09 listopada, 2012

One Shot- Ja odchodzę, ty zostań...


***LOUIS***

Wreszcie podjąłem tę decyzję. Tę decyzję z którą mierzę się od dawna. Postanowiłem odejść z One Direction. Właściwie już to zrobiłem. Wczoraj załatwiłem sprawy prawne, mi.in umowa i takie tam mało znaczne bzdury. Dziś muszę powiedzieć chłopakom, że nasze drogi muszą się rozejść. Przynajmniej moja nie będzie szła już wzdłuż ich. Dlaczego to robię? Mam już dość, tego że ludzie myślą, że jestem gejem. Jestem hetero i kocham Eleanor. Ciężko mi znieść jak ludzie ją obrażają, ona czasem płacze. Nie jestem w stanie tego oglądać. Za długo na to pozwalałem. Czekam teraz w studiu nagraniowym na moich przyjaciół. Liam, Niall i Zayn już się zjawili. Oznajmiłem im, że mam coś ważnego do powiedzenia i czekamy na Harrego. Siedzimy w ciszy, ja wpatruję się w podłogę. Ciężko mi spojrzeć im w oczy i powiedzieć, że po tym wszystkim co razem przeszliśmy ich opuszczam. Czego się nie robi dla miłości? Ciszę przerwały kroki chudego chłopaka z lokami. Na mój widok jego twarz się rozpromieniła, ale jego uśmiech zniknął gdy zobaczył moją minę.
-Usiądź- powiedziałem. -Mam Wam coś ważnego do powiedzenia.
-Mów już, nie strasz nas! -krzyknął blondyn uśmiechając się przy tym jak idiota.
-No dobrze, więc... Ja odchodzę z zespołu. Postanowiłem odciąć się od świata mediów i być szczęśliwym... Rozumiecie prawda?- zapytałem mając nadzieję, że tylko pokiwają twierdząco głowami.
-Ale między nami nic się nie zmieni? Dalej będzie tak samo?
-Nie Hazz... Nie do końca... -na moje słowa chłopak wybiegł z pomieszczenia z łzami w oczach. Nie czekając na nic sam postanowiłem się ewakuować widząc miny reszty. Wróciłem do mieszkania, czując, że zaczynam moje życie od nowa. El już na mnie czeka. Mam dla niej niespodziankę, na pewno się ucieszy.
-Witaj kochanie. -przywitała się i pocałowała mnie namiętnie. Oddałem pocałunek i zatopiłem się w jej ustach.
-Hmm, jakie miłe powitanie. Mam dla Ciebie niespodziankę!
-Dla mnie? Co to takiego? -zapytała rozglądając się w około w poszukiwaniu jakiegoś prezentu.
-Odszedłem z One Direction! Cieszysz się? -dziewczyna nie powiedziała ani słowa. -Zapisałem się na studia i od nowego semestru będziemy razem chodzić na uczelnię, co prawda inny kierunek... Znajdę też pracę, będziemy żyć jak normalni ludzie!- uśmiechnęła się, ale była lekko smutna. Już wkrótce przekona się do mojej decyzji i będziemy razem na zawsze.
***
Minęło już kilka tygodni od podjęcia mojej decyzji. Nie widziałem się z chłopakami ani razu od tamtego czasu. Spędzam całe dnie w domu, czekając aż moja ukochana wróci z uczelni. Właśnie kończył się kolejny odcinek Marthy Stewart i jej pomysłów na urządzenie mieszkania własnoręcznie zrobionymi rzeczami. Usłyszałem znajomy dźwięk klucza w zamku i podniosłem się z kanapy. Eleanor wbiegła szczęśliwa do domu.
-Kochanie, idziemy na zakupy! Zdałam!
-To wspaniale! Takie jak wczoraj?
-Nieee, takie jak wtedy gdy byłeś w zespole.
-Tłumaczyłem Ci już, że musimy oszczędzać. Mam co prawda sporo pieniędzy, ale nie wiadomo jak to wszystko się potoczy...
