12 października, 2012
Rozdział 21
***ZAYN***
Nie wiem co mam myśleć. Wędruję teraz do domu po nocy spędzonej z Harrym. Nie w taki sposób, po prostu spaliśmy w jednym łóżku. Czułem jego zapach i ciepło ciała. Nie przeszkadzało mu to, że się do niego przytuliłem. Nie mam tylko pojęcia, dlaczego chce to ukrywać przed Doktorem Tomlinsonem. Tak naprawdę jesteśmy tylko kolegami, a może jednak czymś więcej? Mam na myśli przyjaźń. Trochę dziwnie się czułem wymykając się z jego domu wcześnie rano. Loczek miał dosyć ciekawy pomysł. Mam nadzieję, że udało nam się osiągnąć cel i Louis, bo chyba mogę tak na niego mówić, nie zorientował się. Oby tylko rodzice nie zrobili mi awantury, że wracam o tej porze. Jestem już prawie dorosły, ale oni wciąż się o mnie martwią i dbają. To dobrze, ale powinni zrozumieć, że jestem samodzielny. Po wędrówce zauważyłem mój dom, rozpocząłem szukanie kluczy. Nacisnąłem na klamkę chcąc sprawdzić, czy jest otwarte. Drzwi się otworzyły. Schowałem przedmiot, który miałem w dłoni do kieszeni. Tata siedział na kanapie, zaczął coś krzyczeć, ale nie miałem ochoty go słuchać i psuć sobie świetnego nastroju. Wytłumaczyłem, że nocowałem u kolegi i poszedłem wziąć szybki prysznic i się przebrać. Gdy skończyłem szybko wyszedłem nie żegnając się z nikim, bo nikogo nie mijałem w drodze do wyjścia. Teraz prosto do szkoły, na nudne lekcje. Chciałbym spotkać Hazzie'go i z nim porozmawiać. Tak po prostu o niczym, o bzdurach... Żeby tylko być blisko niego. Coraz bardziej zdaję sobie sprawę, że moja wcześniejsza postawa była co najmniej głupia. Nie da się uciec przed uczuciami, nie ważne jak bardzo tego się chcę... Dotarłem do budynku w którym miałem lekcję i udałem się w kierunku szafki po książki. Moja pierwsza lekcja to matematyka. Zaśmiałem się pod nosem przypominając sobie wczorajszy wieczór z Harrym. Przy sali matematycznej siedział Niall, znowu smutny i przygnębiony. Nie potrafię patrzeć, gdy mój przyjaciel się tak czymś dręczy. Dosiadłem się do niego.
-Hej Niall... -powiedziałem lekkim i spokojnym głosem.
-Oh Zayn, przestraszyłeś mnie...
-Chyba się mnie nie boisz, co? -zaśmiałem się, po czym on zrobił to samo.
-Co u Ciebie? -zapytał Irlandczyk.
-Świetnie, ale z Tobą jak widzę nie najlepiej... O co chodzi?
-To skomplikowane...
-Więc mi wytłumacz! -prawie krzyknąłem po czym chłopak sobie poszedł. Co raz mniej go rozumiem... Czyżbym się zmienił? A może to on jest inny? W ostatnim czasie nie spędzałem z nim wiele czasu, może czegoś nie zauważyłem... Zadzwonił dzwonek, a pan Kaltenborn oczywiście od razu był przy klasie. Wszedłem do sali i zająłem moja miejsce w ostatniej ławce. Siedzę tam bo wszystko rozumiem i nie potrzebuję tyle tłumaczenia co inni. Blondyn się pojawił i również usiadł na swoim miejscu. W innym rzędzie w połowie klasy. Przyglądałem się mu przez tę godzinę, ale nie zauważyłem nic niepokojącego. Matematyka się skończyła, a ja zacząłem szukać Loczka. Nie trwało to długo. Był dosyć smutny, nie zastanawiałem się czemu. Podszedłem do niego i go objąłem na przywitanie. Był zaskoczony, bo nigdy tak się nie witaliśmy. Najwyższa pora zacząć... Powiedział mi, że po południu idzie na cmentarz, chciałem mu towarzyszyć, ale stwierdził, że chce być sam. Nie mam pojęcia jak on się czuje, bo jedyna osoba która umarła w mojej rodzinie to dziadek. Kochałem go, nawet bardzo. Ale to jednak nie to samo co najbliższa rodzina, znacząca różnica między nami jest taka, że ja nie zostałem sam. On ma co prawda tego Doktorka, ale facet nie wydaje się miły. Usłyszałem kolejny dzwonek, chciałem, żeby nie dzwonił. Musiałem iść w swoją stronę i rozdzielić się z moim przyjacielem. Pozostałe godziny mijały tak samo nudno jak pierwsza. Wychodząc ze szkoły ujrzałem moich dawnych kumpli. Jeśli można było ich tak nazwać. Bardziej pasuje określenie 'znajomi od fajek'. Musiałem ich minąć, nie bałem się i pewnym krokiem przechodziłem obok chłopaków ubranych na czarno. Stało się coś niespodziewanego, jeden z nich mnie zaczepił. Zaproponował, żebym wrócił i wszystko będzie tak jak dawniej. Ja nie chcę pamiętać tego dawniej więc odmówiłem. Miałem sporo zadania więc szedłem prosto w kierunku domu.
