07 grudnia, 2012

Rozdział 25

***HARRY***

Wróciliśmy z Lou do domu. Po przekroczeniu progu usłyszałem dźwięki dobiegające z kuchni. Pewnie to jego mama zajęła się kurczakiem, który przy nas dwoje był skazany na przypalenie. Nie dlatego, że nie potrafimy gotować, dlatego, że spędzając czas razem zapominamy o wszystkim innym. Przd telewizorem natomiast siedział tata Louisa przerzucający nerwowo kanały.
-Hazz, idź na górę. -powiedział do mnie Tommo patrząc się w stronę miejsca, z którego dobiegał przyjemny zapach. Pokiwałem twierdząco głową i powędrowałem w stronę schodów. Będąc w pokoju położyłem się na łóżku i włączyłem muzykę przez słuchawki . Po jakimś czasie zamknąłem oczy znudzony oglądaniem sufitu. Nagle poczułem, że ktoś odsuwa słuchawki od moich uszu. Zorientowałem się, że obok mnie siedzi pan Tomlinson.
-Ona tak nie myśli. -powiedział spokojnie patrząc na mnie.
-O kim pan mówi? -zadałem pytanie, a po chwili sam zrozumiałem.
-Jestem Troy. -podał mi rękę, a ja się uśmiechnąłem.
-Harry. -przedstawiłem się.
-Przejdzie jej, jeśli już nie przeszło. Jay taka jest, reaguje impulsywnie. Najpierw mówi, potem myśli.-wytłumaczył miło mężczyzna.
-Czego słuchasz? -zadał pytanie trzymając w ręce moje słuchawki.
-Stevie Wonder, Isn't she lovely.
-To bardzo piękna piosenka, Harry. -patrzył mi oczy i chwycił moją twarz w dłonie. Lou czasem robi tak samo. Czyżby to było u nich rodzinne? Jego ręka wylądowała na mojej nodze. Przybliżał swoją twarz do mojej, a ja nie wiedziałem co mam zrobić. Uciec nie bardzo było jak, bo chwycił mnie tak, abym nie mógł się ruszyć. Nagle drzwi pokoju otworzyły się, o on odskoczył ode mnie. To Tommo, gdy go zobaczyłem rzuciłem się mu na szyję, jak małe dziecko. Nie miałem jednak zamiaru mówić mu o tym co zaszło. Jeśli nawet to nie teraz, nie dzisiaj.
-Już się stęskniłeś? Nie widzieliśmy się ledwo 20 minut. -wyszeptał mi do ucha. -Chodźcie na kolację! -krzyknął radośnie. Ja jedynie obrzuciłem spojrzeniem na jego ojca, po czym zeszliśmy na dół. Stół był już nakryty. Mama Lou zawołała mnie, zawachałem się nie chcąc powtórki z awantury lub z tego, co wydarzyło się na górze. Jednak udałem się w jej kierunku, gdy tylko się do niej przybliżyłem objęła mnie.
-Przepraszam, za to jak zareagowałam. Często tak robię... Ale skoro tu jesteś to musisz być na prawdę wyjątkowym dzieciakiem. Mój syn nie mieszkałby z byle kim. -uśmiechęła się i zaśmiała. Dziwne poczucie humoru, skądś to znam...
-Oj mamo! -krzyknął mój chłopak przeciągając ostatnią sylabę. Ciekawe, czy powiemy im o tym co Nas łączy... Zająłem miejsce przy stole. Kurczak był wyjatkowo smaczny. Smakował kuchnią Danielle. Jak to mówią, każdy gotuje inaczej i dwóm osobom nigdy danie nie wyjdzie takie samo. Nie było późno, ale rodzice Lou postanowili się położyć. Twierdzą, że są zmęczeni podróżą. Ja i Tommo włączyliśmy jakiś film w salonie i oglądaliśmy go wtuleni w siebie. Uwielbiam takie wspólne momenty. Gdy seans się skończył poszliśmy na górę, Boo uparcie twierdził, że musimy spać osobno, bo jego rodzice mogą coś zauważyć. Zrobiłem smutną minkę po czym on niewiarygodnie szybko zniknął za drzwiami mojego pokoju. Zdjęliśmy ubrania, jak zwykle zostawiając na sobie bieliznę i położyliśmy się pod ciepłą kołdrą. Przytuliłem się do niego, a on zaczął nucić jakąś piosenkę. Lubię, gdy to robi. Zasnąłem zupełnie zapominając o wydarzeniach z całego dnia. *** Do moich oczu dotarło światło wdzierające się przez okno. Kolejny zimny grudniowy dzień. Postanowiłem zrobić mojemu ukochanemu śniadanie do łóżka. Mając nadzieję, że goście jeszcze śpią poszedłem do kuchni i zacząłem przygotowywać naleśniki i kawę. Gdy już je usmażyłem, a napój był gotowy położyłem wszystko na tacy dodając sztućce oraz mały wazonik z białą różą. Ledwo podniosłem posiłek, a poczułem na szyji czujeś ciepłe wargi, a w pasie obejmowały mnie ręce.
-Boo, widzę, że jesteś głodny. Zrobiłem Ci śniada...
-Wracajmy do łóżka, jest wcześnie. -przerwał mi.
-A naleśniki? -zapytałem obracając się do niego przodem i całując.
