mną.
-Tak?
-Nie chciałbym być niegrzeczny... Mógłbym dostać twój numer telefonu? Tak, na wszelki wypadek gdybym chciał oddać koszulkę... -był lekko skrępowany.
-Jasne. -wyciągnąłem z kieszeni wizytówkę. Jakiś czas temu zainwestowałem w taki drobny gadżet, ułatwiający życie. Po prostu wyszedłem z tamtego pomieszczenia i znalazłem się w moim gabinecie. Usiadłem wygodnie na fotelu i uśmiechnąłem się sam do siebie na myśl o tym miłym poranku. Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi.
-Proszę. -powiedziałem patrząc w stronę wejścia.
-Witaj znowu. Wygląda na to, że dziś spędzimy trochę czasu razem...


***ZAYN***

Byłem na imprezie z gromadką znajomych. Wszyscy byli już mocno wstawieni. Ja również wypiłem trochę za dużo. Siedziałem na kanapie w klubie paląc papierosa. Wewnątrz budynku było już niemal siwo od dymu. Michelle kleiła się do mnie tak jak zwykle, a ja udawałem, że mnie to interesuje.
-Chłopaki, mam coś! -zjawił się Max.
-Co takiego? -zapytałem dmuchając dymem.
-Chodźcie! Spodoba wam się! -zawołał nas ruchem ręki i wszedł do męskiej toalety. Nie żebym myślał o czymś niestosownym... Gdy zamknąłem za nami drzwi, chłopak wyciągnął spod kurtki strzykawki. Spojrzałem na niego.
-Wiesz, że nie biorę... -zaprotestowałem.
-My też. -odpowiedział Tom.
-On miał na myśli, że nie w takiej postaci. -wtrącił się Nathan.
-Malik, co Ci szkodzi. Zabawimy się! Będzie fajnie! Tylko raz. -odezwał się ponownie Max.
-W porządku... -zgodziłem się bez dłuższego przekonywania mnie. Może wreszcie chociaż na chwilę zapomnę o Harry'm. Tak, wciąż o nim myślę. Nie potrafię usunąć go z mojej głowy. Jego smutnej i zawiedzionej twarzy, którą widziałem podczas naszego ostatniego spotkania. Zdjąłem kurtkę i pasek od spodni. Zacisnąłem go na ręce i odebrałem od mojego kumpla strzykawkę. Zacisnąłem mocno pięść w prawej ręce, a następnie skierowałem igłę w stronę żyły. Nacisnąłem spust plastikowego narzędzia i poczułem lekkie zimno w miejscu nakłucia. Lekko zakręciło mi się w głowie, a po chwili uśmiechnąłem się do moich znajomych. Oparłem się o ścianę i przechyliłem głowę do tyłu... Było tak... przyjemnie. Gdy wszyscy zrobili to co ja. wyszliśmy z toalet na salę. Pociągnąłem moją dziewczynę za rękę i zaczęliśmy tańczyć pomiędzy ludźmi. Powoli przestawałem panować nad tym, co się działo...
_______________________________________________________________________________
NOWA POSTAĆ!
Sebastian Kleim (24lata)











Student psychologi pochodzący z Niemiec. W Wielkiej Brytanii zamieszkał po zdaniu matury, po czym przystąpił do nauki za granicą. Miły i sympatyczny chłopak, który lubi dużo mówić.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie ponownie! Przepraszam, że musieliście tyle czekać. Na dodatek ten rozdział nie jest zabójczo długi i nie ma w nim nic o Louisie i Harry'm... W każdym razie kończę moją przerwę i zabieram się za dalsze pisanie. Chcę podziękować tutaj ludziom zadającym pytania do postaci na asku. W szczególności mam na myśli K, V oraz N. Pomysł z Malikiem wpadł mi do głowy właśnie dzięki jednej z Was... Pozdrawiam wszystkich, którzy czekali na ten rozdział i życzę Wesołych Świąt! Zapewne nowy rozdział pojawi się dopiero po Wielkanocy. xXx

