05 października, 2012

Rozdział 20


***HARRY***

Na reszcie koniec mojego spotkania z psychologiem. To bolesne wizyty odświeżające ledwo zagojone blizny. Jeśli w ogóle można powiedzieć, że moje rany się zagoiły. Louis ma dyżur, a ja siedzę sam w pustym domu i męczę się z matmą... Dlaczego nie potrafię zrobić nawet prostszych zadań? Przyznaję, to przedmiot z którym radzę sobie najgorzej z wszystkich. Chyba zgłoszę jutro brak zadania... Nie mam ochoty męczyć się z tym nie wiem jak długo. Za oknem słońce dopiero zachodziło. Ciekawe czy Zayn już tutaj był. Mam nadzieję, że Tommo nic mu nie zrobił. Może powinienem do niego wpaść? Trochę rozrywki by mi się przydało. Bardzo miło spędzamy razem czas. Z tą myślą wstałem z krzesła na którym siedziałem do tej pory i zgasiłem światło w moim pokoju. Ubrałem się odpowiednio i zamknąłem drzwi na klucz. Szedłem w stronę domu Malika. Tą drogę łatwo zapamiętać. Nie spieszyłem się, spodobał mi się zachód słońca. Właściwie nie było go widać, ale niebo miało lekko czerwony kolor i robiło się ciemno. Dotarłem do domu mulata. Nacisnąłem dzwonek, ale nikt nie otwierał. Zrobiłem to po raz drugi. W tym momencie wreszcie ktoś szedł w moją stronę. Zobaczyłem mojego nowego kolegę. On na mój widok również się rozpromienił. Przywitał się i wpuścił mnie gestem ręki. Wyglądało na to, że nikogo oprócz niego nie było. Tak jak u mnie. Jakaś epidemia zostawiania nastolatków samych w domach wieczorami się szerzy.
-Miałem nadzieję, że wpadniesz. Doktor przekazał Ci wiadomość ode mnie?
-Zaraz zaraz... Jaką wiadomość? Byłeś u mnie wcześniej? -zaskoczyła mnie ta informacja od chłopaka. Chociaż wiedziałem, że przyjdzie. Miałem nadzieję, że to się nie wydarzyło... Że zapomniał.
-Więc Ci jej nie przekazał... Harry, on prawie mnie pobił. Chciałem tylko zapytać czy jesteś w domu, a on się na mnie rzucił. Tak po prostu...
-Powinienem był mu wyjaśnić kilka spraw... Zupełnie wypadło mi to z głowy. On myśli, że ty się nie zmieniłeś, że jesteś taki jak kiedyś. -moja twarz posmutniała i spuściłem głowę w dół. W tym momencie Zayn podszedł do mnie bliżej, chwycił mój podbródek i uniósł go do góry patrząc mi w oczy.
-Hazzie, już taki nie jestem. I nie będę. Rozchmurz się. -uśmiechnął się delikatnie mówiąc to. Potrzebowałem tych słów, pewności, że to prawda, a nie moje wymysły. Wydawał się szczery na każdym kroku. Chciałem powiedzieć coś, by odskoczyć od tematu.
-Jak Ci idzie nauka? -strzał w dziesiątkę. Temat szkoły. Nie mogłem powiedzieć nic lepszego?
-Świetnie, już skończyłem na dzisiaj, a Tobie?
-Kiepsko z matmą... Ale to nic nowego... -wiedział, że to moja pięta Achillesowa, więc po prostu powiedziałem prawdę. Wiedział, bo zawsze się mną interesował i czułem, że jego znajomi mnie obserwowali. Tak też było. W klasie jest jeden z dawnych zwolenników Malika. Teraz znaleźli nowego przywódcę bandy.
