23 listopada, 2012

Rozdział 23


***HARRY***

-Danielle! -krzyknąłem i rzuciłem się na szyję mulatce gdy tylko pojawiła się w progu.
-Już, już. Też tęskniłam. -powiedziała miłym głosem uśmiechając się i próbując wyrwać z moich uścisków.
-Jak się czujesz? Co u twojego brata? -zarzuciłem ją pytaniami gdy tylko weszliśmy do jej mieszkania.
-U mnie wszystko dobrze, mój brat też jest zdrowy, to był tylko... fałszywy alarm. -uspokoiła mnie.
-Wiesz... Jakoś źle mi z tym, że nie odwiedziłem Cię wcześniej. Przepraszam. -ukazałem skruchę.
-Na prawdę nic się nie stało. Za to u Ciebie najwyraźniej tak, mów o co chodzi.
-To nic takiego. -nie przyszedłem do niej, aby ją zamartwiać. Chciałem tylko porozmawiać o błahostkach i dowiedzieć co u niej. Trzeba przyznać, że dziewczyna ma intuicję.
-Jeśli Cię to przekona, to Lou mówił mi co się u Was wydarzyło. Jesteśmy w końcu przyjaciółmi, ale po twojej twarzy widzę jakieś problemy i zmartwienia. -skąd ona to wie?
-To na prawdę nic...
-No powiedz już! -zaczęła mnie łaskotać po brzuchu. Śmialiśmy się tak dobrą chwilę, gdy w końcu zajęliśmy miejsca na kanapie i jej twarz spoważniała. Postanowiłem powiedzieć o co chodzi.
-Louis i Zayn się pobili. -rzuciłem prosto z mostu.
-Jak to? Nic im nie jest? O co poszło? -zaczęła zadawać wiele pytań.
-Dali sobie tylko w twarz. Nie wyglądało na nic poważnego. Nie mam pojęcia o co chodziło bo wyszedłem i powiedziałem, żeby się dogadali zanim wrócę. Mam nadzieję, że się nie pozabijają. -chciałem, żeby to zdanie wyszło pół-żartem, ale widząc jej minę sądzę, że się nie udało.
-Wytłumacz mi jedno, co jest między tobą, a Zaynem? Tak nagle jesteście blisko siebie i...
-Nie wiem jak to się stało. Jeszcze niedawno był moim największym wrogiem, ale jakiś czas temu się zmienił. Jest inny i to jaki był wydawało się być tylko maską pozorów. Sam tego nie rozumiem, ale nie o rozumienie tu chodzi. Ufam mu i to jest ważne. Może zbyt łatwo zyskuję dobre mniemanie o ludziach, ale on na to zasługuje. Pokazał, że żałuje i tak na prawdę nie jest zimnym draniem, gdzieś głęboko jest wrażliwy. -powiedziałem jej wszystko. Wiem, że jej mogę się zwierzyć. Zresztą Lou też to robi...
-To wszystko? Myślałam, że wciąż jest taki jak kiedyś... Zdziwiłeś mnie. Jesteś może głodny? Zrobimy kolację! -lubię gotować, a dziewczyna jest dobrą kucharką więc się zgodziłem. Zaczęliśmy się krzątać po kuchni szukając składników potrzebnych do zrobienia omletu japońskiego. Nigdy nie słyszałem o czymś takim, ale Dan twierdzi że jest prosty w zrobieniu i smaczny. Po przygotowaniu i usmażeniu posiłku nadeszła pora, aby go zjeść. Był naprawdę pyszny. Stwierdziłem, że jest późno i grzecznie pożegnałem się z młodą pielęgniarką. Powiedziała, żebym wpadał do niej częściej bo lubi gotować razem z kimś. Wiem, że to jej pasja. Tak jak taniec. Dziewczyna kocha tańczyć, aż dziwie się, że nie została tancerką. Jednak pomaganie ludziom okazało się lepsze. Szybkim krokiem wędrowałem w stronę domu, zastanawiając się co tam zastanę i czy Lou z Zaynem mnie posłuchali.