13 marca, 2013

Informacja

Chciałam Was przeprosić. Wiem, że nie było nowego rozdziału już przez tydzień. Wciąż nie wiem kiedy się pojawi. W każdym razie na pewno jeszcze w marcu. Mam taką nadzieję... Ostatnio mam sporo nauki, brakuje mi czasu, pomysłu, weny, ochoty i sama nie wiem czego jeszcze. Krótka przerwa dobrze mi zrobi. Tak myślę. Nie zawieszam bloga, po prostu informuję o możliwym braku jakiejkolwiek aktywności z mojej strony. Pisałam kiedyś, że opowiadanie zakończy się na przełomie marca i kwietnia. Zapewne tak by było, gdybym pisała więcej w ostatnim czasie. W każdym razie zostało jeszcze około 10 rozdziałów do epilogu. Jeszcze raz przepraszam i pozdrawiam. xXx

06 marca, 2013

Rozdział 43


***HARRY***

Minęło kilka dni, od kiedy nie widziałem Louisa. Na szczęście mamy ze sobą kontakt. To wszystko dzięki Dani, która przyniosła mi pierwszy list od Tommo. Zapytałem, czy mogłaby mu przekazać również ten ode mnie. Zgodziła się i od tej pory dziewczyna jest czymś w rodzaju naszego posłańca. Od razu gdy dostaję przesyłkę zaczynam ją czytać. Ten czas mulatka spędza z Liamem. Zauważyłem, że się lubią. Staram się im nie przeszkadzać, gdy rozmawiają. Liam jest cały w skowronkach, dziewczyna również się do niego uśmiecha. To miłe patrzeć na nich. Dobrze się przy sobie czują. Dziś Danielle dała mi też inną kopertę, którą znalazła w skrzynce na listy. Otworzyłem ją i wewnątrz znalazłem krótki list. 'Harry, proszę. Spotkajmy się. Mam nadzieję, że dostałeś tą kartkę na czas i się zjawisz. To dla mnie ważne. O 6.00 P.M. w parku niedaleko. Znajdziesz mnie. - Zayn.' Postanowiłem mimo wszystko pójść. Nie wiem jaki to ma sens, ale on chce mi coś powiedzieć. Może przeprosić? Wątpię, bym mu wybaczył to, że Lou siedzi w areszcie. Gdzieś w środku mam nadzieję, że spróbuje to naprawić. Co prawda nie powinienem wychodzić stąd samemu, ale liczę, że nikt się nie zorientuje gdy zniknę na chwilkę. Szedłem w stronę miejsca umówionego spotkania. Chłopak miał rację, szybko go znalazłem. Siedział na jednej z ławek, a widząc mnie wstał z niej.
-Czego chcesz? -zapytałem ozięble.
-Harry, ja... Ja nie wiem. Po prostu chciałem Cię zobaczyć. -powiedział patrząc na mnie.
-Widzisz mnie. Więc mogę już iść. -odwróciłem się i poczułem jego dłoń na moim nadgarstku.
-Poczekaj! -krzyknął i pociągnął mnie mocno w swoją stronę. Jak zwykle zbyt mocno... Z powodu jego siły, moje ciało zbliżyło się do jego i dzielił nas jedynie niewielki odstęp. Patrzył mi w oczy, a ja próbowałem się wyrwać z jego uścisku, ale się nie udało. Naparł swoimi ustami na moje. Znowu... Zacząłem uderzać go w klatkę piersiową, a po chwili mnie puścił.
-Dlaczego to robisz? -zapytał.
-Co ja twoim zdaniem robię?
-Nie chcesz dopuścić do siebie uczuć. -zacząłem się panicznie śmiać.
-Nie Zayn. Ty myślisz, że Cię odepchnąłem bo nie pozwalam sobie Cię pokochać? Mylisz się i to bardzo. Już to wiesz, tylko to Ty nie pozwalasz na dopuszczenie do Siebie tej myśli. Ja kocham Louisa. Dla mnie byłeś jak przyjaciel. Wiedziałeś o tym. Nie zachowałeś się nawet jak kolega, a żądasz, żebym czuł do Ciebie cokolwiek? Niedostatecznie zrujnowałeś Nam życie? Co chcesz jeszcze zepsuć? Pytam co!? -zacząłem krzyczeć przez łzy, które szybko otarłem. To nie miało wyjść w ten sposób...
-Co on ma, czego ja nie mam? -krzyknął ponownie. Nasz dialog musiał być bardzo interesujący, dla ludzi który Nas mijali. Nie przejmowałem się tym zbytnio.
-Powiedzieć Ci co on ma? Dobre serce, wrażliwość, jest szczery, miły, kochany, romantyczny, potrafi okazywać miłość i chce mojego szczęścia. Próbuje mi je dać, bez względu na to jak ma ono wyglądać. Nie jest samolubnym egoistą, który myśli tylko o sobie i swoich uczuciach raniąc przy tym innych!
-To nie prawda! Nic nie wiesz o moich uczuciach!
-Ah, no tak... Najpierw trzeba je mieć... -poczułem na swojej twarzy uderzenie. Upadłem na ziemię. Czułem się zażenowany i wściekły. Nie miałem ochoty wstawać. Zauważyłem, jak Malik szybko schyla się w moją stronę.
-Kochanie, przepraszam... Nic Ci nie jest? -wyszeptał czułym głosem. Podniosłem głowę i spojrzałem na Niego. On złapał mój podbródek.
-Nie dotykaj mnie! -wstałem i odsunąłem się dalej.
-Harry, to było niechcący. Wybacz mi, skarbie... -przybliżał się do mnie i jego ton wciąż był delikatny.
-Nie nazywaj mnie tak! Żadnego kochanie, ani skarbie. Tylko Louis może tak do mnie mówić. Nie powinieneś nazywać mnie nawet Harry. -nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź pobiegłem przed siebie. Nie miałem ochoty rozmawiać dłużej z Malikiem. On i tak nie ma mi nic do powiedzenia. Niepotrzebnie w ogóle przychodziłem. Zmarnowany czas. Zayn się nie zmienił. Nic, a nic... Obejrzałem się za siebie i odetchnąłem z ulgą, gdy się zorientowałem, że chłopak za mną nie idzie. Chwyciłem w dłoń moją połówkę serduszka, którą noszę na szyi. To ta, którą dostałem od Lou na urodziny. On ma przy sobie drugą część. Gdy o nim myślę na mojej twarzy automatycznie pojawia się uśmiech. Wierzę, że jeszcze będziemy razem. Że zobaczę go, przytulę i pocałuję. Że powiem mu po raz, kolejny 'kocham Cię' i że to będą najszczerzej wypowiedziane przeze mnie słowa na świecie. Wczoraj miałem ciekawego gościa. Odwiedził mnie nikt inny jak tata. Na początku go nie poznałem, ale po chwili wiedziałem kim jest. Pierwsze co powiedziałem to pytanie dlaczego odszedł i po co wrócił. Wyjaśnił mi wszystko, ale to skomplikowane. Pytał, czy mu wybaczę. Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie... Już raz wybaczając komuś się zawiodłem. Tak, mam na myśli Zayna. Tata stwierdził, że da mi kilka dni na decyzję. On nie wie nic o Lou... Jak miałbym mu o wszystkim powiedzieć? Jest moim ojcem, powinien zaakceptować mój wybór. Widziałem się też z Perrie, Niallem i Nickiem. Martwią się... Tylko, że nie powinni się martwić o mnie, bo to nie ja jestem w areszcie i to nie ja mam problemy z prawem.