-Mogą poczekać, chcę spędzić z Tobą ten poranek. -chwycił mnie za pośladki i podniósł. Nie opierałem się i objąłem go rękami i nogami, tak na wszelki wypadek. Wciąż całowałem jego usta, które aż się o to prosiły. Tommo wszedł na schody, lekko się chwiejąc. Zaproponowałem, że pójdę sam, lecz stwierdził, że tak jest romantyczniej. Będąc w połowie drogi na górę usłyszałem kobiecy krzyk. Lou mnie puścił, gdyby nie to, że się trzymałem to bym spadł. Sam szybko z niego zszedłem i nie wiedząc co robić zacząłem patrzeć w podłogę, która nagle zrobiła się wyjątkowo ciekawa.
-Co się dzieje, czemu tak krzyczysz? -obok żony pojawił się Troy w szlafroku drapiący się po głowie i z ledwo otwartymi oczami. Loui spojrzał na mnie i pokiwał twerdząco głową.
-Najwyraźniej Twój syn zabawia się z tym chłopcem. Czy czegoś nie wiemy? -najpierw spojrzała na męża, później na Nas.
-Mamo, ja... Już dawno powinienem był Ci to powiedzieć... Może najlepiej będzie, gdy zacznę od początku. To było gdy miałem 19 lat i...
-Nie musisz mi opowiadać historii swojego życia. Po prostu wytłumacz mi sensownie to co widziałam.
-No więc.. Jestem biseksualny. Nie mówiłem Wam tego wcześniej bo...
-Nie ważne, a jaki to ma związek z tym co się przed chwilą wydarzyło? -rzuciła wściekłym tonem. Boo przybliżył się do mnie i oplotł ręką moje ramie.
-Kocham go i jesteśmy razem. -powiedział pewnie, wydychając przy tym z ulgą powietrze. Jego rodzice patrzyli na siebie zdziwieni, nie wiedząc co mają zrobić... Po dosyć długiej ciszy, Jay sią odezwała.
-Twój ojciec też jest biseksualny. Wiedziałam o tym od dawna, więc Ciebie, a właściwie Was powinniśmy zaakceptować. Ale synku, wy razem? To legalne? -wiadomośc o orientacji Troya mnie nie specjalnie zdziwiła, po tym co wydarzyło się wczoraj.
-Nie do końca... Ale... -przerwała mu kobieta.
-Louis, wiesz, że możesz za to wylądować w więzieniu? W najgorszym wypadku możesz stracić prawo do wykonywania zawodu. Chcesz się tak poświęcać? -rozmawiali ze sobą, jakby nikogo poza nimi tu nie było. Na swoim ciele czułem spojrzenie taty Lou. Pomyślałem, że mogłem się chociaż ubrać...
-Tak wiem, ale my nie robimy tego... Kocham go i chcę z nim być, bez względu na konsekwencje. Pocałował mnie, co pozwoliło mi się uspokoić. Na dodatek starszy mężczyzna odwrócił wzrok, na co się uśmiechnąłem. Jay zaproponowała, że zrobi śniadanie. Mój chłopak powiedział jednak, że usmażyłem naleśniki. Co prawda to tylko porcja dla nas dwoje, ale zawsze można zrobić więcej. Wszyscy usiadli przy stole śmiejąc się, a ja poszedłem do kuchni. Gdy już posiłek był gotowy podałem go domownikom i chciałem udać się na górę, w celu założenia na siebie chociaż spodni, albo bluzki. Lou powiedział, żebym najpierw zjadł, na co posłusznie się zgodziłem. Usiadłem na wolny miejscu naprzeciwko Louisa, lecz obok jego ojca. Wciąż na mnie spoglądał, co doprowadzało mnie niemal do szału. Czemu nikt tego nie widział? Kończąc śniadanie na moim biodrze poczułem czyjąś ciepłą dłoń. Miałem nadzieję, że to Lou, choć on siedział za daleko. Widziałem jak Troy uśmiecha się do niczego nieświadomej żony, jeżdżąc ręką wzdłuż mojej nogi. Jego dłoń szybko zbliżała się do mojej bielizny. Zareagowałem wstając od stołu i tłumacząc, że nie czuję się najlepiej. Odrazu powiedziałem, że nic mi nie jest i potrzebuję tylko chwilę odpocząć. W domu byli sami lekarze, więc nie miałem ochoty na wymyślanie niczego bardziej skomplikowanego, bo zresztą po co. Szybko się ubrałem i usiadłem na łóżku. Jako chirurg plastyczny, ten mężczyzna nie powinien być bardziej... powściągliwy? Gdy tylko pojadą, powiem o wszystkim Boo. Nie chcę mieć przed nim tajemnic, ani powodować awantur, skoro dosyć długo nie zobaczy się z rodzicami. Położyłem się na niepościelonym miejscu spoczynku, a po chwili do pokoju wszedł mój Lou. Był wesoły i pokazał mi prezent od rodziców. Dwa tygodnie w Alpach, tylko ja i on. Cieszyłem się na tą perspektywę, zwłaszcza, że w Londynie nie zapowiadało się na śnieg.