***LOUIS***

-Poczekaj! -krzyknąłem i chwyciłem wybiegającego chłopaka za nadgarstek, na co on zareagował dosyć agresywnie.
-Słyszałeś, co powiedział Harry? On ma rację, powinniśmy sobie wszystko wyjaśnić, więc zostań i pogadajmy. -kontynuowałem.
-A jeśli nie to co mi zrobisz? -wycedził wściekle przez zęby.
-Hmm, mogę powiedzieć mu, że to ty mnie zaatakowałeś, a ja się tylko broniłem albo że po tym jak wyszedł przyłożyłeś mi jeszcze mocniej.
-Nie zrobisz tego!
-Zrobię! To co, zostajesz? -mój ton zrobił się milszy. Chłopak zamknął drzwi i spojrzał na mnie niepewnie.
-Wiedziałem, że podejmiesz dobrą decyzję. To czego się napijesz? Herbaty? Już się robi.
-Zostaję tutaj tylko dlatego, że mi grozisz. -powiedział to ze znudzeniem, jakby chciał pokazać, że nie podoba mu się tu być. Co raczej było prawdą.
-Nie tylko dlatego. Dlatego, że Hazz tego chce, a on jest dla Ciebie ważny. Zayn, jeśli mogę tak do Ciebie mówić, nie jestem ślepy. Lubisz go i jesteście kolegami, może nawet przyjaciółmi. Powinniśmy się dogadać. Nie mówię o przyjaźni, chodzi mi tylko o wzajemny szacunek i akceptację. -po tych słowach chłopak patrzył na mnie przez chwilę w ciszy, po czym przytaknął porozumiewawczo. Nalałem wody do czajnika i go włączyłem. Otworzyłem górną szafkę i zacząłem szukać apteczki, czując na sobie wzrok Malika. Był podejrzliwy i nie darzył mnie szczególną sympatią. Może ma rację, bo nie traktowałem go zbyt dobrze, ale sobie na to zasłużył. Dziś to on uderzył mnie pierwszy, gdy powiedziałem, że Loczek śpi stwierdził, że kłamię bo chcę ich rozdzielić. On nie wie jednego, ja kocham Hazzę nie jak syna lub kogoś kim się opiekuję, kocham go jak kogoś, z kim chcę spędzić resztę życia. To trochę bez sensu, patrząc na różnicę wieku jaka jest między nami. Jak to mówią, nie liczy się to ile masz lat, tylko na ile się czujesz. Usiadłem naprzeciwko mulata i położyłem przed nim świeżo zaparzoną herbatę. Wziął kubek w swoją stronę i upił łyk. Nie widziałem na jego twarzy grymasu, ale podałem mu cukier. Podziękował, twierdząc, że nie słodzi. Nagle w mojej kieszenie zadzwonił telefon, wyjąłem go energicznie z nadzieją, że to Hazz. Wyświetlona nazwa mnie zdziwiła. To była moja mama, przeprosiłem grzecznie mojego gościa i oddaliłem się na odległość pozwalającą mi w spokoju porozmawiać. Pośpiesznie odebrałem połączenie. Mama bardzo ucieszyła się słysząc mój głos. Zaczęła wypytywać, dlaczego tak dawno nie rozmawialiśmy i co u mnie. Odpowiedziałem jej krótko, że dobrze. Oznajmiła, że za tydzień przyjedzie z tatą mnie odwiedzić i mają dla mnie prezent na urodziny. Co prawda, do moich urodzin zostało jeszcze ponad miesiąc, ale zapewne później nie będą mieć czasu na odwiedziny. Poprosiłem o pozdrowienie ojca i pożegnałem się. Nie ucieszyła mnie informacja o wizycie rodziców. Co im powiem o Harrym? Prawdę? Czemu miałbym kłamać? Nie powiem, że go kocham bo oni nawet nie wiedzą o mojej orientacji. Coś wymyślę, w tym momencie muszę dogadać się z Zayem. Do głowy wpadł mi pomysł.
-Chcesz się czegoś napić? -rzuciłem zbliżając się w stronę kuchni.
-Mam już herbatę, nie ...
-Chodzi mi o coś mocniejszego. -wyjaśniłem moją propozycję. Spojrzał na mnie ze zdziwieniem i wykonał ruch znaczący dla mnie jako 'jasne'. Podszedłem do lodówki i wyjąłem dwa piwa. Może nie jest mocne, ale dobre na zawieranie znajomości. Rozmawialiśmy o bzdurach, na początku było krępująco, ale potem atmosfera zrobiła się luźna. Wypiliśmy już sporo i przypomniałem sobie, że właśnie leci mecz. Poszliśmy do salonu i włączyłem telewizor. Początek drugiej połowy rozgrywki. Manchester wygrywa z Chelsea, 1:0. Okazało się, że Malik również kibicuje 'Czerwonym diabłom'. Poszedłem po chipsy i więcej gorzkiego trunku. Gdy siedzieliśmy na kanapie śmiejąc się drzwi wejściowe się otworzyły, to Harry. Chciałem rzucić się mu na szyję i powiedzieć 'kochanie, tęskniłem'. Niestety nie przy odrobinę wstawionym Maliku. Uśmiechnął się gdy zobaczył nas razem w takim humorze. Zrobiliśmy mu miejsce po środku kanapy między nami.
-Widzę, że się dogadaliście. -mówił uśmiechając się, w międzyczasie puścił mi oczki.
-Jakoś tak wyszło... Gdzie byłeś? -zapytałem.
-Cieszę się. U Danielle, jest już trochę późno, ale mam nadzieję, że się nie gniewasz. -patrzył na mnie.
-Hej, ja też tutaj jestem! -krzyknął szatyn. Wydawał się być pijany, to dziwne bo nie wypiliśmy tak dużo, mimo iż alkohol rozwiązał nam języki.
-Piliście?
-Tylko troszkę...
-Ja... Ja już pójdę. Skoro jest późno to powinienem być w domu. -widząc, że chciałem pomóc mu wstać oznajmił, iż poradzi sobie sam. Objął Hazzę na pożegnanie, a mi powiedział jedynie 'do zobaczenia'. Czy to znaczy, że się jeszcze zobaczymy? Okaże się... Dziwne, że postanowił iść tak nagle. Gdy tylko drzwi się zatrzasnęły przybliżyłem się do Loczka i oddałem się delikatnemu pocałunkowi i słodkiemu smakowi jego ust. Tęskniłem, choć nie powinienem. Nie widzieliśmy się ledwie kilka godzin. On staje się "moją własną odmianą heroiny'. Tak, to cytat ze Zmierzchu. Lubię filmy o miłości i jestem pewien, że razem z Hazzą musimy obejrzeć kilka. Po dłuższym czasie przerwałem pocałunek by móc zaczerpnąć powietrza i położyłem głowę z zagłębieniu szyi młodszego chłopaka. Biło od niego takie ciepło, dzięki któremu moje uczucia stawały się coraz mocniejsze. Nie tylko dlatego, to jedna z tych małych rzeczy, których w nim kocham.