***PERRIE***

Niall powiedział mi co się wydarzyło. Byłam zaskoczona tą sytuacją. Chciałam porozmawiać z Zaynem, ale na mnie naskoczył. To nie jest ten Zayn, którego znałam. Twierdzi, że kocha Harry'ego, a widziałam jak obściskiwał jakąś blond lalę. Wiem, też jestem blondynką, ale nie taką jak ona. Z tego co wiem, jest cheerleaderką. Malik wrócił do szkolnej drużyny piłkarskiej, a ja zastanawiałam się czemu nikt mi nie powiedział o jego dawnych zainteresowaniach. Na dodatek czas spędza z jakimiś podejrzanymi kolesiami. Nic już z tej sprawy nie rozumiem. Odwiedziłam Harry'ego i nieco mi wyjaśnił. Nie mówiłam mu nic o nagłej zmianie chłopaka, bo nie chciał o Nim słyszeć. Po części go rozumiem. Rozumiem ich oboje. Może nawet samego Zayna... Nie powinien był robić czegoś takiego, a nawet jeśli to powinien chociaż żałować. Zastanawiam się co będzie dalej. Czy Louis wyjdzie z aresztu, czy dostanie jakiś wyrok? Oby nie! Nie potrafię sobie wyobrazić Hazzy odwiedzającego go raz w tygodniu. Takie są realia większości ośrodków karnych. Nie znam się na tym, ale sprawdziłam w internecie. Tommo nie zasługuje, by trafić w takie miejsce... On jest na to za dobry.


