26 października, 2012

Rozdział 22


***HARRY***

Wciąż nie mogę uwierzyć w to co się stało. Mimo iż to tylko jedna, krótka rozmowa. Rozmowa, która wiele zmieniła w moim życiu. Louis mnie kocha, ja jego również. Czyżbym dostał od losu szansę na lepsze życie? Na szczęście? Jeśli w ogóle potrafiłbym być szczęśliwy po tym wszstkim co się wydarzyło jeszcze niedawno. Byłem na cmentarzu... Nie potrafiłem patrzeć na wyryte w kamieniu imiona... Imiona mojej rodziny, najbliższych mi osób. Ciężko sobie uświadomić, że one tam leżą, głęboko pod ziemią, w drewnianym pudełku zwanym trumną. Że gdyby nie ja to teraz Gem byłaby mniej więcej w połowie ciąży. Mama zapewne dbałaby o nią i może nawet cieszyła się z wnuka... Tajemnicą pozostaje, kto miał być ojcem tego dziecka... To niestety wiedziała tylko moja siostra. Jeśli wiedziała... Tego nie mogę być pewien. Zastanawiam się, dlaczego Lou zabronił mi dzisiaj spotkać się z Zaynem. Obiecałem mu, że tego nie zrobię i nie mam zamiaru go zawodzić, jednak to w pewnym sensie zastanawiające... Może się o mnie martwi, albo... albo jest zazdrosny. Styles, nie bądź głupi. Może i mnie kocha, ale na razie nie miałby powodu do zazdrości... A może jednak ma? Byłem zmęczony i chciałem się położyć. Wiedziałem, że gdy się obudzę prawdopodobnie Tommo będzie już w domu. Marzę, żeby go pocałować po raz kolejny. By go przytulić... W tym momencie usłyszałem dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego przyjaciela. Tak, to był Zayn. Odebrałem. Okazało się, że mulat chciał się spotkać. Wymigałem się kłamiąc, że źle się czuję. Właściwie to nie czułem się do końca dobrze, ale to było tylko zmęczenie. Zaproponował, że tu przyjdzie i się mną zaopiekuje. Odpowiedziałem mu, że wystarczy mi odrobina snu i jutro będę jak nowy. Umówiłem się z nim jutro po lekcjach. Gdy już się rozłączyłem, przypomniałem sobie, że jutro po południu mam spotkanie w gabinecie u Nicka. Nie miałem ochoty już do niego dzwonić, odwoływać spotkania i po raz kolejny się tłumaczyć. Moje oczy zaczęły się zamykać. Nie opierałem się ciału i już po chwili znalazłem się w objęciach morfeusza. Poczułem na swoim czole ciepło, otworzyłem delikatnie oczy i zobaczyłem światło, najwidoczniej był już poranek. Wyszeptałem 'Louis' gdy oddalał się ode mnie nie świadomy zbudzenia mnie pocałunkiem. Na dźwięk mojego głosu obrócił się w moją stronę uśmiechając się zadziornie.
-Nie chciałem Cię obudzić, śpij jeszcze. Masz trochę czasu. -powiedział spokojnie.
-Dobrze, ale ty połóż się obok mnie.  -po moich słowach chłopak nie wahała się, tylko po prostu zasnął w moich ramionach. Ja już nie spałem. Spojrzałem na zegarek i widząc godzinę wyłączyłem budzik, aby nie obudzić zmęczonego lekarza. Delikatnie wyślizgnąłem się z jego objęć i porządnie przykryłem go kołdrą na co on zareagował uśmiechając się przez sen. To był uroczy widok. Postanowiłem zachowywać się po cichu. Wyjąłem z szafy biały t-shirt, ciemne jeansy i granatową bluzkę z kapturem. Poszedłem pod prysznic. Założyłem na siebie przygotowane wcześniej ubrania, umyłem zęby i przeczesałem włosy. Będąc w kuchni napisałem krótką kartkę:
Hej Lou!
Poszedłem do szkoły, nie chciałem Cię budzić. Po lekcjach muszę iśś do Nicka, to nie daleko od szkoły, więc droga nie zajmie mi wiele czasu. Postaram się szybko wrócić. Będę tęsknić.
Twój Harry :xx