-Jeśli chcesz to mogę Ci pomóc... Zgadzasz się? -zaskoczył mnie. Chciał mnie czegoś nauczyć. Stwierdziłem, że i tak nie mam nic innego do roboty i przyszedłem tu z chęcią spędzenia z nim miło czasu. Odrabianie lekcji nie jest miłe, no cóż...
-To dla Ciebie nie problem? -zapytałem niepewnie, sugerując, że się zgadzam.
-Skąd! Więc idziemy do Ciebie, potrzebne nam twoje książki. -chwilę się zastanowiłem. Louis wróci dopiero późno w nocy, a właściwie rano, więc nic się nie stanie gdy zaproszę Zayna na kilka godzin. Pokiwałem głową, zauważyłem, że wciąż byłem w kurtce. Poczekałem, aż mój kolega się ubrał i wyszliśmy z domu. Było już dość ciemno, lecz nie chłodno. Latarnie oświetlały ulice Londynu pomagając ludziom odnaleźć drogę do domu, sklepu czy też pracy. Szliśmy w ciszy. Tej dobrej ciszy. Zawsze gdy tylko
panuje spokój przypominam sobie Anne i Gem. Najwyższa pora po raz kolejny odwiedzić miejsce ich spoczynku. Nie byłem tam od ostatniego razu z Tommo. Jutro po szkole je odwiedzę. Dotarliśmy już do domu. Rozpocząłem moje grzebanie po kieszeniach w celu znalezienia kluczy. Gdy już mi się to udało przekręciłem zamek po czym otworzyłem drzwi. Zaświeciłem światło przy wyjściu i powiedziałem do mojego towarzysza 'wejdź'. Zdjęliśmy buty i okrycie wierzchnie.
-Napijesz się czegoś? Wody, soku, herbaty? Są też ciasteczka...- zaproponowałem gościowi poczęstunek.
-Może być sok, jeśli to nie problem.- przerwał mi. Poszedłem do kuchni i nalałem soku pomarańczowego do szklanki. Podałem ją chłopakowi. -Więc z jakim tematem masz problem? -kontynuował i przeszedł do sedna sprawy. Nie wiedziałem co mu odpowiedzieć, bo tak na prawdę mam problem z prawie wszystkim.
-Ogólnie nie jestem dobry z matmy, ale najgorzej mi idzie algebra. -powiedziałem szczerze.
-Więc nauczę Cię algebry... -uśmiechnął się i potarł ochoczo dłonie.
-Chodźmy na górę. -po tych słowach Zayn spojrzał na mnie pytająco, nie wiedząc do końca w którą to stronę. Poszedłem pierwszy do mojego pokoju, a on tuż za mną. Gdy już tam dotarliśmy zachęciłem go, aby usiadł na łóżku. Sam wziąłem książkę, zeszyt, notes i kilka długopisów oraz ołówków. Zająłem miejsce na przeciwko niego. Zaczął mi powoli wyjaśniać na czym polega ta czarna magia zwana matematyką. O dziwo rozumiałem coraz więcej i stawało się to dla mnie całkiem proste. Byłem już zmęczony. Gdy Malik wziął szklankę by upić kilka łyków napoju, przypadkiem wylał go na moją koszulkę. Zaczął mówić, że to nie chcący, a ja potrafiłem się tylko śmiać... Gdy to zauważył sam wybuchnął śmiechem. Rzuciłem się na niego łaskocząc jego umięśniony brzuch. On oddał mi zabawę i w tym momencie oboje śmialiśmy się jak opętani. Już po pewnym czasie znalazłem jego wrażliwe miejsca, on moje również. To były głównie stopy, brzuch i pachy... Gdy się zmęczyłem położyłem się na miejscu obok niego. Zorientowałem się, że wciąż mam na sobie mokrą koszulkę. Zdjąłem ją szybko i przykryłem się ciepłą kołdrą, mulat zrobił to samo. Widocznie był tak wykończony jak ja. Na pościeli leżały rzeczy do nauki, zrzuciłem je na ziemię po czym zapadłem w błogi sen.


