18 grudnia, 2012

Rozdział 26


***ELEANOR***

Nie spodziewałam się, że pójdzie tak łatwo... Przekonałam do siebie mamę Louisa i jestem już krok do przodu. Oczywiście ona mi nie pomoże go zdobyć. Muszę zdać się sama na siebie. Wybiję mu z głowy to całe gejostwo i zakocha się we mnie. Jeśli jednak nie to pozostaje jeszcze opcja awaryjna, zaciągnąć go do łóżka i zajść w ciążę. To nie koniecznie musi być jego dziecko. Potem mały szantaż, ślub albo aborcja. Zawsze może wybrać to drugie, ale nie wygląda na kogoś, kto byłby gotów zabić własne dziecko. Mam nadzieję... Eleanor Tomlinson, to ładnie brzmi... Może jednak lepiej będzie zostawić moje aktualne nazwisko i nowe pisać po pauzie? Zastanowię się nad tym, gdy na moim palcu zabłyśnie pierścionek z brylantem. To tylko kwestia czasu, właściwie to mam niecałe dwa lata. Aby dostać ślub muszę być pełnoletnia. Te dwa lata to dużo czasu. Mam nadzieję, że wzbudzę w nim miłość, bo ryzyko może się nie opłacić... Po co mi krzyczący bachor? Muszę mieć Louisa, nie poddam się. Tylkp co zrobię z Harrym? Jeśli zamieszkam u Lou to trzeba będzie się go pozbyć... Najlepiej byłoby to zrobić już teraz. Nie mam na myśli morderstwa, może mała przeprowadzka?


***HARRY***

-Jak to...? Harry? To nie możliwe... Mój ojciec nie mógłby... -mówił wpadając w lekką histerię. Bałem się, że mi nie uwierzy, ale najwidoczniej to zrobił.
-Lou, uspokój się. Zapomnijmy o tym, ok? -przytuliłem roztrzęsionego chłopaka.
-Hazz, nie jest ok. Mój własny ojciec próbował... mojego chłopaka! Hazz, to nie jest nic! -podniósł głos.
-Przepraszam. -kontynuował, gdy już się uspokoił.
-Nie masz za co.
-Mam... Mogłem go nie zapraszać... I naskoczyłem na Ciebie... Nie zasłużyłeś na to.
-Louis, skąd mogłeś wiedzieć? To nie Twoja wina! A zresztą nic się nie stało...
-Ale mogło! Muszę porozmawiać z mamą... - oznajmił szukając czegoś w kieszeni. Po chwili wyjął z niej telefon.
-Lou, nie musisz... A poza tym to nie jest rozmowa na telefon, jak to mówią...
-Masz rację... Powinni jeszcze być w Anglii! -szybko zerwał płaszcz z wieszaka i wybiegł z domu trzaskając głośno drzwiami. Świetnie! Mogłem mu nie mówić, to na prawdę nic takiego i nie powinien kłócić się z rodziną z mojego powodu. Zresztą nie tylko on może się kłócić, bo Jay raczej też to się nie spodoba... Styles, jesteś geniuszem... Właśnie tego chciałem uniknąć. Usiadłem na kanapie wpatrując się w wyłączony telewizor i zastanawiając się co zrobić. Powinienem był wybiec za nim. Może nic się nie stanie i wszystko będzie dobrze? Położyłem się, zdejmując wcześniej buty. Czas mijał, a drzwi się nie otwierały. Po chwili zadzwonił dzwonek. Zerwałem się z kanapy i stwierdziłem, że Louis by nie dzwonił. Poprawiłem koszulkę i otworzyłem drzwi. Zobaczyłem uśmiechniętego mulata, który rzucił mi się na szyję. Zapytał czy coś mnie martwi, skłamałem, nie mogę mu tego powiedzieć... Nie, że mu nie ufam, ale musiałbym powiedzieć wszystko, a to nie jest zbyt wygodna sytuacja. Kolejne pytanie było o Louisa,  powiedziałem że jest na lotnisku. Zayn chciał, żebyśmy gdzieś wyszli, ale nie miałem ochoty. Usiadliśmy w ciszy oboje na kanapie na przeciwko siebie. Zi się uśmiechnął i wpadł mu do głowy pomysł. Poopowiadamy sobie kawały i śmieszne historie. Było mi odrobinę zimno i jemu najwyraźniej też, więc postanowiliśmy usiąść bliżej siebie. Nie spodziewałem się po nim takiego poczucie humoru. Gdy ze śmiechu bolał mnie brzuch zaproponowałem herbatę. Oczywiście nie odmówił. Nie wielu Brytyjczyków jest w stanie odmówić herbaty, zwłaszcza po południu. Nalałem wody do czajnika i czekałem, aż się zagotuje. Usłyszałem dźwięk telewizora i stwierdziłem, że zrobię coś do jedzenia. Kanapki wystarczą. Gdy już jedzenie i napój były gotowe wziąłem wszystko na tacę i udałem się w kierunku mojego przyjaciela. Chyba był głodny. Gdy tylko pomyślałem o tym przypomniał mi się Niall i jego wieczny apetyt... Gdy wszystko co przygotowałem już zniknęło siedzieliśmy w ciszy przed jakąś komedią z Jasiem Fasolą w roli głównej. Malik na prawdę poprawił mi humor, przestałem się martwić i zastanawiać. Swoją drogą, czy Lou nie powinien był już wrócić? Położyłem swoją głowę na ramieniu chłopaka i poczułem jak otula mnie sen...