***NIALL***

Spacerowałem wieczorem ulicami Londynu, aby zastanowić się nad moim życiem. Szczególnie nad moimi uczuciami. Czuję coś do Zayna, nie wiem tylko co to. Może tylko silna przyjaźń, lub zauroczenie. Obawiam się jednak, że się w nim zakochałem. Czemu mam się tego obawiać? Bo nie ma dla nas szans. To, że ja jestem biseksualny, nie znaczy, że całe otoczenie też. Malik jest najnormalniejszym chłopakiem, z którym niegdyś spędzałem mnóstwo czasu. Teraz to już jedynie wspomnienia. Widujemy się, ale nie tak często jak dawniej. Nie tak często jakbym chciał. Nie tak często by zadowolił mnie swoją obecnością. Cieszy mnie jednak jego zmiana. Odszedł od tych bandytów, z którymi niestety ja też miałem styczność. Wciąż może się ich bać, w każdej chwili mogą zaatakować jego lub Harrego. A co ma z tym wspólnego Harry? To dla niego Zayn się zmienił. To on go zmienił. Nie wiem jak, ale udało mu się przywrócić go do tego kim był zanim przeszedł tę duchową przemianę na gorsze. Spędzają czas razem, może i ja powinienem do nich dołączyć? Czemu nie? Jutro zaproszę ich do Nando's na obiad. Dziś w szkole pojawiły się dwie nowe uczennice, Eleanor i Natalie Calder -siostry bliźniaczki. Różnią się od siebie, dzięki czemu mogłem je zapamiętać. Nat, bo tak chce, żeby na nią mówić jest śliczna i wydaje się miła. Na dodatek wygląda na zainteresowaną moją osobą. Może ją też gdzieś zaproszę? Pomoże mi zapomnieć o Zaynie, może nawet ją pokocham? Nie chcę jej wykorzystywać, chcę po prostu zaznać odrobiny szczęścia. Może z nią mi się uda...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Trochę krótko wyszło, ale mam nadzieję, że chociaż ciekawie. Jeśli czytasz tego bloga, zapraszam do wzięcia udziału w ankiecie znajdującej się po prawej stronie. Chcę wiedzieć ilu Was tutaj jest tak na prawdę. Nie wiecie jak się cieszę z ilości wejść i komentarzy. Blog ma już ponad 5500 wyświetleń. Zaczynając tą historię nie spodziewałam się takich liczb. Bardzo Wam dziękuję za wszystko, w szczególności miłe komentarze. Tradycyjnie już nowy rozdział po Waszych 10 opiniach pod tym. W kolejnej części dodam zdjęcia o opisy nowych postaci. Chyba wiecie już o kogo chodzi. Pozdrawiam:))