Zastanawiałem się nad podpisem, ale ten chyba był odpowiedni. Włożyłem jeszcze brązowe, eleganckie buty i przekręciłem klucz w drzwiach. Już po chwili wędrówki dotarłem do szkoły. Rozmyślając nad różnymi rzeczami czas mija szybciej. Ledwo wchodząc do szkoły spotkałem Zayna zarzucającego mnie pytaniami jak się czuję. Widocznie się martwił .Powinienem był wymyślić coś bardziej wyszukanego, ale trudno. Wyjaśniłem, że nic mi nie jest i po szkole idę do lekarza. Myślał, że chodzi o jakiegoś zwykłego więc wyjaśniłem mu, że mam wizytę u psychologa. Powiedziałem też, że dzisiaj chyba nie damy rady się spotkać. Zasmuciło go to, ale uśmiechnąłem się do niego po czym on oddał uśmiech. Lubiłem wywoływać na twarzach ludzi zadowolenie, nie wiem jak to działa, ale działa. Często, gdy coś przeskrobałem to się podlizywałem mamie, widziała to, ale mimo wszystko poddawała się mojej sztuczce. Lekcje mijały jak zwykle. Nic ciekawego poza kilkoma kartkówkami na które na szczęście zdążyłem się przygotować, choć sam nie wiem kiedy. Po ostatnim dzwonki popędziłem w stronę gabinetu Doktora Grimshawa, stwierdziłem, że chcę jak najszybciej wrócić do domu, do mojego Lou. W trakcie wizyty poi raz kolejny opowiedziałem mu dalszą część historii mojego życia. Tak naprawdę to idzie nam bardzo powoli, bo on dużo chce wiedzieć, znać szczegóły i moje odczucia związane z wydarzeniami. To jego praca, a ja na razie nie jestem w stanie ocenić postępów, bo ich nie widzę. Pacjenci ponoć nie widzą własnej poprawy, tak też jest w moim przypadku. Po półtorej godziny Nick powiedział, że mogę już iść. Życzył mi miłego dnia, był entuzjastycznie podchodzącym do swojej pracy człowiekiem. Po wyjściu z poradni psychologicznej, o zgrozo, jak to brzmi... Wychodząc stamtąd wprost pędziłem w stronę domu. Gdy tylko do niego dotarłem i otworzyłem drzwi mój nos poczuł zapach obiadu. Zdjąłem buty i rzuciłem torbę w kąt. Po kuchni krzątał się Tommo.
-Już jesteś? Tak wcześnie? Obiad jeszcze nie gotowy, idź umyj ręce i... -nie skończył mówić, bo zamknąłem jego usta pocałunkiem. Objąłem go w pasie, a on położył swoje ręce na moich ramionach. W końcu oderwaliśmy się od siebie. Wciął stałem obok niego jak wbetonowany. Patrzył ma mnie z lekkim uśmiechem. Musiałem wyglądać dosyć dziwnie. Przypomniałem sobie co mówił. Poszedłem w stronę łazienki, jak się później okazało dokładnie w jej odwrotnym kierunku, mimowolnie machnąłem rękoma i ponownie przeszedłem obok kuchni bez słowa. Louis miał spory ubaw widząc, jak mylę kierunki... Gdy już umyłem ręce, wróciłem do pomieszczenia, w którym znajdował się 'kucharz'. Zaśmiałem się sam z siebie widząc, że BooBear dalej zwija się ze śmiechu na podłodze. To nie było takie zabawne, ale jego poczucie humoru było co najmniej dziwne. Najdziwniejsze było to, że kiedy on się śmiał to ja też. Posiłek był już gotowy, a ja patrząc na zawartość garnka uśmiechnąłem się sztucznie. Louis przyrządził makaron. Nic w tym niezwykłego, bo jedyne co on gotuje to makaron. Mimo, iż jem go dosyć często jest bardzo smaczny. Gdy zjedliśmy Louis pozbierał naczynia.
-Lou, powiesz mi dlaczego nie chciałeś, żebym spotkał się z Zaynem? -zapytałem o to bo to pytanie nurtuje mnie od wczoraj.
-Może uznasz mnie za wariata, ale miałem zły sen. Zły sen z tobą i Zaynem. Boje się, że to będzie prawda, a ja nie chcę Cię stracić, nie w ten sposób... -przytulił mnie, a mi do oczu napływały łzy na samą myśl o stracie. Doskonale wiem, ja to jest, gdy osoba, którą kochasz odchodzi.
-Nie mam zamiaru Cię opuszczać. Nie teraz, nie nigdy. -przytuliłem go mocniej, czułem jak z moich oczu wypływają pojedyncze łzy. Trwaliśmy w uścisku jeszcze jakiś czas. Kiedy nagle Tommo radosnym tonem przerwał ten moment.
-Co dzisiaj robimy?
-A co mamy robić? -zapytałem wycierając oczy z łez i próbując się uśmiechnąć.