***LOUIS***

Hazz zachowywał się trochę dziwnie, może to przez spotkanie z moimi rodzicami? Nie wiem, ale prezent poprawił mu humor. Nie chcę jeszcze nic mu mówić, ale wpadł mi do głowy plan na niespodziankę dla mojego Loczka. W góry pojedzemy w połowie stycznia, czyli za ponad miesiąc. Wygląda na to, że w jego urodziny spędzimy tam ostatni dzień. Pięknie się złożyło. Usłyszałem dzwonek do drzwi, lecz nie spieszyłem się ich otworzyć, wiedząc, że na dole są rodzice. Po chwili mama zawołała mnie, twierdząc, że przyszedł ktoś do mnie. Podniosłem się z łóżka i opuściłem pokój. Okazało się, że to Eleanor. Nie mam pojęcia, po co tu przyszła.
-Hej, co tu robisz? -zapytałem wprost.
-Jak to co? Przyszłam Was odwiedzić, ale widzę, że macie gości, więc...
-Nie, nie. Jeśli chcesz to zostań. -nie chciałem być niemiły, w końcu jest Naszą znajomą. Na dodatek rodzice, nie byliby zadowoleni, gdybym ją wyprosił za drzwi. Po chwili obok mnie zjawił się Hazz. Też był lekko zdziwiony obecnością szatynki. Nie wiedząc, co możemy robić wspólnie w piątkę zaproponowałem włączenie telewizora. Najlepszym rozwiązaniem był rodzinny teleturniej. Rodzice już siedzieli na kanapie. Usiadłem obok taty, a El obok mamy. Harry wciąż stał w miejscu, lecz w końcu usiadł na dywanie opierając się o kanapę, tak, żebym mógł bawić się jego loczkami. Uwielbiałem przeczesywać je palcami lub jeszcze bardziej zakręcać. W ogóle nie zwracaliśmy uwagi na program, do czasu... Panna Calder zaczęła nagle odpowiadać na pytania. Dołączyłem się i zrobiliśmy z tego zagrywki. Następny był Hazz. Na końcu udział w zabawie wzieli najstarsi.
-Ile masz lat skarbie? -zapytała Jay, Eleanor, po zakończeniu programu.
-Szesnaście, tyle co Harry. Chodzimy razem do klasy. -odpowiedziała uśmiechając się do mnie, na co odpowiedziałem tym samym.
-Na prawdę? Jesteś bardzo mądra! -zaczęła ją wychwalać.
-Dziękuję pani.
-Mów mi Jay. Chodź, pokażę Ci album rodzinny. -zaproponowała dziewczynie moja rodzicielka. Oddaliły się od nas, po czym mój tata zrobił miejsce obok mnie odsuwając się trochę. Uklepałem to miejsce zapraszając mojego chłopaka. Niepewnie na mnie spojrzał po czym usiadł blisko mnie. Położył głowę na moim ramieniu, a ja objąłem go ręką.
-Dziewczyna wie o Was? -zapytał mój tata.
-Nie do końca... -odparłem.
-To nie zachowujcie się tak, bo się zorientuje. -Loczek wziął głowę z mojego ramienia, po czym lekko się odsunął.