***LOUIS***

Nie wiem czy to szczęście, czy pech, ale nie zdążyłem zobaczyć się z rodzicami. Może Hazz ma rację i to nic takiego? To molestowanie nieletnich! To nie jest nic takiego! Zwłaszcza, że to mój tata, mój tata któremu ufam... A raczej ufałem. Nie wiem czy powiedzieć o tym mamie, a jeśli Loczek nie jest pierwszy? Jeśli jego pacjenci lub pacjentki też? Mama gdyby wiedziała to wściekłaby się. Tak jak zwykle zresztą... Po drodze do domu skoczyłem na piwo do baru. Potrzebowałem pomyśleć, ale jakoś specjalnie mi to nie pomogło. Było już późno i Harry pewnie się martwi. Gdy już dotarłem do domu i przekręciłem cicho klucz w drzwiach, które były zamknięte zobaczyłem, że mamy gościa... Na kanapie spali wtuleni w siebie Hazz i Zayn. Poczułem się lekko zazdrosny... Co Malik tu w ogóle robi? Stwierdziłem, że nie będę ich budził. Okryłem ich jedynie kocem, na co mój ukochany zrobił słodką minkę. Uśmiechnąłem się do niego, chociaż nie mógł tego zobaczyć. Wygląda tak uroczo gdy śpi... Sam poszedłem na górę do pokoju, wiedząc że jutro muszę wcześnie wstać na dyżur. *** Usłyszałem dziwny odgłos dobiegający z kuchni. Przestraszony, że nie ma przy mnie Hazzy pobiegłem na dół sprawdzić co się dzieje. Zobaczyłem tylko Loczka stojącego po środku kuchni, trzymającego ręce na uszach i mocno zaciskającego oczy. Wciąż było słychać jakieś dudnienie.
-Co się stało? Nic Ci nie jest? -zapytałem podbiegając do niego zmartwiony, próbując wychwycić jakąś nieprawidłowość w zachowaniu mojego chłopaka.
-O, Lou! Nic się nie stało. Po postu upuściłem patelnię... Spadła trochę głośno, a ja nie chciałem Was obudzić, więc... Jak rozmowa z rodzicami? Pomożesz mi robić śniadanie? -zapytał schylając się po leżący na ziemi przedmiot.
-Nie było żadnej rozmowy, nie zdążyłem... Nawet się ze mną nie przywitasz? Ktoś tu jest niegrzeczny! -wyszeptałem mu do ucha.
-To dobrze, czy źle? Boo, Zayn śpi na kanapie i...
-Zależy... Co z tego? Powiedziałeś ŚPI, więc nie widzi co się dzieje... -mocniej zaakcentowałem wyraz. Rozmowa na kilka tematów w jednym. Coś, w czym jesteśmy na prawdę nieźli. Harry zerknął niespokojnie w stronę salonu po czym pocałował mnie namiętnie. Po dosyć długiej chwili usadziłem go na blacie nie odrywając swoich ust od jego. Pomyślałem, że nie może do niczego dojść między nami bo moja niespodzianka się nie uda. Jednak zawładnęło mną pożądanie. Pragnąłem tego szczupłego nastolatka siedzącego przede mną i dającego rozkosz mojemu ciału poprzez zgrane ruchy swoich dłoni wzdłuż moich pleców. On jedynie rozłożył nogi tak, bym mógł przysunąć się bliżej jego ciepłego ciała. Lekko uszczypał mnie w pośladek, na co cicho pisnąłem w jego rozpalone od pocałunków wargi. Usłyszałem czyjeś kroki i przekląłem w myślach nie chcąc przerywać tego momentu. W ostatniej chwili odsunąłem się od nic nie świadomego Hazzy, który próbował mnie do siebie przyciągnąć. Przed nami był już nasz nocny gość.
-Witaj Zayn. -wydusiłem z siebie próbując niezauważenie złapać oddech po porannych czułościach. Loczek siedział na blacie i spokojnie bujał nogami jak sześcioletnie dziecko. Tak samo się przywitał. Niewinnie patrząc w podłogę i nie dając po sobie poznać co przed chwilą miało tu miejsce.
-Co do jedzenia? -zapytał mulat jakby nigdy nic drapiąc się po głowie. Dla niego nic się tu przed chwilą nie wydarzyło, bo nie mógł nic widzieć. Hazz jedynie zaproponował jajka lub naleśniki. O dziwo szatyn wybrał obie możliwości. Jako to, że był naszym gościem posadziłem go na krześle i odwracając się do niego plecami rzuciłem zadziorny uśmiech wciąż lekko zdezorientowanemu kucharzowi. Gdy tylko wziął do swojej ręki składniki potrzebne do przyrządzenia posiłku patrzyłem na jego ruchy i mógłbym przysiąc, że się ślinię... Czy dodałem, że on jest bez koszulki, a ja w bieliźnie? Nie? Więc robię to teraz. Malik również dziwnie spoglądał na mojego ukochanego. Nie wiem jak on to robi, że jest taki seksowny przy tak prostej czynności jak smażenie jajek. Stwierdziłem, że też powinienem usiąść, żeby ukryć pod stołem moją rosnącą erekcję. Nawet się nie zorientowałem, kiedy przed moim nosem leżał talerz, a obok niego kubek z kawą. Jeśli Loczek jest tak szybki jak w kuchni również w innych miejscach...
-Co się tak gapicie? Jedzcie! -puścił mi oczko odchodząc.
-A, T-ty nie jesz? -zająkałem się.
-Nie jestem głodny, idę się odświeżyć. -Zostałem sam z Malikiem i moim małym wciąż nie znikającym problemem...