-Czyli nie pójdziemy po te śliczne szpilki za 3000 funtów?- mówiła proszącym tonem. Pokiwałem przecząco głową. Na co ona zareagowała dziwnie. Co najmniej dziwnie, zaczęła krzyczeć.
-Po co odchodziłeś z zespołu? Powiedz mi szczerze, dlaczego to zrobiłeś?
-Bo miałaś dość, że ludzie Cie obrażają, wiesz przecież, że zrobiłem to dla Ciebie...
-A czy ja kiedykolwiek narzekałam albo o to prosiłam!? Nie!? Zrozum, że teraz bez twoich pieniędzy i sławy jesteś NI-KIM! -przesylabowała ostatnie słowo co sprawiło że zabrzmiało to poniżająco.
-El, jak to? Przecież Cię kocham i ty kochasz mnie!
-Naprawdę jesteś taki głupi i ślepy?! Spójrz na siebie! Mogłabym mieć kogoś milion razy lepszego, wyglądającego jak facet a nie jak ciota, zastanów się dlaczego z tobą byłam!
-Jak to byłaś? Przecież...
-To koniec, wyprowadzam się. Rob co chcesz, ale daj mi spokój. -zniknęła za drzwiami i już po chwili wróciła z ogromną walizką. Krzyknęła tylko -Żegnaj!. -Nie mogę w to uwierzyć, ona mnie wykorzystywała. Harry kiedyś próbował mi to powiedzieć, ale spławiłem go. Miał rację. Zostałem prawie sam, bez przyjaciół, dziewczyny... Pójdę do Harrego, spróbuję mu wyjaśnić co zrobiłem i poproszę, żeby było tak jak dawniej. Potrzebuję się komuś zwierzyć z tego co się stało. Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi o niej zapomnieć. Ubrałem kurtkę i buty. Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę mieszkania Hazzy. Gdy już tam dotarłem zapukałem w drzwi, usłyszałem kilka kroków i drzwi się otworzyły.
-Louis...
-Harry, ja... przepraszam, zrozumiałem że jesteśmy przyjaciółmi i nie mogę tego tak zostawić... -zacząłem mówić, ale język mi się plątał.
-Stało się coś? Eleanor Cię zostawiła? -przerwał mi nieprzejętym głosem.
-Skąd wiesz? -rzuciłem zdziwiony.
-Tak myślałem, gdyby to się nie wydarzyło nie zjawiłbyś się tu, a teraz wybacz, wyjeżdżam. -wyszedł z domu z walizką i zaczął przekręcać zamek w drzwiach.
-Hazz, dokąd jedziesz?
-Nie twoja sprawa, już nie twoja... I nie mów tak do mnie. Dla Ciebie jestem Harry, albo najlepiej Styles. -mówiąc to oddalił się, zniknął szybko z pola widzenia i zostawił mnie szlochającego pod jego domem. Otrząsnąłem się i zrozumiałem, że miał rację. Udałem się do reszty przyjaciół prosić by mi wybaczyli. Zayn nawet nie otworzył drzwi, Niall tylko się uśmiechnął, powiedział 'nie ma sprawy stary' i poszliśmy coś zjeść do Nando's. Liam natomiast stwierdził, że każdy może popełnić błąd i prosił, żebym wrócił do śpiewania. Nie zgodziłem się, chciałem żyć swoim życiem. Takim jakie zaplanowałem, tylko bez Eleanor. Dosyć szybko o niej zapominam. Była po prostu dziwką sprzedającą się za kasę. Tak na prawdę też jej nie kochałem i dzięki temu wszystkiemu zdałem sobie z tego sprawę. Wróciłem do moich zajęć, czyli oglądania telewizji i objadania się chipsami z marchewką. Po kilku dniach mojego innego życia usłyszałem ciche pukanie do drzwi. Poszedłem je otworzyć. Moim oczom ukazał się Harry, wyglądał kiepsko, był blady i miał sine ze zmęczenia oczy.
-O Boże, Hazz, co Ci się stało?
-Nic Lou, nie martw się o mnie. Przepraszam za to jak Cię potraktowałem. Przemyślałem to sobie i...