-Tak lepiej. -to była dziwna reakcja Troya na zmianę miejsca Hazzy. Nie mam pojęcia, ile czasu minęło, ale El i Jay wciąż rozmawiały. Było słychać ich śmiechy dobiegające z innego pomieszczenia. Zachciało mi się pić, więc wstałem kierując się do kuchni. Harry zapytał gdzie idę. Odpowiedziałem mu i zapytałem czy nie chce czegoś. Pokiwał przecząco głową, na co odwróciłem się w stronę , w którą szedłem. Słyszałem jego rozmowę z tatą, lecz nie mogłem wyłapać z niej rzadnych słów. Nalałem wody do szklanki i wypiłem jej zawartość. Wróciłem do salonu. Hazz był lekko spięty i powiedział, że będzie lepiej gdy pójdzie na górę. Gdy już wstał zapytałem go cicho o co chodzi, a on odparł, że wytłumaczy mi innym razem. Usiadłem na moim poprzednim miejcu i zacząłem rozmowę z ojcem. Chciałem się dowiedzieć czegoś, ale on powiedział tylko 'dzieciak mnie nie lubi i tyle'. Ściemniło się i Eleanor wreszcie sobie poszła. Rodzice też postanowili się położyć. Poszedłem na górę do Hazzy. Już spał, więc nie chciałem go budzić. Położyłem się obok niego i zasnąłem. ***Rano znowu gdy się obudziłem nikogo nie było obok mnie. Poszedłem do łazienki i to tam znalazłam mojego ukochanego. Brał prysznic. Zaczął lekko piszczeć, na co ja się tylko uśmiechnąłem. Znowu szampon dostał mu się do oczu... Postanowiłem mu pomóc, gdy uchyliłem drzwiczki kabiny usłyszałem ten zachrypnięty głos, który tak kocham:
-Kto to? -zapytał przecierając oczy.
-Louis, a kim mam być? Jeśli chcesz, mogę zostać niegrzecznym panem doktorem i Cię zbadać...
-Boo, ty jesteś panem doktorem... -pomogłem mu wypłukać oczy z płynu, z którym dosyć często mają do czynienia. Pierwszym razem się przestraszyłem, bo nie wiedziałem o co chodzi. Teraz to jest już po prostu komiczne. Gdy już wyszliśmy z łazienki, wróciliśmy do pokoju. To może się wydać śmieszne, ale siedzieliśmy po turecku na łóżku grając z łapki... Chwilę przed południem zjawiliśmy się na dole, gdzie moja mama już kończyła robić obiad. Zjedliśmy pyszny posiłek i poszliśmy wszyscy na pożegnalny spacer. Jay ciągle mówiła o Eleanor. Jakby chciała zasugerować, że jest dla mnie lepsza niż Harry. On tego nie zauważył, bo był lekko zamyślony. Gdy wrócliśmy do domu, było już późno. Rodzice zabrali swoje walizki, czule się z nami żegnając. Gdy zniknęli za drzwiami Loczek pojawił się obok mnie.
-Lou, muszę Ci o czymś powiedzieć...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że akcja się Wam podoba...  To już drugi rozdział w tym tygodniu. Dziękuję za wszystkie miłe komentarze, gdyby nie one nie kontynuowałabym tego opowiadania. Dobrze jest wiedzieć, że ktoś czyta moje teksty i poświęca czas na pozostawienie po sobie śladu. Nowy rozdział tym razem, tak jak jeszcze niedawno pojawi się po 10 komentarzach pod tą notką. Zapraszam Was do brania udziału w ankiecie. Pojawiła się także możliwość zadawania pytań postaciom-> KLIK Jeśli chcecie być informowani na twitterze o nowych rozdziałach piszcie swoje nazwy tutaj lub na moje konto: @PaulinaPoland3
Wiem, że to trochę spóźnione życzenia, ale Wesołych Mikołajek i fajnych prezentów!!

