08 lutego, 2013

Rozdział 37


***ZAYN***

Wróciłem do domu i zrezygnowałem z obiadu przygotowanego przez moją mamę. Zamknąłem się w pokoju i zacząłem sobie przypominać dzisiejsze wydarzenie z Harry'm. On stał przy ścianie, a ja na przeciwko Niego. Rozmawialiśmy o czymś mało ważnym, a nagle Niall klepnął mnie w plecy na powitanie. Zrobił to trochę za mocno, bo przycisnąłem Hazzie'go do ściany ciężarem swojego ciała i zacząłem wpatrywać się w jego oczy. On również chwilę na mnie patrzył, a potem się zaśmiał mówiąc 'Zaynee, jesteś ciężki'. Niall złapał mnie za rękę i pomógł mi się podnieść z Harry'ego. Poczułem się wtedy dziwnie, ale uznałem za sukces moje opanowanie. Gdyby nie rozsądek już wcześniej bym go pocałował, dziś miałem ku temu kolejną okazję. Będąc tak blisko chłopaka moje serce zaczęło bić mocniej. Jego ciało tuż przy moim... Chciałbym, żeby to trwało dłużej. Najlepiej wiecznie. Powinienem coś wymyślić. To uczucie mnie paraliżuje. Nie potrafię myśleć o niczym innym niż On. Jego wygląd, charakter i wszystko inne... Jest dla mnie idealny. Jak druga połówka jabłka. Tylko jeszcze o tym nie wie.