-To ja tu powinienem przepraszać. I właśnie to robię, po za tym, wejdź do środka! -ruchem ręki go zaprosiłem.
-Chętnie. -minął próg i zawisnął na mojej szyi. Poczułem jego ciepło i również go objąłem.
-Napijesz się czegoś?- zaproponowałem mając nadzieję, że odmówi bo tak na prawdę nie mam już nawet torebek herbaty.
-Nie dzięki. -odetchnąłem niezauważalnie z ulgą.
-Mam pomysł, wyjdźmy na miasto i zaszalejmy tak jak dawniej! -Loczek się zgodził i wyszliśmy, powędrowaliśmy do jakiegoś wesołego miasteczka i kupiliśmy różową watę cukrową. Poszliśmy również na niezliczoną ilość karuzeli. Tak minął nam cały dzień. Brakowało mi tego. Minął miesiąc i nasze relacje były dobre. Wciąż takie jak kiedyś, tak jakby ta rozłąka nie miała miejsca. Pewnego dnia gdy byłem na uczelni zadzwonił telefon, myśląc, że to coś ważnego odebrałem. To było coś ważnego, ze szpitala, z Harrym jest źle, nie chcieli mi powiedzieć co się stało przez telefon. Szybko pojechałem tam łamiąc po drodze wszystkie przepisy drogowe. Gdy tam dotarłem spodziewałem się jakiegoś wypadku, ale lekarz powiedział, że zasłabł. Nie rozumiałem co w tym złego, więc wytłumaczono mi to. Jakiś czas temu wykryto u niego nowotwór, ale nie chciał poddać się leczeniu bo i tak by nie pomogło. Teraz znacznie mu się pogorszyło i doktor daje mu najwyżej 3 tygodnie życia. Jeśli będzie mieć szczęście. Słysząc to rozpłakałem się i usiadłem bezradnie na krześle. Pielęgniarka powiedziała mi, że się obudził i na pewno chciałby zobaczyć kogoś bliskiego. Wszedłem do ponurej sali, on się odezwał.
-Już wiesz...
-Hazz, dlaczego mi nie powiedziałeś, jesteśmy przyjaciółmi, może wtedy mogliby Cię wyleczyć, teraz jest już...
-Za późno, wiem. Gdy się dowiedziałem, też było. Nie powiedziałem bo nie chciałem twojej litości, chciałem żebyś mnie traktował jak przyjaciela, takiego przyjaciela, który jest zdrowy i nie umiera. Skoro niedługo odejdę sądzę, że muszę Ci coś wyznać.
-Co takiego? -zapytałem po czym przetarłem dłonią moje mokre od łez oczy i spojrzałem na niego.
-Lou... Ja Cię kocham. Nie jak brata czy przyjaciela, tylko jak mężczyzna kobietę, w tym wypadku Ciebie...
-Hazz, Shhhh, bo widzisz, ja chyba Ciebie też... -pocałowałem delikatnie jego usta. On oddał pocałunek. Zrozumiałem, to dopiero teraz, kiedy on ma odejść już wkrótce. Do głowy wpadł mi pomysł i uśmiechnąłem się na obraz tworzący się w mojej głowie.
-Co powiesz, na wspólną wycieczkę po Europie? -zaproponowałem odrywając się od jego ust.
-Nie wiem czy mogę stąd wyjść...
-Tym się nie martw, załatwię to. -puściłem mu oczko i poszedłem do kilku lekarzy, następnie wyjaśniłem im o co chodzi. Zgodzili się. Spakowałem swoje rzeczy i pojechałem do Harrego zabrać i jego walizkę. Wróciłem do szpitala i jak najprędzej stamtąd wyszliśmy. Loczek dostał tylko jakiś zastrzyk i pudełeczko pigułek, gdyby czuł się gorzej. Pojechaliśmy na lotnisko. Wylecieliśmy do Paryża, znaleźliśmy miły hotel i zostawiliśmy tam nasze bagaże. Poszliśmy pod wieżę Eiffla i tam wyznałem mu miłość po raz kolejny. Wydawało się, że zapomnieliśmy o czasie jaki daje nam Bóg. Po kilku dniach spędzonych nie tylko na zwiedzaniu miasta, bo