***NICK***

Miałem drobne problemy ze znalezieniem dobrego prawnika, ale dałem sobie radę. Najpierw powiedziałem Danielle co się stało. Ona wzięła na siebie Harry'ego. Powiedziała, że go odwiedzi. Ja również już u niego byłem. Trzyma się jakoś. Tak sądzę. Nie jest z Nim źle, ale też nie za dobrze. Z Louisem jest w porządku, trochę narzeka, ale mu przejdzie. Prawnik już coś wymyślił i podobno pomysł jest niezły. Polega głównie na domniemaniu niewinności czy czymś podobnym... To nic skomplikowanego, najprostsza linia obrony. Adwokat Lou jest całkiem niezły... Nie znam się na prawie, więc zaufam tutaj temu co mówi. Mama Louisa, Jay była w szoku, gdy jej o tym wszystkim powiedziałem. Chciała, żebym jej to wytłumaczył. Sam wiem tyle, ile powiedzieli mi Larry. Lubię ich tak nazywać. To słodkie... Miałem odwiedzić Malika, ale najwidoczniej Tommo miał na myśli coś, po czym mógłbym spać w celi obok niego. Nie skorzystam. Więzienie zmienia ludzi... Nasz Lou jest tam dopiero kilka dni. Mam nadzieję, że nie będzie mieć problemów z licencją lekarską...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Odrobinę krócej niż zwykle, ale sądzę, że wystarczy. Nie napiszę tutaj nic długiego, bo na prawdę nie mam czasu. Ledwo zdążyłam skończyć rozdział. Więc: pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w tym powoli kończącym się już tygodniu. :)