11 komentarzy:

  1. Wow! Dużo się działo.
    Muszę Ci pogratulować, że zawarłaś motyw molestowania, to bardzo dojrzałe z Twojej strony i może komuś pomóc.

    http://nowy-scenariusz-zycia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. JAk zwykle świetne !!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. miłą niespodzianke zrobiłaś dodając tak szybko, mam nadzieję że następny też tak będzie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wyobrażasz sobie jak się ucieszyłam widząc nowy rozdział. Jak dla mnie to za szybko się skończył. Twoje dzieła mogłabym czytac całymi dniami i za pewne nie znudziłyby mi się. Oczywiście z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i zarazem zapraszam serdecznie do siebie. Było by miło gdybyś przeczytała moje dzieło i zostawiła krótką pamiątkę po sobie:
    http://larrystylinsonforeverinmyheart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten rozdział jest genialny zresztą jak poprzedni i każdy wcześniejszy :) A to, że dodałaś je tak szybko jest niesamowite, serio. Kocham cię i z utęsknieniem czekan na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tata Lou się dobiera do Hazzy O.O haha genialne! czekam na nn :3
    http://larry-stylinson-cos-we-are-the-same.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawe jak Lou na to zareaguje..i czy mu uwierzy.. I dlaczego El nadal chce z nim być, skoro wie, że jest gejem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Kooooocham tooooo ! I Ciebie też kochana :) Czekam na nn z niecierpliwością <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Padłam... Totalny zgon ;P nie no... Nie wyrabiam... Rozdział masakrycznie genialnyyy... Jestem ciekawa jak Lou zareaguje na to co powie mu Harry... I jeszcze ta okropna El... Ehh... Ona mogłaby się odczepić od Tommo... I do tego jako wisienka na torcie Niall i jego piękne uczucie do Zayna <3 Cudnieee... ;) nie każ mi długo czekać i dodaj już next'a ;DD Serdecznie pozdrawiam i zapraszam na www.just-by-me-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Och, zamiast uważać na lekcjach zdążyłam przeczytać całe Twoje opowiadanie.
    Świetna fabuła, a ten ojciec Lou, o mój Boże...
    Tego to ja sobie nie wyobrażałam.
    Co do Eleanor - zauważyłam, że w większości fan-fiction Ona musi coś zepsuć...
    No nic, czekam na kolejny.
    ~ Pozdrawiam, Kayet. <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dzisiaj znalazłam twojego bloga i przeczytałam cały. Dziewczyno, MASZ TALENT!! Tylko pozazdrościć :). Z niecierpliwością czekam na kolejny =)

    OdpowiedzUsuń