22 listopada, 2012

Liebster Award


Witajcie! Zostałam nominowana do Liebster Award przez mrrrrru † ,za co dziękuję, na prawdę się nie spodziewałam. Na początku muszę przyznać, że nie bardzo wiem co to jest. Moja przygoda z blogiem rozpoczęła się dosyć niedawno. Pozwoliłam sobie skopiować wyjaśnienie:

Otóż jest to nominacja, którą otrzymuje się od innego blogera.
Trzeba odpowiedzieć na jedenaście pytań zadanych przez osobę, która nas nominowała i samemu nominować jedenaście blogów, ale żadnym z nich nie może być blog który nominował nas, a następnie poinformować ich o tym.

A więc, moje odpowiedzi na pytania:

1. Jeśli miałabyś wybierać między życiem wiecznym, ale nie znalazłabyś tej jednej jedynej osoby a miłością aczkolwiek twoje życie byłoby by bardzo krótkie, które byś wybrała ?
-Wybrałabym krótkie życie z miłością. Samotność przez dłuższy czas nie jest dla nikogo dobra, zwłaszcza przez wieczność.
2. W jakie zwierzę chciałabyś się móc przemieniać kiedy tylko zechcesz, jeżeli byłoby ci to dane ?
-Na pewno w ptaka. Może gołębia lub wróbla. W każdym razie po to, by zaznać wolności i móc po prostu odlecieć.
3. Czy kiedykolwiek w swoim życiu miałaś ochotę tak po prostu zniknąć ?
-Tak, często miewam takie chwilę i zastanawiam się wtedy jak świat by zareagował na moją nieobecność.
4. Jesteś wierzącą osobą ?
-Wierzę w Boga, ale nie specjalnie popieram kościelne poglądy. M.in o zakazie invitro i potępianiu homoseksualistów.
5. Co zrobiłabyś gdyby twój najlepszy przyjaciel/przyjaciółka wyznał/a, że jest w tobie od dawna zauroczony/a ?
-Jeśli ja bym nic nie czuła to tej osoby, to delikatnie bym to powiedziała, wytłumaczyła, że możemy wciąż być przyjaciółmi i przytuliła.
6. Jaki jest twój największy lęk ?
-Boję się wielu rzeczy, nie wiem czego najbardziej. Może straty kogoś bliskiego...
7. Jaki jest twój ideał ?
-Ideał, tak? Jeśli chodzi o człowieka, to na pewno charakter jest ważny, wrażliwość, delikatność, poczucie humoru, ten ktoś musi być dobry i nie krzywdzić innych. Przerośnięte ego również jest dla mnie odpychające..
8. Co chciałabyś w sobie zmienić ?
-Wygląd, zdecydowanie. Trochę więcej pewności siebie i odwagi również nie zaszkodzi.
9. Został ci jeden ostatni dzień życia, możesz zrobić tylko jedną rzecz. Co to będzie ?
-Pożegnanie się z ludźmi których znam, mimo iż nie lubię pożegnań. Zjadłabym też czekoladę.
10. Możesz być niewidzialna przez jeden dzień, jak to wykorzystujesz ?
-Patrzę i słucham co myślą o mnie innym, jak się zachowują gdy mnie przy nich nie ma.
11. Wolałabyś zagrać Bellę Swan czy raczej Hermionę Granger ?
-Chyba jednak Bellę. Jestem marzycielką i chciałabym takiej miłości jaka łączy ją z Edwardem i przyjaźni Jacoba. Choć magia też jest kuszącym rozwiązaniem...