przyznam, że długo nie wychodziliśmy z łóżka polecieliśmy do Włoch. Na jednej z plaż Harry wyznał mi, że boi się śmierci i że będzie tam sam. Wymusił na mnie obietnicę, że ułożę sobie życie po jego śmierci i wrócę do zespołu. Wtedy sobie przypomniałem, że oni nic nie wiedzą. Mam im to wszystko wytłumaczyć po powrocie, samotnym powrocie. Spacerując starymi uliczkami jednego z miast Hazz naglę poczuł się źle. Przewrócił się i mówił, że go boli. Trzymał się za brzuch, ja nie wiedziałem co robić, więc zadzwoniłem po karetkę, przyjechali szybko. W drodze do szpitala próbowałem się dogadać z personelem nie mówiącym po angielsku. Dojechaliśmy do ponurego budynku, zabrali go jak najprędzej do jednej z sal. Lekarz stwierdził, że mój ukochany nie dożyje poranka. Rozpłakałem się jak małe dziecko. Powiedzieli mi też, że nie mogą podać mu środków przeciwbólowych. Zapytałem dlaczego, nie wyjaśnili mi tego w sposób który bym zrozumiał. Pobiegłem do sali 137, sali która miała być ostatnim pomieszczeniem widzianym przez niego. Usiadłem na krześle przy łóżku i chwyciłem jego rękę. Cierpiał, zdołał mi powiedzieć po raz kolejny że mnie kocha i że mam dotrzymać obietnic złożonych mu niedawno. Nie wiedząc co robić zacząłem opowiadać bezsensowne kawały, aby umilić mu ten ostatnie chwile, to nie pomagało. Widziałem, że się boi, w jego zielonych oczach można było dostrzec strach. Chciałem mu pomóc, ale moja gadanina nie wiele dała. W końcu powiedział cicho:
-Lou, na mnie już czas... Kocham Cię, pamiętaj o tym... -odpowiedziałem mu tym samym i pocałowałem go. Wpiłem się w jego usta po raz ostatni, nagle urządzenia zaczęły pikać i przybiegło kilka pielęgniarek.
-Przykro mi. -powiedziała jedna z nich patrząc na zegarek i zapisując coś w notesie. Płakałem, przytulając się do jego ciała. Nie było tu już mojego ukochanego, to tylko to co po sobie pozostawił na tym świecie. Dokonałem decyzji o kremacji. Jakiś czas temu wyznaczył mnie jako jednego z ludzi, którzy po za jego rodziną mogą podejmować takie decyzje. Zadzwoniłem do jego mamy, była zrozpaczona, oczywiście jej też nic nie powiedział. Po kilku dniach odebrałem urnę z jego prochami. Byliśmy razem, teraz jestem sam z pudełkiem zawierającym resztki tego co uwielbiałem. Wciąż płakałem, robiłem to od kilku dni. Wysypałem je do morza w miejscu w którym byliśmy niedawno po czym rzuciłem w tamtym kierunku bukiet czerwonych róż.  Postanowiłem dotrzymać obietnicy i wrócić do One Direction. On odszedł, ja wracam i zostanę...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Witajcie! Dawno nic tu nie było. Mam nadzieję, że shot Was cieszy. Rozdziału nie będzie dzisiaj, tym się nie martwcie (mam nadzieję, że jest ktoś, kto niecierpliwie czeka na dalszą część), muszę go po prostu zacząć pisać, bo jak na razie lenistwo mi nie pomaga. Ten shot powstał we współpracy z moją znajomą Kate ( @moments_96 ). Pomogła mi opracować pomysł, natchnęła mnie do pisania i dodała chęci. Mam drobną uwagę, nie wiem ile tak na prawdę osób to czyta, więc jeśli tu zaglądasz napisz komentarz pod tym postem. To może być nawet krótkie 'czytam'. Dziękuję i pozdrawiam:D