***ZAYN***

Louis zachowywał się dziwnie, a ja nie miałem pojęcia czemu. On mógł o mnie pomyśleć dokładnie to samo. Hazzie powinien się ubierać zanim zabierze się za jakiekolwiek zajęcie. Czy powinienem się cieszyć, że nie założył fartuszka? Zapewne tak. W nim wyglądałby jeszcze bardziej doskonale. Loki opadające na jego lekko spocone od gotowanego właśnie posiłku czoło dodawały mu uroku, Zwinne ruchy z jakimi przerzucał naleśniki i w między czasie robił wiele innych rzeczy. Postanowiłem zabrać się za jedzenie z nadzieją, że w ten sposób poradzę sobie z moją erekcją. Gdy już skończyłem długi posiłek popatrzyłem na spiętego Tomlinsona podpierającego głowę ręką w zrezygnowaniu. Postanowiłem, że wstanę od stołu i nikt nic nie zauważy. Moja decyzja szybko uległa zmianie, gdy przed nami pojawił się ponownie nikt inny jak Harry. Był owinięty w pasie białym ręcznikiem, a po jego ciele spływały drobne kropelki wody. Poszedł w stronę lodówki i wyjął z niej sok pomarańczowy i nalał do szklanki.
-Smakowało? -zapytał uśmiechając się nieświadomy reakcji mojego członka na jego widok. Krótkie potaknięcie głową wystarczyło i zabrał puste naczynie sprzed mojej twarzy.
-Lou!? Chcesz dokładkę? -machał ręką przed jego twarzą. Zachowywał się jakby odpłynął do innego świata. Pokręcił głową na 'nie' po czym rozejrzał się dookoła speszony.
-Muszę iść na dyżur. -mówił z lekką złością w głosie.
-Więc idź. -stwierdził Loczek patrząc na niego z zaciekawieniem i wzruszając obojętnie ramionami. W tym momencie Lou zaczął coś pokazywać rękami i mimiką twarzy, ale nie miałem pojęcia o co mu chodzi.
-Wszystko w porządku? -zapytałem lekko zażenowany całą sytuacją. Teraz on i Hazz rozmawiali bezdźwięcznie, z czego wyłapałem tylko zdziwienie i pytanie chłopaka w ręczniku brzmiące 'tutaj?'. Zastanawiałem się o co chodzi, gdy nagle odchrząknął.
-Zi, poczekaj na mnie. Ogarnę się tylko i pójdziemy do Ciebie. -stwierdził szybko.
-D-do mnie? Po co?
-Na pewno musisz wziąć jakieś rzeczy do szkoły i chociaż się przebrać. -Podszedł do Louisa od tyłu i coś mu powiedział na ucho. Nie lubię, gdy ktoś przy mnie szepcze i rozmawia za moimi plecami. Nie mam pojęcia o co chodzi tej dwójce, ale potrzebuję się pozbyć mojej flustracji seksualnej. Mimo iż jestem gejem i dziewczyny mnie lekko obrzydzają, nigdy nie byłem z chłopakiem. W tym momencie czuję, że tego potrzebuję. Potrzebuję, żeby tym kimś dającym mi rozkosz był Hazzie. Czym prędzej wstałem od stołu i pożegnałem się na odchodne z Tomlinsonem. Świeże powietrze dobrze mi zrobi...