Moje pytania:

1. Z jakiej decyzji podjętej w swoim życiu jesteś dumna/dumny?
2. Wybierając w sklepie przekąskę, co weźmiesz?
3. Jest w tym momencie ktoś, za kim tęsknisz?
4. Jak reagujesz na porażki?
5. Dlaczego założyłaś/założyłeś bloga?
6. Uważasz, że masz jakiś talent? Jaki?
7. Dokończ: Gdy byłam/byłem małym dzieckiem moją ulubioną zabawą było...
8. Jakie piosenki wolisz, smutne czy wesołe?
9. Jaki jest Twój ulubiony serial?
10. Na jakim instrumencie chciałabyś/chciałbyś nauczyć się grać?
11. Lepiej dogadujesz się z ludźmi starszymi od Ciebie, czy może młodszymi?

Nominowani przeze mnie:
1. Angel's Touch
2. Please, don't crying. I love you...
3. Like a Cannonball
4. Messages From a Grave...
5. Never Give Up
6. You've got that one thing
7. Small Steps
8. Because True Love Can Not Hide
9. Larry Forever and Always
10. Last Picture
11. Larry Stylinson


PS: Nowy rozdział pojawi się do końca tego tygodnia.

09 listopada, 2012

One Shot- Ja odchodzę, ty zostań...