***LOUIS***
Zrobiłem to o co prosił mnie Hazza. Poszedłem spać. Nie było to takie proste mimo zmęczenia po pracy. W głowie mam natłok myśli, wiem, że muszę z nim porozmawiać. Nie mogę tego dłużej odkładać. Nadeszła pora by przeprowadzić tą trudno rozmowę. Cały czas układam sobie różne prawdopodobne scenariusze, a mimo to wciąż nie wiem nawet jak zacząć. Postanowiłem przygotować obiad. Zajrzałem do książki kucharskiej i znalazłem jakąś rumuńską zapiekankę. Na początku wydawała się dobra, lecz patrząc na ilość pieprzu i chili zrezygnowałem. Muszę przyrządzić coś przy czym będziemy mogli rozmawiać i potrawa nie wypali nam dziury w przełyku. W przenośni oczywiście, bo z medycznego punktu widzenia to nie możliwe. Zrobiłem nudny makaron z jakimś podrzędnym sosem, którego nie chciało mi się robić. Skoczyłem do sklepu, kupiłem gotowy i podgrzałem. Obiad był gotowy na godzinę w której powinien wrócić Hazza. Czekałem i czekałem, lecz się nie pojawiał. Postanowiłem włożyć danie do piekarnika na niską temperaturę, żeby nie wystygło. Nie mam pojęcia gdzie on może być. Może to i lepiej, że się spóźnia... Mam więcej czasu żeby sobie to wszystko przemyśleć i przygotować się na ten cios. Jeśli wyzna mi prawdę i powie, że on i Zayn są razem będę mógł tylko przełknąć gorzkie łzy i życzyć mu szczęścia. Taka jest prawda... Dosyć bolesna. Po jakimś czasie drzwi się otworzyły. Zorientowałem się, że właśnie nadeszła pora na początek rozmowy. W momencie rozbolał mnie brzuch z nerwów.
-Hej Lou... -powiedział Harry. Jego głowa była spuszczona, mówiąc to lekko na mnie spojrzał i się słodko uśmiechnął. Zauważyłem, że jego oczy są lekko podpuchnięte. Czyżby płakał?
-Harry, powiedz mi gdzie byłeś...Co się stało...?
-Nic takiego... Po prostu po szkole odwiedziłem cmentarz. -nie wiedziałem, czy mam się cieszyć, że najwyraźniej był sam, czy współczuć bólu jaki chłopak odczuwa. Przytuliłem go mocno po czym uśmiechnąłem się i kazałem iść mu umyć ręce bo obiad czeka. W tym czasie poszedłem do kuchni i wyjąłem makaron i sos z piekarnika. Ucieszyłem się, gdy się okazało, że nic nie przypaliłem czekając. Chłopak wrócił i usiadł przy stole. Podałem danie na dwa talerze. Usłyszałem 'smacznego' i odpowiedziałem mu tym samym. Sos okazał się świetny jak na produkt z puszki. Kończąc jeść stwierdziłem, że nadeszła pora na tą rozmowę.
-Harry, musimy porozmawiać... -powiedziałem poważnie. Na te słowa, Loczek najwyraźniej zaczął się denerwować. Tak jak ja zresztą, chyba widac po mnie stres...
-O co chodzi? -mówiąc to wziął nasze naczynia w stronę kuchni. Poczekałem, aż wróci.
-Widzisz... To trudne, ale muszę Cię o coś zapytać... -w tym momencie zorientowałem się, że mam pod sobą bardzo twarde krzesło, chociaż zawsze wydawało się wygodne...
-Czy.. Powiem wprost. Czy podobają Ci się chłopacy? -postanowiłem nie zwlekać i wziąłem głęboki wdech zanim zadałem to pytanie. Na jego twarzy zobaczyłem dziwną minę. Jakby nie wiedział co powiedzieć.
-Ja... ja... Nick powiedział, że mam nie kłamać, więc nie mam zamiaru. Tak, podobają mi się chłopacy, a jeden szczególnie... -teraz do mnie dotarło, że to co sobie wymyśliłem to jednak prawda... Chciało mi się płakać, chociaż to ja jestem ten dorosły...