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wreszcie jest! Początek wydaje mi się kiepski, ale może dlatego, że był pisany na siłę bez pomysłu... Do końcówki miałam natchnienie i mam nadzieję, że Wam się podoba. Dziękuję ponownie za wszystkie komentarze i po raz pierwszy za pytania do postaci. Ta nowa funkcja pomaga mi rozwinąć charaktery bohaterów poprzez odpowiadanie na Wasze pytania. Miło jest wiedzieć, że ktoś się interesuje tym blogiem. Jestem pod wrażeniem widząc te prawie 9000 wejść. Mam pomysł na świątecznego shota o Larrym. Możliwe, że ukaże się w Wigilię jako prezent dla czytelników. Dosyć skromny prezent, ale mam nadzieję, że następnym będą nowe rozdziały. Jeśli ktoś zauważył lub czytał tego bloga w sierpniu, zanim rozpoczął się rok szkolny, mógł zauważyć, że na początku dodawałam codziennie nowy wpis. Mam mnóstwo pomysłów i są dni, kiedy potrafiłabym pisać przez kilka godzin, ale są też takie, kiedy nie jestem w stanie złożyć sensownie zdania. Chętnie wciąż bym pisała codziennie, ale nie dysponuję już nadmiarem wolnego czasu, a w wolne dni chcę odpocząć jak każdy człowiek. Więc do rzeczy: zasada ta co zwykle 10 komentarzy= nowy rozdział. Zapraszam do ankiety znajdującej się wyżej po prawej stronie.

10 komentarzy:

  1. Początek właśnie był super. Podoba mi się taka Eleonor, liczę, że będzie realizowała swoje pomysły i już nie mogę się doczekać do czego to doprowadzi.
    Brakowało mi tylko Niall'a.
    Czekam na next!

    http://we-london-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. O Matko, zakochałem się w Twoim opowiadaniu! + Mam małą prośbę, mogłabyś napisać kiedyś kolejnego One Shot'a z Zarry'm? xxx

    OdpowiedzUsuń
  3. Piszesz coraz lepiej. Chociaż czytałam lepsze opowiadania wyrabiasz się z czasem rozdziały są coraz ciekawsze i utrzymują w napięciu.
    Tracheotomie

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi też podoba się taka El <3
    Świetny....;>
    Czekam na kolejny :)

    Zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://you-and-i-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. co tu dużo mówić ?! to jest genialneee < 3333 no po prostuuuu boooskieee ;33 *_*
    zapraszaam do mnie : look-after-you-larry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam twojego bloga od początku grudnia, w końcu postanowiłem skomentować m.in. dlatego, że kolejny rozdział po 10 komentarzach, a na razie jest dopiero 6 :P Na początku blog wydawał mi się trochę dziwny, bo jak Lou mógł przygarnąć osobę, którą ledwo co znał, ale z czasem mój pogląd się zmienił i spodobało mi się to opowiadanie. Bardzo bym chciał, żebyś dodała więcej wątków pobocznych, które na pewno dodadzą uroku temu opowiadaniu. Ale się rozpisałem ... XD

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny ;3
    Tylko ,żeby wreście mieli spokój .
    Czekam na tą wycieczkę ;D
    A pewnie Lou z Hazz sobie szeptali o swoich fantazjach erotycznych w ich rolach XDDD

    Informuj jakbyś mogła :3
    @Kalink_Kaa

    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. a mam pytanie a gdzie liam. ? hmm .

    OdpowiedzUsuń