***LOUIS***

Wreszcie podjąłem tę decyzję. Tę decyzję z którą mierzę się od dawna. Postanowiłem odejść z One Direction. Właściwie już to zrobiłem. Wczoraj załatwiłem sprawy prawne, mi.in umowa i takie tam mało znaczne bzdury. Dziś muszę powiedzieć chłopakom, że nasze drogi muszą się rozejść. Przynajmniej moja nie będzie szła już wzdłuż ich. Dlaczego to robię? Mam już dość, tego że ludzie myślą, że jestem gejem. Jestem hetero i kocham Eleanor. Ciężko mi znieść jak ludzie ją obrażają, ona czasem płacze. Nie jestem w stanie tego oglądać. Za długo na to pozwalałem. Czekam teraz w studiu nagraniowym na moich przyjaciół. Liam, Niall i Zayn już się zjawili. Oznajmiłem im, że mam coś ważnego do powiedzenia i czekamy na Harrego. Siedzimy w ciszy, ja wpatruję się w podłogę. Ciężko mi spojrzeć im w oczy i powiedzieć, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy ich opuszczam. Czego się nie robi dla miłości? Ciszę przerwały kroki chudego chłopaka z lokami. Na mój widok jego twarz się rozpromieniła, ale jego uśmiech zniknął gdy zobaczył moją minę.
-Usiądź- powiedziałem. -Mam Wam coś ważnego do powiedzenia.
-Mów już, nie strasz nas! -krzyknął blondyn uśmiechając się przy tym jak idiota.
-No dobrze, więc... Ja odchodzę z zespołu. Postanowiłem odciąć się od świata mediów i być szczęśliwym... Rozumiecie prawda?- zapytałem mając nadzieję, że tylko pokiwają twierdząco głowami.
-Ale między nami nic się nie zmieni? Dalej będzie tak samo?
-Nie Hazz... Nie do końca... -na moje słowa chłopak wybiegł z pomieszczenia z łzami w oczach. Nie czekając na nic sam postanowiłem się ewakuować widząc miny reszty. Wróciłem do mieszkania, czując, że zaczynam moje życie od nowa. El już na mnie czeka. Mam dla niej niespodziankę, na pewno się ucieszy.
-Witaj kochanie. -przywitała się i pocałowała mnie namiętnie. Oddałem pocałunek i zatopiłem się w jej ustach.
-Hmm, jakie miłe powitanie. Mam dla Ciebie niespodziankę!
-Dla mnie? Co to takiego? -zapytała rozglądając się w około w poszukiwaniu jakiegoś prezentu.
-Odszedłem z One Direction! Cieszysz się? -dziewczyna nie powiedziała ani słowa. -Zapisałem się na studia i od nowego semestru będziemy razem chodzić na uczelnię, co prawda inny kierunek... Znajdę też pracę, będziemy żyć jak normalni ludzie!- uśmiechnęła się, ale była lekko smutna. Już wkrótce przekona się do mojej decyzji i będziemy razem na zawsze.
***
Minęło już kilka tygodni od podjęcia mojej decyzji. Nie widziałem się z chłopakami ani razu od tamtego czasu. Spędzam całe dnie w domu, czekając aż moja ukochana wróci z uczelni. Właśnie kończył się kolejny odcinek Marthy Stewart i jej pomysłów na urządzenie mieszkania własnoręcznie zrobionymi rzeczami. Usłyszałem znajomy dźwięk klucza w zamku i podniosłem się z kanapy. Eleanor wbiegła szczęśliwa do domu.
-Kochanie, idziemy na zakupy! Zdałam!
-To wspaniale! Takie jak wczoraj?
-Nieee, takie jak wtedy gdy byłeś w zespole.
-Tłumaczyłem Ci już, że musimy oszczędzać. Mam co prawda sporo pieniędzy, ale nie wiadomo jak to wszystko się potoczy...
-Czyli nie pójdziemy po te śliczne szpilki za 3000 funtów?- mówiła proszącym tonem. Pokiwałem przecząco głową. Na co ona zareagowała dziwnie. Co najmniej dziwnie, zaczęła krzyczeć.
-Po co odchodziłeś z zespołu? Powiedz mi szczerze, dlaczego to zrobiłeś?
-Bo miałaś dość, że ludzie Cie obrażają, wiesz przecież, że zrobiłem to dla Ciebie...
-A czy ja kiedykolwiek narzekałam albo o to prosiłam!? Nie!? Zrozum, że teraz bez twoich pieniędzy i sławy jesteś NI-KIM! -przesylabowała ostatnie słowo co sprawiło że zabrzmiało to poniżająco.
-El, jak to? Przecież Cię kocham i ty kochasz mnie!
-Naprawdę jesteś taki głupi i ślepy?! Spójrz na siebie! Mogłabym mieć kogoś milion razy lepszego, wyglądającego jak facet a nie jak ciota, zastanów się dlaczego z tobą byłam!
-Jak to byłaś? Przecież...