02 marca, 2013

Rozdział 42


***ZAYN***

Po tym co powiedział Harry poczułem w sercu ukłucie. On mnie nienawidzi, mimo iż ja go kocham. Najbardziej na całym świecie... Z łzami w oczach biegłem przed siebie. Ludzie, których mijałem odwracali się w moją stronę. Nie obchodziło mnie to. Byłem przed domem Nialla i stojąc przed drzwiami doprowadziłem się do względnego porządku. Zadzwoniłem dzwonkiem, a po chwili przede mną ujrzałem uśmiech blondyna. Wszedłem do środka.
-Zayn, co się stało? Ty płakałeś? -zapytał mój przyjaciel z troską. Usiadliśmy na kanapie.
-Niall, zrobiłem coś złego. Tak sądzę...
-Skoro dla Ciebie coś jest złe, to na prawdę musi takie być. O co chodzi?
-Najpierw powinienem Ci coś wyznać. -powiedziałem cicho. -Zauważyłeś coś dziwnego między Harry'm i Louisem?
-Um... Nie. Raczej nie. Chcesz trochę? -podsunął mi pod nos opakowanie żelek. Pokiwałem przecząco głową.
-Oni byli parą. -rzuciłem szybko, a blondyn się zakrztusił. Poklepałem go po plecach, aż było w porządku.
-Myślałem, że ty i Harry...
-Coś sugerujesz? -przerwałem mu.
-Nie jestem ślepy. Widziałem jak na Niego patrzysz. -miał prawie pełne od słodyczy usta.
-Niall, kurwa! Ja rozmawiam z Tobą poważnie, a ty nawet na chwilę nie potrafisz przestać jeść! -krzyknąłem zirytowany.
-Okej, okej... -odłożył paczkę na stolik. -Czyli nie miałem racji?
-Częściowo miałeś.
-W jakim stopniu? -patrzył tęsknie na słodycze leżące przed nim.
-W porządku. Powiem Ci. -wziąłem głęboki wdech. -Kocham Harry'ego. On kocha Louisa, Louis kocha jego. -zamknąłem oczy i po prostu to powiedziałem.
-Sprawa jest trochę skomplikowana. Więc... Co złego zrobiłeś? -zapytał.
-Jakby to powiedzieć...? Nagrałem ich w łóżku i... i zaniosłem płytę na... na policję. Louis jest teraz... um... w areszcie. -wydukałem jąkając się.
-Oszalałeś!? Dlaczego to zrobiłeś? -krzyknął na mnie.
-Kocham go! -sam również podniosłem głos.
-Czy to powód, żeby odbierać mu szczęście?
-Ja nie odebrałem mu szczęścia. Ma przecież mnie... -zaśmiałem się szyderczo.
-A wie o tym wszystkim?
-Tak. Powiedział, że... mnie nienawidzi.
-Ma do tego prawo. Spieprzyłeś Malik. Miłość jest bezinteresowna, kocha się bez względu na wszystko i nie chce nic w zamian poza szczęściem tej osoby...
-Co ty możesz o tym wiedzieć? Przecież układa Ci się z Nathalie. -burknąłem.
-Nic nie jest takie jak się wydaje. Wiem o tym więcej niż myślisz, Zayn.
-O czym ty znowu mówisz? -byłem zdziwiony
-Nie ważne. Powinieneś zrobić coś, żeby Louis wyszedł na wolność i przepraszać Harry'ego. Taka jest moja rada.
-Nie ma mowy! Zapomnij! -rzuciłem ostro.
-Nic innego nie możesz zrobić... -powiedział.
-Właśnie, że mogę! -wyszedłem z jego domu bez pożegnania. Mam pewien plan co do Loczka. Dam mu trochę czasu. W tym momencie potrzebuję zapomnieć o tym co się stało. Wyjąłem z kieszeni mój telefon. Napisałem krótkiego SMS'a i wysłałem go do grupki osób. Udałem się w kierunku pewnego miejsca. Usiadłem na ławce i oparłem swoją głowę na rękach patrząc w dół. Minęło trochę czasu, a pojawiła się pierwsza osoba. Nie zwracałem na nikogo uwagi. Zbierało się coraz więcej ludzi. Gdy kątem oka doliczyłem pięciu, wstałem w mojego miejsca i podszedłem do Max'a.
-Siema. Jest jeszcze szansa, żeby było tak jak dawniej? -wszyscy usłyszeli co mówiłem i ich rozmowy ucichły.
-Kogo ja widzę. Malik! Tęskniłeś za Nami?
-Nie szczególnie. -rzuciłem w jego stronę.
-Jasne, że możesz wrócić! -krzyknął radośnie Tom.
-Tego nikt nie powiedział. -odezwał się ponownie Max.
-Ja powiedziałem. Posłuchaj, skoro chce wrócić to czemu nie? Brakowało Nam jednego z Nas. -powiedział ponownie Tom.
-Co się stało, że zmieniłeś zdanie? -zapytał Nathan.
-Pozbyłem się Styles'a. Nie wystarczy?- odpowiedziałem.
-Awwww, czyli przez cały ten czas, przez kilka miesięcy wykonywałeś sekretną misję mającą na celu pozbycia się go? -uśmiechnął się sarkastycznie Siva.
-Wiem jak to wygląda, ale to prawda. Mniej więcej...
-W porządku. Ja mu wierzę. Chodźmy na imprezę! Będziemy świętować jego powrót! -ucieszył się Tom. Max jedynie posłał mi mordercze spojrzenie.
-Muszę jeszcze coś załatwić z Michelle. Widzimy się tam gdzie zawsze za godzinę, okej? -zapytałem.
-Jasne! Do później! -odpowiedzieli wszyscy rozchodząc się.