13 komentarzy:

  1. Super one-shot, mogłaś dodać do tego super smutną muzykę i było by mistrzostwo świata ale i tak jest świetnie!
    http://ruletheworldourslove.blogspot.com/
    P.S. Czekam na dalsze rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  2. Czy ty zdajesz sobie sprawę jak mi jest teraz smutno?? Tak bardzo chce mi się płakać... To jest tak mega wzruszające... Ooo... No i już zaczęłam ryczeć ;[ Ale ty masz ogromny talent... Strasznie Ci Zazdroszczę... One Shot jest odjechany... Ahh... Cóż by tu jeszcze dodać... Kochana, oczywiście że czytam tego bloga <333 niecierpliwie czekam na next'a... Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na www.just-by-me-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. No to tak: po 1. Rozdział wyj*bany w kosmos, no normalnie poryczalam się jak niemowlaczek jak mu monia zabieraja. po 2. Oczywiście że to czytam, nie wyobrazasz sobie nawet ile razy zagladam na tą stronę. Kocham Twoje opowiadanie. Masz talent dziewczyno tak jak nie liczne osoby z mam talent. Z niecierpliwoscia (i moniem xd)czekam na nastepny odjechany rozdzial Twego autorstwa XD

    AMEN.

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże, dzięki Ci za taką osobę jak Ty! Masz wspaniały talent. Ryczę przy tym One-Shocie a czekam na nasteony rozdział. :*

    OdpowiedzUsuń
  5. jasne, że czytam i czekam dalej! mam nadzieję ze kolejny one-shot bedzie trochę weselszy, a propo: planujesz jakiś jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham to. AMEN. C:

    OdpowiedzUsuń
  7. Próbowałam się nie rozpłakać. i powiem Ci tyle, że mi się udało.
    ale było ciężko.
    cudowny napiszę tylko tyle. bo nie wiem zresztą jak opisać ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozryczałem się jak cholera przy tym One Shot'cie. Coś niesamowitego... Masz talent..

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej, organizujemy zlot Directioners :) zapraszamy http://zlotdirectioners.blogspot.com [przepraszamy za spam]

    OdpowiedzUsuń
  10. siema, chciałam tylko poinformować że zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award. więcej u mnie na blogu, w najnowszej notce :) xx

    OdpowiedzUsuń
  11. o mój boże , jakie to PIĘKNE , miałam łzy w oczach , jak to czytałam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdajesz sobie z tego sprawę, że twój 1Shot wywołał na mnie takie uczucia, że siedzę i mam doła? Jest mi cholernie smutno, ale dla ciebie to dobrze. Napisałaś to tak, że zaczęłam się 'wtapiać' w to co tam się działo.
    Zaraz znów zlecę na Ziemię i zniknie ta atmosfera po przeczytaniu tego C U D A.
    1Shot jest... Brak mi słów żeby opisać jego wspaniałość. Jest niesamowity i przypadł mi do gustu.
    Cudo, cudo i jeszcze raz cudo.

    Chciałabym prosić (oczywiście jeśli masz czas i chęć) żebyś przeczytała moje opowiadanie o Larrym i wyraziła swoją opinię. Ocena osoby tak utalentowanej jak ty jest dla mnie niezmiernie ważne:
    http://larrychangingmyworld.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. matko, ryczałam jak bóbr :0 na serio :c ale super, na serio:)

    OdpowiedzUsuń