-No nie wiem, nie masz przypadkiem pracy domowej?
-Owszem, mam. Ale to chyba nie jest zajęcie dla nas, tylko dla mnie. -zaśmiałem sie, na co on odpowiedział tym samym.
-Może, ale ja chętnie Ci pomogę. To co, idziemy?
-Gdzie? -nie zrozumiałem sens wypowiedz BooBear'a.
-Jak to gdzie? Na górę odrabiać lekcje. -to zajęcie wydawało mi się niezbyt miłe. Myślałem bardziej o spacerze, albo wspólnym obejrzeniu jakiegoś filmu, ale skoro nalegał. Do zrobienia miałem referat z biologii. Może jednak dobrze, że Louis zaproponował mi pomoc, bo jako lekarz na tym zna się najlepiej. Temat był bardzo... ciekawy. 'Bezpłciowe rozmnażanie się organizmów'. Pamiętałem z lekcji o co w tym chodzi, ale Tommo próbował mnie zanudzić opowiadaniem wszystkiego co wie na ten temat. Nie wiem ile minęło czasu, ale najwyraźniej bardzo dużo. Już w połowie przestałem go słuchać, ale on najwyraźniej tego nie zauważył bo dalej z zainteresowaniem tłumaczył mi wszystko, a ja jedynie potakiwałem głową. Moje oczy się zamykały, wiem że nie powinienem zasypiać w trakcie nauki, na dodatek nauki z Louisem, ale to było silniejsze ode mnie. Nudy dały za wygraną. Obudził mnie wrzask dobiegający z dołu. Spojrzałem na krzesło, na którym siedział BooBear, ale go nie było. Szybko przetarłem oczy i doprowadziłem się do porządku. Schodząc po chodach widziałem Zayna i Louisa kłócących się.
-Co tutaj się dzieje? -krzyknąłem tak, że oboje spojrzeli w moją stronę. Zobaczyłem ich twarze i tego było już za wiele. Tommo ciekła krew z nosa, z Malik miał czerwone od uderzenia oko. Oboje zaczynali się bezsensownie tłumaczyć. Podjąłem dziwną decyzję, ale trudno.
-Dlaczego nie możecie po prostu się lubić? Albo chociaż tolerować i szanować. Oboje znaczycie dla mnie wiele i raniąc siebie nawzajem ranicie mnie. Zrozumcie to!
-Ale Harry, ja... -zaczął mówić mulat.
-Nie chcę tłumaczeń, wychodzę. Mam nadzieję, że gdy wrócę będziecie ze sobą normalnie rozmawiać, albo chociaż nie pozabijacie się nawzajem. -trzasnąłem drzwiami i szczerze mówiąc nie obchodziło mnie to co się tam stanie. Miałem nadzieję, że moja krótka przemowa dała im coś do zrozumienia. Nie wiem dlaczego tak postąpili. Dowiem się innym razem. Kocham Louisa i przyjaźnię się z Zaynem. Nie powinni ze sobą walczyć, bo są dwoma z trzech najbliższych mi osób. Kierunek w którym zmierzałem to właśnie ta trzecie osoba. Danielle. Dawno jej nie widziałem. Jak mogłem zapomnieć, że jej brat wylądował w szpitalu... Nawet nie zadzwoniłem co się stało. Przyspieszyłem kroku czując się winnym, chciałem ją jak najszybciej przeprosić. Powinienem był okazać troskę, w końcu ona jest ważna w moim życiu. Bardzo mi pomogła, a ja opuściłem ją w trudnej chwili. Po chwili byłem już przed jej domem. To nie było daleko. Ogólnie od domu Louisa jest blisko w większość miejsc. Zapukałem do drzwi i otworzyła mi dawno nie widziana mulatka z uśmiechem na ustach.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Więc wreszcie napisałam kolejną część. Przepraszam, że z takim opóźnieniem, ale brak mi weny i chęci. Ten rozdział jest taki wymuszony i na dodatek krótki. Jestem pod wrażeniem ilości wyświetleń bloga, bo ta liczba rośnie niezwykle szybko. Co do nowego rozdziału, pojawi się tradycyjnie po co najmniej 10 komentarzach pod tą notką. Nie wiem tylko kiedy, brak mi weny, więc możecie się spodziewać, że niczego tu nie będzie w  najbliższym tygodniu, może podczas długiego weekendu coś napiszę, ale nie obiecuję. Kończę to moje zanudzanie i mam nadzieję, że rozdział Wam się podoba.