-Jak układa Ci się z Zaynem? -zadałem to pytanie chcąc uniknąć wypływu ze mnie łez.
-Co? Dlaczego tak myślisz że... że jestem z Zaynem? -był zaskoczony i oburzony tym pytaniem.
-Widziałem Was dzisiaj rano w łóżku i myślałem że...
-Lou, my jesteśmy tylko kolegami... Tym kimś kto mi się szczególnie podoba jest... Jesteś Ty! -gdy to usłyszałem zrobiłem minę jakbym chciał żeby powtórzył to co powiedział.
-Przepraszam, nie powinienem był Ci tego mówić... -kontynuował widząc, że zaniemówiłem. Postanowiłem szybko zareagować. Harry płakał i już miał wybiec, kiedy złapałem go za rękę i przybliżyłem się do niego. Na jego malinowych wargach złożyłem delikatny pocałunek i puściłem jego dłoń. On jedynie oddał pocałunek. Gdy już oderwałem się od jego ust uśmiechnąłem się lekko.
-Dobrze, że to powiedziałeś... Ja czuję to samo. -rzucił się radośnie na moją szyję. Sam nie mogłem w to uwierzyć. Spodziewałem się dowiedzieć, że on i Malik są parą, a dowiedziałem się, że on mnie kocha. Najlepsze jest to, że ja jego też. Między nami panowała cisza. Nie taka krępująca i nie przyjemna, tylko przyjemna i radosna. Byliśmy zbyt szczęśliwi, żeby powiedzieć cokolwiek. Przynajmniej ja... Poszliśmy w stronę salonu, położyłem się na kanapie i uklepałem miejsce obok siebie chcąc go zaprosić. Położył się obok mnie, a jego głowa oparła się o moje ramię łaskocząc lokami mój nos. Chciałem się uśmiechnąć, ale zdałem sobie sprawę, że robię to przez cały czas. Położyłem swoją rękę tak by objąć chłopaka. Byłem najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi. Czułem ciepło ciała osoby, którą kocham. Mam pewność, że on również czuje to samo. Kilka prostych słów skierowanych w cudzym kierunku, a dają taką radość. Ukrywanie tego było złym pomysłem, teraz już to wiem... Moje oczy zaczęły się zamykać. Zasnąłem.
Harry i Zayn byli deszczową nocą na dachu jednego z brytyjskich wieżowców. Stali naprzeciwko siebie. W pewnym momencie Malik uderzył Loczka w twarz na tyle mocno, by ten upadł. Zaczął go kopać, mój ukochany pytał dlaczego to robi, ale on nie odpowiadał i nie przerywał swojej czynności. Chciałem mu pomóc, kiedy okazało się, że nie mogę się ruszyć. Szatyn schylił się i złapał go za kołnierz. Ciągnął go za sobą i szedł w stronę krańca dachu. Zrozumiałem co to znaczy... Gdy już byli prawie na rogu, chłopak zauważył, że Hazza nie da rady stanąć na nogach. zrobił jeszcze kilka kroków do przodu. Usłyszałem 'żegnaj' z jego ust. W tym momencie puścił Hazzę. Słyszałem tylko oddalający się krzyk -Lou, Lou, kocham Cię... Pomóż mi!
-Lou, Lou! Wstawaj! -poczułem znajome mi już łaskotanie po policzku i otworzyłem oczy. Zobaczyłem twarz Harrego. Widząc, że już nie śpię lekko musnął moja wargi, przez co po całym moim ciele przeszedł przyjemny dreszcz.
-Musisz iść na dyżur, zasnęliśmy... -Powiedział wstając z kanapy i poprawiając swoje loczki.
-Ah, tak... Zapomniałem. -Przetarłem oczy i zobaczyłem, że Hazzy już przy mnie nie ma. Słyszałem chaotyczne kroki i krzątanie się po kuchni. Udałem się w tamtym kierunku.
-Co robisz? -uśmiechnął się będąc jeszcze nie do końca przebudzonym.
-Jak to co? Kolację... Za chwile musisz iść, a jeszcze nic nie zjadłeś... -To takie urocze. Nastolatek dbający o mnie niczym opiekun, którym jestem ja. Nie zdążyłem usiąść, a na stole leżały już piętrowe trójkątne kanapki. Zjedliśmy je szybko popijając herbatą. Stwierdziłem, że muszę się przebrać, bo na mojej bluzce można było znaleźć resztki sosu z obiadu. Szybko pobiegłem na górę i po kilku minutach już byłem gotowy. Przy drzwiach stał Hazza z moją torbą w ręce. Ubrałem w pośpiechu buty i kurtkę po czym podał mi potrzebny przedmiot. Przytulił mnie i pocałował namiętnie na pożegnanie.