-To koniec, wyprowadzam się. Rob co chcesz, ale daj mi spokój. -zniknęła za drzwiami i już po chwili wróciła z ogromną walizką. Krzyknęła tylko -Żegnaj!. -Nie mogę w to uwierzyć, ona mnie wykorzystywała. Harry kiedyś próbował mi to powiedzieć, ale spławiłem go. Miał rację. Zostałem prawie sam, bez przyjaciół, dziewczyny... Pójdę do Harrego, spróbuję mu wyjaśnić co zrobiłem i poproszę, żeby było tak jak dawniej. Potrzebuję się komuś zwierzyć z tego co się stało. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi o niej zapomnieć. Ubrałem kurtkę i buty. Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę mieszkania Hazzy. Gdy już tam dotarłem zapukałem w drzwi, usłyszałem kilka kroków i drzwi się otworzyły.
-Louis...
-Harry, ja... przepraszam, zrozumiałem że jesteśmy przyjaciółmi i nie mogę tego tak zostawić... -zacząłem mówić, ale język mi się plątał.
-Stało się coś? Eleanor Cię zostawiła? -przerwał mi nieprzejętym głosem.
-Skąd wiesz? -rzuciłem zdziwiony.
-Tak myślałem, gdyby to się nie wydarzyło nie zjawiłbyś się tu, a teraz wybacz, wyjeżdżam. -wyszedł z domu z walizką i zaczął przekręcać zamek w drzwiach.
-Hazz, dokąd jedziesz?
-Nie twoja sprawa, już nie twoja... I nie mów tak do mnie. Dla Ciebie jestem Harry, albo najlepiej Styles. -mówiąc to oddalił się, zniknął szybko z pola widzenia i zostawił mnie szlochającego pod jego domem. Otrząsnąłem się i zrozumiałem, że miał rację. Udałem się do reszty przyjaciół prosić by mi wybaczyli. Zayn nawet nie otworzył drzwi, Niall tylko się uśmiechnął, powiedział 'nie ma sprawy stary' i poszliśmy coś zjeść do Nando's. Liam natomiast stwierdził, że każdy może popełnić błąd i prosił, żebym wrócił do śpiewania. Nie zgodziłem się, chciałem żyć swoim życiem. Takim jakie zaplanowałem, tylko bez Eleanor. Dosyć szybko o niej zapominam. Była po prostu dziwką sprzedającą się za kasę. Tak na prawdę też jej nie kochałem i dzięki temu wszystkiemu zdałem sobie z tego sprawę. Wróciłem do moich zajęć, czyli oglądania telewizji i objadania się chipsami z marchewką. Po kilku dniach mojego innego życia usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Poszedłem je otworzyć. Moim oczom ukazał się Harry, wyglądał kiepsko, był blady i miał sine ze zmęczenia oczy.
-O Boże, Hazz, co Ci się stało?
-Nic Lou, nie martw się o mnie. Przepraszam za to jak Cię potraktowałem. Przemyślałem to sobie i...
-To ja tu powinienem przepraszać. I właśnie to robię, po za tym, wejdź do środka! -ruchem ręki go zaprosiłem.
-Chętnie. -minął próg i zawisnął na mojej szyi. Poczułem jego ciepło i również go objąłem.
-Napijesz się czegoś?- zaproponowałem mając nadzieję, że odmówi bo tak na prawdę nie mam już nawet torebek herbaty.
-Nie dzięki. -odetchnąłem niezauważalnie z ulgą.
-Mam pomysł, wyjdźmy na miasto i zaszalejmy tak jak dawniej! -Loczek się zgodził i wyszliśmy, powędrowaliśmy do jakiegoś wesołego miasteczka i kupiliśmy różową watę cukrową. Poszliśmy również na niezliczoną ilość karuzeli. Tak minął nam cały dzień. Brakowało mi tego. Minął miesiąc i nasze relacje były dobre. Wciąż takie jak kiedyś, tak jakby ta rozłąka nie miała miejsca. Pewnego dnia gdy byłem na uczelni zadzwonił telefon, myśląc, że to coś ważnego odebrałem. To było coś ważnego, ze szpitala, z Harrym jest źle, nie chcieli mi powiedzieć co się stało przez telefon. Szybko pojechałem tam łamiąc po drodze wszystkie przepisy drogowe. Gdy tam dotarłem spodziewałem się jakiegoś wypadku, ale lekarz powiedział, że zasłabł. Nie rozumiałem co w tym złego, więc wytłumaczono mi to. Jakiś czas temu wykryto u niego nowotwór, ale nie chciał poddać się leczeniu bo i tak by nie pomogło. Teraz znacznie mu się pogorszyło i doktor daje mu najwyżej 3 tygodnie życia. Jeśli będzie mieć szczęście. Słysząc to rozpłakałem się i usiadłem bezradnie na krześle. Pielęgniarka powiedziała mi, że się obudził i na pewno chciałby zobaczyć kogoś bliskiego. Wszedłem do ponurej sali, on się odezwał.
-Już wiesz...
-Hazz, dlaczego mi nie powiedziałeś, jesteśmy przyjaciółmi, może wtedy mogliby Cię wyleczyć, teraz jest już...
-Za późno, wiem. Gdy się dowiedziałem, też było. Nie powiedziałem bo nie chciałem twojej litości, chciałem żebyś mnie traktował jak przyjaciela, takiego przyjaciela, który jest zdrowy i nie umiera. Skoro niedługo odejdę sądzę, że muszę Ci coś wyznać.
-Co takiego? -zapytałem po czym przetarłem dłonią moje mokre od łez oczy i spojrzałem na niego.
-Lou... Ja Cię kocham. Nie jak brata czy przyjaciela, tylko jak mężczyzna kobietę, w tym wypadku Ciebie...