***LIAM***

Obudziłem się w nocy i usłyszałem cichy szloch. Chwilę mi zajęło skojarzenie faktów. Delikatnie wstałem z łóżka i podszedłem do mojego sąsiada.
-Harry? Co się stało? -usiadłem obok niego. Leżał na boku obrócony do mnie tyłem. Obrócił się i lekko podniósł do pozycji półsiedzącej, starając się wytrzeć łzy.
-Obudziłem Cię? Przepraszam...
-Nie obudziłeś mnie, sam się obudziłem. Nie przepraszaj. Wiem, że mnie nie znasz i nie wiesz o mnie zbyt wiele, ale ja chcę Ci pomóc. -oznajmiłem spokojnie i powoli.
-Liam, jest w porządku. -lekko się uśmiechnął.
-Widzę, że nie jest. Co się stało? -zapytałem.
-To długa i skomplikowana historia...
-Mam czas. -wprosiłem się do Niego pod kołdrę opierając się o ścianę.
-Nie wiem od czego zacząć...
-Najlepiej od początku. -zaczął opowiadać mi o wypadku i o Louisie. Od pierwszych jego słów było mi przykro. Ten chłopak wycierpiał o wiele więcej niż na to zasługuje. W jego wieku to zdecydowanie za dużo. Na dodatek jest wrażliwy... Widać to po sposobie w jaki mówi o trudnych sprawach. Przytuliłem go, a on wypłakał się w moje ramie. To smutne.
-Dziękuję. -powiedział obejmując mnie mocniej.
-Za co?
-Wysłuchałeś mnie i mojej beznadziejnej historii. A Ty mógłbyś powiedzieć mi coś o sobie?
-Jasne. Jestem Liam, to już wiesz. Mam siedemnaście lat. Jestem tutaj od kiedy mam osiem lat. Pewnego dnia moi rodzice po prostu zniknęli. Może wyjechali, nie wiem. Po prostu nikt nie odebrał mnie ze szkoły. Wróciłem sam, a w domu nikogo nie było. Nie wiedziałem co zrobić, więc czekałem. Gdy rano wciąż nikogo nie było poszedłem do szkoły i powiedziałem mojej wychowawczyni co się stało. W ten sposób trafiłem tutaj. Na początku często płakałem. Tęskniłem i zadawałem sobie mnóstwo pytań. Znalazłem w końcu przyjaciół i dzięki Nim teraz jest lepiej.
-Przykro mi z powodu Twoich rodziców. -powiedział cicho.
-Mnie samemu już nie jest przykro. To było dawno... Jeśli chcesz to dzisiaj rano pokaże Ci wszystko i przedstawię kilka osób. Zgadzasz się?
-W porządku. -posłał mi lekki uśmiech. Siedzieliśmy przez jakiś czas w ciszy, a moje oczy się zamykały. Spojrzałem na mojego kolegę, który najwyraźniej zasnął. Uśmiechnąłem się. Słodko wyglądał śpiąc. Przykryłem go kołdrą i wróciłem na moje łóżko. Sam również szybko odpłynąłem w krainę snów...