-Hazza, proszę, obiecaj mi coś. -powiedziałem stojąc w drzwiach.
-Oczywiście, dla Ciebie wszystko.
-Nie spotkasz się z Zaynem, gdy mnie nie będzie. -przypomniałem sobie mój sen i po prostu bałem się o mojego ukochanego.
-Dobrze, a wyjaśnisz mi dlaczego? -zapytał dociekliwie.
-Teraz nie bardzo mam czas, jak wrócę to Ci wyjaśnię o co mi chodzi. -Uścisnąłem go ponownie i spojrzałem na zegarek. Powinienem się spieszyć. Wsiadłem do samochodu i zapiąłem pasy. Nie mogłem się doczekać, żeby wrócić do domu. Trochę to potrwa, a teraz muszę skupić się na pracy...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tym oto sposobem dotarłam do rozdziału 21. Najwyraźniej nowe części będą dodawane w piątki. Zwykle piszę je w środy i czwartki. Mam nadzieję, że ten post się Wam podoba. Wiem, że najwyższy czas dodać więcej Larrego. Obiecuję, że teraz historia będzie odrobinę ciekawsza, to dopiero mogę nazwać długim wstępem. Nowy rozdział tradycyjnie po 10 komentarzach, czyli pewnie tak jak zwykle po tygodniu. Piszcie komentarze i Wasze opinie, bardzo mi na nich zależy. Wszystko czytam i dziękuję za te miłe słowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
łooo ale zajebisty ^_^
OdpowiedzUsuńCzekałam na ten moment. Nareszcie. :)
OdpowiedzUsuńTak... Tak... Tak... Taaak!!! Nareszcie ten moment... Nareszcie nie mamy Harrego ....... I ........ Louisa, tyko: Larrego!!! Jej... Jaka jestem happy ;DD... I ten ich pocałunek... Czekałam na to 20 rozdziałów i nareszcie w 21 się doczekałam.... Taaak!!! Jaką mam radochę... Niecierpliwie czekam na next'a i Serdecznie zapraszam na www.just-by-me-1d.blogspot.com
OdpowiedzUsuńSama nie wiem od czego zacząć. Gdy tylko zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział od razu zabrałam się za czytanie, mimo iż mam w domu gości itd. Uwielbiam to jak piszesz, bo masz talent. Bardzo podobał mi się moment Larrego, ale z drugiej strony szkoda mi też Zayna, bo zmienił się tak dla Hazzy. Czyżby szykował nam się Ziall? ^^ Wydaje mi się ( oczywiście mogę się mylić ), że Niall jest smutny, bo Zayn nie spędza z nim już tego czasu i jest po prostu zazdrosny. Miło byłoby gdyby wszyscy byli szczęśliwi, choć nie zawsze tak jest. Z niecierpliwością czekam na następny. Love You. x
OdpowiedzUsuń{stylinson--another--world.blogspot.com}
Jedna szczera rozmowa i wszystko się wyjaśnia, chociaż z drugiej strony to może być dopiero początek. Sen Louis'a może być proroczy na co bardzo liczę i czekam. Z drugiej strony jednak jest Niall, który na 100% procent kocha Zayn'a więc mamy kwadrat Harry- Louis- Zayn- Niall!
OdpowiedzUsuńhttp://ruletheworldourslove.blogspot.com/
Yeahhh!!! Nareszcie!
OdpowiedzUsuńRozdział zajebisty <3
*************************
http://the-difficult-road-to-love-1d.blogspot.com/
http://onedirection-imaginy-pati.blogspot.com/
Noo nareszcie. Yaay. No nawet nie masz pojęcia jak się ciesze..
OdpowiedzUsuńCały czas się uśmiecham. kurde ale mi wesoło.
twój rozdział poprawił mi humor. ;d
czekam na kolejny.
kurde no.
chciałabym napisać jeszcze coś mądrego, albo przynajmniej z sensem.
ale wszystko mi wyparowało z głowy.
jestem zaskoczona..
oczywiście pozytywnie zaskoczona.
czekam na kolejny.
buziaki xx ♥
Noo super *.*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://torn-bromance.blogspot.com/
Yay! wreszcie będzie więcej Larr'ego *.*
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie i już się nie mogę doczekać nn :3
Buuu,,, tak daleko do piątku ;)
OdpowiedzUsuńSuper jak zwykle.
Ojejjku *.* ale to było słoodkiee <3 Awwww. Kocham :)
OdpowiedzUsuń