11 komentarzy:

  1. Oameamom - wyraża więcej niż tysiąc słów... Rozdział booooski... Ale ty masz ogromny talent... Nie masz weny?? Ja nawet jak mam wene nie pisze tak dobrze jak Ty... Cudooo... Jestem ciekawa jakie będą dalsze losy Larrego i co z Zayn'em?? Uhh... Ta ciekawość ;DD Niecierpliwie czekam na next'a który mam nadzieję ukaże się szybciej... Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na www.just-by-me-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. I rozpoczął się trójkąt chociaż na pewno do niego dołączy Niall. Nie masz weny? To niech Lou i Niall'a połączy układ polegający na oddzieleniu Zayn'a od Harry'ego.
    http://ruletheworldourslove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ty nie masz weny to ja jestem księdzem...;D Rozdział zaje boooskiiii....Czekam na kolejną część ;*

    Zapraszam do mnie:
    http://onedirection-imaginy-pati.blogspot.com/2012/10/liam.html

    OdpowiedzUsuń
  4. uu.. Zayn jest chyba zazdrosny xdd :D Jak na kogoś, kto nie ma weny to bardzo udane rozdziały piszesz :3 Czekam na nn :)

    http://larry-stylinson-cos-we-are-the-same.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny! Zayn jest chyba zazdrosny o Harry'ego. xx Czekam na następny. : )


    http://its-to-hard-to-not-love-you.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Super dziewczyno.. Masz prawdziwy talent ! CZekam na next'a ! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. kooooochaaaaam ! Daaaaleeej ! ;d

    OdpowiedzUsuń
  8. Dawaj to dalej. To genialne jest :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham Cie ! <3 Next !

    OdpowiedzUsuń
  10. Next, Next, Next dziewczyno !!! <3 :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Masakra niech Zayn oddawali się od harry'ego

    OdpowiedzUsuń