***LOUIS***

Obudziłem się na tym twardym łóżku. To właściwie była prycza. Spojrzałem w okno, było jasno. Nie mam pojęcia która jest godzina. W każdym razie zasnąłem dopiero nad ranem. Przez całą noc zastanawiałem się co z Harry'm. Co będzie ze mną... Z nami. Brakowało mi Loczka obok mnie. To dziwne uczucie znów spać samemu. W tym budynku jest zimno. Zobaczyłem podkomisarza, z którym wczoraj rozmawiałem. Szedł w kierunku mojej 'celi'. Tutaj nie ma prywatności, przez te kraty... Muszę go zapytać jak się nazywa. Z trudem wstałem i podszedłem bliżej.
-Dzień dobry. Mam śniadanie dla pana. -zaczął otwierać zamek kluczem, a potem podał mi tacę, na której znajdowało się coś w rodzaju owsianki, herbaty i kanapek z dżemem.
-Przepraszam, jak podkomisarz ma na imię?
-Wulf. Coś jeszcze? -rozejrzałem się dookoła.
-Po pierwsze te ściany muszą mieć taki ponury kolor? Jakby powiesić na nich obrazki, zrobić jakieś ciekawe i twórcze graffiti, albo przykleić naklejki? Byłoby ładniej i przytulniej. Po drugie ta pościel jest brzydka i mnie gryzie. Chciałbym moją z domu. To niekomfortowe spać w takich warunkach. Co do materaca, jest strasznie twardy i śmierdzi potem pomieszanym z moczem. Ohyda. Powinno się uczuć więźniów korzystać z toalety, albo ewentualnie sprzątać. Kolejna sprawa, papier toaletowy jest szary. Wie pan jak to potrafi podrażnić? Może i jest ekologiczny i oszczędny, ale mnie się nie podoba. Chętnie wprowadziłbym też odrobinę roślinności. Może tak palma w doniczce? A przy okienku, najlepiej na kratach powiesić coś ładnego. Firanka może być. Najlepiej z motylkami. Dywan też by się przydał. Biały i puchowy. taki jakie lubię. Kolorowe i ozdobne poduszki na łóżko również by nie zaszkodziły. Co pan myśli?
-Zapomniałeś o telewizji. To jest więzienie, nie dom, ani tym bardziej hotel. Tu się jest za karę, nie dla przyjemności. Coś jeszcze?
-Eee, nie...
-W takim razie smacznego.
-Dziękuję. Proszę poczekać! Która godzina?
-Prawie 9.00. -spojrzał na zegarek i po prostu poszedł sobie. Ciekawe kiedy zjawi się mój prawnik. Mam nadzieję, że Nick o niczym nie zapomniał. Usiadłem przy niewielkim stoliku i wziąłem do ręki kanapkę. Powąchałem ją najpierw i odetchnąłem z ulgą, gdy okazała się nie pachnieć niczym w rodzaju ludzkich odchodów. Była trochę twarda. Niedosuszone sucharki... Mogę się założyć, że to nie miało takie być. Herbata była pitna i nie miała konsystencji galaretki. Zaśmiałem się do siebie. Moje oczekiwania są dziwne... Białego czegoś na talerzu nie miałem zamiaru tknąć. Nie wyglądało na smaczne. Może Nick lub Dani przyniosą mi coś porządnego razem ze sobą. Ubranie na przebranie też by mi się przydało. Nie lubię spać ubrany, ale nago lub w bieliźnie tutaj to nie jest dobry pomysł, zważając na ten kompletny brak prywatności. Ja w ogóle mam jeszcze w domu piżamę? Okaże się. Ciekawe co teraz robi Harry...


***DES***

Zacząłem się pakować. Postanowiłem wrócić do Londynu i zobaczyć mojego syna. Mam nadzieję, że będzie chciał chociaż mnie wysłuchać. Nie mam mu wiele do powiedzenia. Moje wytłumaczenia nie mają wielkiego sensu. Chcę wiedzieć czy będzie w stanie mi wybaczyć. Jestem też ciekaw co u Anne... Z nią nie mam zamiaru, ani ochoty się widzieć. Obym jej nie spotkał... Zamknąłem moją walizkę i sprawdziłem czy mam w kieszeniach wszystko co potrzebne. Ubrałem buty oraz kurtkę i wyszedłem z domu. Za kilka godzin powinienem być na miejscu.
________________________________________________________________________________
NOWA POSTAĆ!
Des Styles (46 lat)

















Tata Harry'ego, który niespodziewanie opuścił rodzinę przed laty. Mieszka i pracuje w Glasgow. Mimo iż próbował ponownie ułożyć sobie życie, nie udało mu się tak jak by tego chciał. Przez wiele lat tęsknił, ale jedynie za synem i córką.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Udało mi się to napisać szybciej niż myślałam. Gdyby nie ilość komentarzy to zapewne nie zmobilizowałabym się do pisania tego rozdziału tak szybko.W mojej głowie ponownie pojawił się pomysł, którego jakiś czas temu nie miałam zamiar wykorzystać. Zmieniłam zdanie i mam nadzieję, że całość okaże się ciekawa. Przypominam, że ta historia w kwietniu zapewne się skończy. Mam pomysł na kontynuację i zupełnie nowe opowiadanie. Nie wiem jeszcze który pomysł rozwinę jako pierwszy... Z czasem się okaże. Przypominam o pytaniach do postaci i pozdrawiam! .xx