***LOUIS***

Wracałem samochodem do domu. Byłem zmęczony po całonocnej pracy. Ostatnio dostaję mniej poważne przypadki typu złamana ręka lub operacja wyrostka robaczkowego. Gdy już dojechałem do domu zaparkowałem na podjeździe. Otworzyłem dom po czym zdjąłem buty i płaszcz. Nalałem wody do czajnika i włączyłem go by woda się zagotowała. W między czasie postanowiłem sprawdzić czy mój Hazza śpi. Zobaczyłem, że w jego pokoju świeci się lekkie światło. Nacisnąłem delikatnie na klamkę i przekroczyłem prób sypialni nastolatka. Nie mogłem uwierzyć w to co widziałem. Zamurowało mnie. Na łóżku spał półodkryty Harry, a na jego nagiej klatce piersiowej leżał Zayn Malik przykryty po szyję kołdrą. Co tu się stało? Czyżby oboje byli bez ubrań? Po cichu wymknąłem się z tego pomieszczenia. Zabolał mnie ten widok. Czuję zarazem zazdrość, żal i smutek. Chociaż nie mam być o co zazdrosny bo przecież jestem tylko jego opiekunem. Kocham go tak mocno i martwię się, że mulat go skrzywdzi po raz kolejny. Dosyć oczywistą opcją jest możliwość, że są parą. Nie mogę dopuścić do tego, by Loczek po raz kolejny cierpiał. Musze dyskretnie z nim porozmawiać o jego uczuciach do tego bandyty. Poczekam, aż się obudzą i mój wychowanek coś mi wyjaśni. Moja miłość jest zbyt wielka, abym chciał go rozdzielać z kimś, kto da mu szczęście. Nawet jeśli ja wtedy będę cierpieć... Zaparzyłem herbatę i spojrzałem na zegarek. Jeszcze godzina i powinien zadzwonić jego budzik. Będę udawał, że nic nie wiem i poczekam, aż on mi wszystko wytłumaczy, lub nie jeśli nie zechce. Tak będzie najlepiej. Rozmyślałem tak jeszcze przez jakiś czas, gdy nagle moim oczom ukazał się Lokowaty chłopak. Był dosyć zdziwiony moją obecnością.
-Lou, co ty tu robisz? -zapytał.
-Mieszkam. -rzuciłem sarkastycznie.
-Ale, ty miałeś całonocny dyżur i powinieneś odpoczywać. Czemu nie śpisz?
-Chciałem się z tobą przywitać. Zrobić Ci jakieś śniadanie? -robiłem tak jak sobie obiecałem, będę udawał, że o niczym nie wiem.
-Tak, możesz. Ja, ja pójdę na górę się przebrać i za chwilę wrócę. -zareagował niepewnie. Postanowiłem przygotować zwykłą jajecznicę. Wziąłem z szafki patelnię i kilka jajek z lodówki. Zacząłem przygotowywać posiłek, po czym Harry zdążył już wrócić.
-Louis, mógłbyś mi pomóc z referatem na biologię? Przypomniałem sobie, że jest na dzisiaj. Nie bardzo rozumiem temat.
-Nie wiedziałem, że masz dzisiaj tę lekcję. Ale oczywiście, tylko najpierw zjedzmy w spokoju. -po tym jak to powiedziałem, usiadł przy stole nerwowo stukając palcami o blat. On coś kombinuje. Dowiem się co. Nałożyłem danie na talerze i podałem kubki z zaparzoną w między czasie herbatą. Szybko skonsumowaliśmy nasze śniadanie. Loczek spojrzał na mnie i wiedziałem o co chodzi. Szliśmy schodami na górę. Gdy dotarliśmy do jego pokoju, nie było tu już Zayna. Chłopak natomiast zamknął drzwi i rozpoczął szukanie czegoś w szafce. Wyciągnął zeszyt i usiadł na łóżku, ja usiadłem obok niego. W tym momencie usłyszałem lekkie trzaśnięcie drzwi wyjściowych. Teraz zrozumiałem.
-Hmmm, widocznie coś mi się pomyliło... Nie było żadnego referatu. -mówił pod nosem Hazza, przeglądając zeszyt.
-Powinienem już iść bo się spóźnię... -kontynuował. Przytulił mnie lekko i szepnął 'będę tęsknić, odpocznij', po czym zniknął za drzwiami i zostawił po raz kolejny ze zburzonymi myślami...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po raz kolejny przepraszam, że musieliście długo czekać. Mam nadzieję, że rozdział jest wystarczająco ciekawy by wynagrodzić Wam oczekiwanie. Chcę podziękować za każdy komentarz jaki dodajecie. Gdyby nie one nie wiem czy historia byłaby kontynuowana. Niestety nie wiem kiedy dodam następną część i obiecanego już dawno shota. Może zdecydujcie co chcecie najpierw-> piszcie. Nowy post tak jak zwykle po 10 opiniach.

11 komentarzy:

  1. haha końcówka najlepsza :D http://larry-stylinson-cos-we-are-the-same.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Powinni sobie wszystko szczerze wyjaśnić, ich zachowanie przypomina trochę zabawę w kotka i myszkę.

    http://ruletheworldourslove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ooo... Biedny Lou... Widok Harrego i Zayn'a w jednym łóżku musiałbyć straszny... Ja sama nie wiem czy wolałabym aby Harry był z Lou czy Zayn'em... Ale pewnie będzie (tak jak nazwa bloga wskazuje) z Louis'em... Rozdział jest Boooski... Uwielbiam twoje opowiadanie... Jesteś moją idolką... nawet nie wiesz jak bardzo Cię podziwiam... Bardzooo niecierpliwie czekam na next'a... Serdecznie zapraszam na www.just-by-me-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu ja sie śmiałam : O
    Zajebiste :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Kontynuuj opowiadanie koniecznie :) Jest super!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    Zapraszam do siebie www.stylinson--another--world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny :)
    Zapraszam do mnie :
    http://vas-happenin-boy.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Z każdym rozdziałem coraz lepiej gratulacje ;**

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny, nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam^^

    Też piszę o Larrym:
    http://larrychangingmyworld.blogspot.com/
    Jeśli masz ochotę to wpadnij i powiedz co sądzisz :D

    OdpowiedzUsuń