-Hazz, Shhhh, bo widzisz, ja chyba Ciebie też... -pocałowałem delikatnie jego usta. On oddał pocałunek. Zrozumiałem, to dopiero teraz, kiedy on ma odejść już wkrótce. Do głowy wpadł mi pomysł i uśmiechnąłem się na obraz tworzący się w mojej głowie.
-Co powiesz, na wspólną wycieczkę po Europie? -zaproponowałem odrywając się od jego ust.
-Nie wiem czy mogę stąd wyjść...
-Tym się nie martw, załatwię to. -puściłem mu oczko i poszedłem do kilku lekarzy, następnie wyjaśniłem im o co chodzi. Zgodzili się. Spakowałem swoje rzeczy i pojechałem do Harrego zabrać i jego walizkę. Wróciłem do szpitala i jak najprędzej stamtąd wyszliśmy. Loczek dostał tylko jakiś zastrzyk i pudełeczko pigułek, gdyby czuł się gorzej. Pojechaliśmy na lotnisko. Wylecieliśmy do Paryża, znaleźliśmy miły hotel i zostawiliśmy tam nasze bagaże. Poszliśmy pod wieżę Eiffla i tam wyznałem mu miłość po raz kolejny. Wydawało się, że zapomnieliśmy o czasie jaki daje nam Bóg. Po kilku dniach spędzonych nie tylko na zwiedzaniu miasta, bo przyznam, że długo nie wychodziliśmy z łóżka polecieliśmy do Włoch. Na jednej z plaż Harry wyznał mi, że boi się śmierci i że będzie tam sam. Wymusił na mnie obietnicę, że ułożę sobie życie po jego śmierci i wrócę do zespołu. Wtedy sobie przypomniałem, że oni nic nie wiedzą. Mam im to wszystko wytłumaczyć po powrocie, samotnym powrocie. Spacerując starymi uliczkami jednego z miast Hazz naglę poczuł się źle. Przewrócił się i mówił, że go boli. Trzymał się za brzuch, ja nie wiedziałem co robić, więc zadzwoniłem po karetkę, przyjechali szybko. W drodze do szpitala próbowałem się dogadać z personelem nie mówiącym po angielsku. Dojechaliśmy do ponurego budynku, zabrali go jak najprędzej do jednej z sal. Lekarz stwierdził, że mój ukochany nie dożyje poranka. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Powiedzieli mi też, że nie mogą podać mu środków przeciwbólowych. Zapytałem dlaczego, nie wyjaśnili mi tego w sposób który bym zrozumiał. Pobiegłem do sali 137, sali która miała być ostatnim pomieszczeniem widzianym przez niego. Usiadłem na krześle przy łóżku i chwyciłem jego rękę. Cierpiał, zdołał mi powiedzieć po raz kolejny że mnie kocha i że mam dotrzymać obietnic złożonych mu niedawno. Nie wiedząc co robić zacząłem opowiadać bezsensowne kawały, aby umilić mu ten ostatnie chwile, to nie pomagało. Widziałem, że się boi, w jego zielonych oczach można było dostrzec strach. Chciałem mu pomóc, ale moja gadanina nie wiele dała. W końcu powiedział cicho:
-Lou, na mnie już czas... Kocham Cię, pamiętaj o tym... -odpowiedziałem mu tym samym i pocałowałem go. Wpiłem się w jego usta po raz ostatni, nagle urządzenia zaczęły pikać i przybiegło kilka pielęgniarek.
-Przykro mi. -powiedziała jedna z nich patrząc na zegarek i zapisując coś w notesie. Płakałem, przytulając się do jego ciała. Nie było tu już mojego ukochanego, to tylko to co po sobie pozostawił na tym świecie. Dokonałem decyzji o kremacji. Jakiś czas temu wyznaczył mnie jako jednego z ludzi, którzy po za jego rodziną mogą podejmować takie decyzje. Zadzwoniłem do jego mamy, była zrozpaczona, oczywiście jej też nic nie powiedział. Po kilku dniach odebrałem urnę z jego prochami. Byliśmy razem, teraz jestem sam z pudełkiem zawierającym resztki tego co uwielbiałem. Wciąż płakałem, robiłem to od kilku dni. Wysypałem je do morza w miejscu w którym byliśmy niedawno po czym rzuciłem w tamtym kierunku bukiet czerwonych róż.  Postanowiłem dotrzymać obietnicy i wrócić do One Direction. On odszedł, ja wracam i zostanę...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Dawno nic tu nie było. Mam nadzieję, że shot Was cieszy. Rozdziału nie będzie dzisiaj, tym się nie martwcie (mam nadzieję, że jest ktoś, kto niecierpliwie czeka na dalszą część), muszę go po prostu zacząć pisać, bo jak na razie lenistwo mi nie pomaga. Ten shot powstał we współpracy z moją znajomą Kate ( @moments_96 ). Pomogła mi opracować pomysł, natchnęła mnie do pisania i dodała chęci. Mam drobną uwagę, nie wiem ile tak na prawdę osób to czyta, więc jeśli tu zaglądasz napisz komentarz pod tym postem. To może być nawet krótkie 'czytam'. Dziękuję i pozdrawiam:D