***LOUIS***

-Lou? -usłyszałem głos Harry'ego, gdy wszedł do domu.
-Tutaj! -krzyknąłem dając chłopakowi znak, że jestem w kuchni. Właśnie przygotowywałem zupę cebulową z książki kucharskiej. Chłopak już po chwili stał obok mnie i złożył nieśmiały pocałunek na moich wargach. Uśmiechnąłem się na ten gest i poprosiłem, aby poszedł umyć ręce przed obiadem. Wykonał moje polecenie i nim zdążyłem się obejrzeć siedział już przy stole. Wziąłem głęboki wdech i nalałem gotowej już potrawy do talerzy. Położyłem pierwszy tuż przed Loczkiem, a drugi naprzeciwko.
-Smacznego. -powiedziałem posyłając nastolatkowi kolejny uśmiech. Odpowiedział tym samym. Obiad okazał się na prawdę smaczny, jak na przygotowywany po raz pierwszy przepis. Posiłek składający się tylko z zupy nie jest zbyt zdrowy, ale nie zdążyłem zrobić nic innego. Liczyłem, że mimo wszystko zdążę przygotować coś jeszcze. Nie sądziłem, że prosta zupa zajmie mi tyle czasu. Otworzyłem szafkę, w której trzymałem już od kilku godzin bukiet herbacianych róż. Podszedłem do chłopaka i podałem je w jego stronę.
-To dla Ciebie, kochanie. - wyszeptałem do jego ucha zbliżając swoje usta do jego.
-Dziękuję, są piękne. -jego policzki się zarumieniły, a nasze wargi się spotkały. Uwielbiam ten słodki smak jego uśmiechu. Swoje ręce położyłem na jego biodrach nie zważając na kwiaty będące między nami. Wsunąłem swój język do jego ust, a róże wylądowały na stoliku. Jego dłonie powędrowały na moje ramiona. Przysunąłem się jeszcze bliżej niego, dociskając nasze ciała bliżej siebie. Przekląłem w myślach ubrania dzielące Nas i stanowiące barierę. Przypomniałem sobie chwile, kiedy ich nie było i poczułem narastające we mnie podniecenie. Harry chyba też to poczuł, bo oderwał się ode mnie. Oboje łapaliśmy powietrze po naszym krótkim zbliżeniu. Loczek nie patrząc mi w oczy powiedział, że wstawi kwiaty do wody. Czyżby wciąż czuł się dziwnie przy mnie? Odniosłem wrażenie, że w ostatnim czasie wszystko wracało do normy. Patrzyłem chwilę, jak Harry nalewa wody do kolejnego wazonu i ustawia go obok innych. Usiadłem na kanapie i postanowiłem rozkoszować się moimi dwoma wolnymi dniami. Mam świadomość, że ordynator pozwala mi na częste przerwy od pracy bo mnie lubi. Włączyłem telewizor i szukałem czegoś ciekawego na kanałach. Nie zapowiadało się na żadne interesujące programy... Hazza w ciszy usiadł obok mnie i przytulił się do mojego boku. Swoją rękę położyłem na jego ramieniu, a jego głowa wylądowała na moim. Zaśmiałem się lekko, gdy poczułem łaskoczące moją szyję loczki. Dłoń chłopaka została przez niego położona na mojej klatce piersiowej. Spojrzałem na niego, a on znudzony oglądał reklamy, które aktualnie były wyświetlane na ekranie. Kontynuowałem przerzucanie kanałów, aż Harry wręcz pisnął ze szczęścia widząc program pod tytułem 'Pokochaj koty'. Miałem zamiar kupić Nam kotka, ale stwierdziłem, że zwierzak lubiłby Nam przeszkadzać, a Loczek nie potrafiłby się oprzeć miałczeniu stworzonka. Przez czterdzieści minut słuchałem ciekawostek o rasach kotów oraz wyjątkowych i utalentowanych osobnikach. Przypomniałem sobie o dzisiejszym meczu Anglii z Mołdawią i zastanowiłem się czy Nick, Niall albo szalony Stan potraktowali serio moje zaproszenie z ubiegłego tygodnia. Horan zapewne nie, bo mimo tego, że mieszka w Londynie kibicuje swojej ojczyźnie- Irlandii. Miałem nadzieję, że  nikt nie przyjdzie i obejrzymy tę rozgrywki we dwoje.
-Obejrzymy dzisiaj mecz? -zaproponowałem.
-Jasne, że tak! Może będzie lepiej, jeśli najpierw odrobię lekcję... -odparł mój towarzysz z olbrzymim entuzjazmem co do piłki nożnej i znudzeniem w stosunku do nauki.
-Pomóc Ci może? -zapytałem.
-Nie, nie trzeba, dam sobie radę. -otrzymałem całusa w policzek, gdy chłopak odchodził. Teraz spędzę sobie trochę czasu sam. Usłyszałem uderzenie czegoś o podłogę i szybko się odwróciłem.
-Harry!? Nic Ci nie jest? -już wstawałem z miejsca, gdy chłopak się odezwał.
-Jest w porządku, po prostu się potknąłem. Nic mi nie jest. Nie przeszkadzaj sobie. -uśmiechnął się i podniósł się z ziemi. Odprowadziłem go wzrokiem do schodów by mieć pewność, że nic mu się nie stanie. Jego niezdarność jest na prawdę słodka. Mam nadzieję, że nie nabije sobie przez tą słodkość siniaków, bo w tym tygodniu odwiedzi Nas kurator. Specjalnie dzisiaj zadbałem o porządek w domu. Pewnie nie uda się go utrzymać zbyt długo. Nie mamy zwykle bałaganu. Po prostu nie można tego nazwać stuprocentową czystością. Sukcesem jest, że ubrania nie leżą wszędzie porozrzucane. Telewizja mnie znudziła i postanowiłem na chwilkę zamknąć oczy.***
-Lou! Lou!? -usłyszałem szept i lekkie szturchnięcie w ramię. Otworzyłem oczy i twarz Harry'ego przede mną sprawiła, że się uśmiechnąłem.
-Powiedz, że nie przegapiłem meczu. -wydukałem podczas ziewania próbując usiąść.
-Jeszcze nie.
-Jak długo spałem? -zapytałem pocierając kark ręką.
-Kilka godzin. Nie chciałem Cię budzić wcześniej. Proszę. -podał mi miskę z popcornem i butelkę piwa.
-Dziękuję. Jesteś kochany. -obdarzyłem go uśmiechem.
-Nie tak bardzo jak ty, Boo. -przełączyłem na program sportowy i akurat kończył się hymn naszych rywali. Zapowiadał się ciekawy wieczór. Anglia miała piłkę przez większą część gry. Podczas pierwszego trafionego gola w 23 minucie cieszyliśmy się wspólnie z sukcesu naszej reprezentacji. Wtedy to pocałowaliśmy się w geście radości. Zapytałem Harry'ego czy nie chce się czegoś napić. Odparł, że nie ma dziś ochoty na alkohol. W trakcie przerwy poszedłem do łazienki. Gdy wróciłem wszystko było tak jak wtedy, gdy odchodziłem. W drugiej połowie rozgrywek nasi strzelili do bramki jeszcze 2 gole. Byliśmy zmęczeni. Przynajmniej ja byłem, a Harry na takiego wyglądał. Gdy już dotarliśmy na górę powiedziałem 'dobranoc' i szedłem w kierunku mojej sypialni.
-Nie chciałbyś może spać dziś ze mną? -zapytał stojąc za mną.
-To znaczy, że...?
-Tak, chcę by wszystko było tak jak przedtem. Najlepiej już od dziś. Kocham Cię.
-Też Cię kocham. -złapał mnie za rękę i poszliśmy do jego pokoju. Zdjęliśmy ubrania zostając jedynie w bieliźnie i położyliśmy się pod kołdrą. Loczek przytulił mnie do siebie pierwszy. Poczułem jego niesamowity zapach. To właśnie on był jedną z tych rzeczy za którymi tęskniłem zasypiając sam w zimnym łóżku.
-Dobrej nocy.
-Z Tobą zawsze. -odparłem i zacząłem nucić jedną z piosenek, która właśnie wpadła mi do głowy...***
Usłyszałem dzwonek do drzwi i przestraszony szybko poderwałem się z łóżka. Harry leżał obok mnie, co sprawiło że się uspokoiłem. Spojrzałem na zegar i niemal gałki oczne mi wypadły. Jest 10.30. A.M. To znaczy, że mój skarb zaspał do szkoły. Nałożyłem na siebie wczorajsze ubranie, które nie pachniało zbyt dobrze. Słyszałem coraz bardziej nerwowe dzwonienie, a nie chcąc, żeby obudziło Hazzę szybko zszedłem na dół, który wyglądał jak pobojowisko. Wszędzie leżał popcorn, którym wczoraj zrobiliśmy bitwę. Na stoliku przy kanapie stały dwie puste butelki po wypitym przeze mnie piwie. Poprawiłem jeszcze lekko włosy i otworzyłem drzwi.
-Witam. -powiedziała miła kobieta.
-Dzień dobry, pani chyba nie tutaj. -odpowiedziałem i już miałem zamykać drzwi, a ona się odezwała.
-Louis Tomlisnon, prawny opiekun Harry'ego Stylesa. Miło mi pana poznać. Nazywam się Maya Green. Jestem kuratorem sądowym. -przekląłem w myślach. Nagle zacząłem czuć zapach zarówno swój, czyli alkohol zmieszany z potem oraz niewietrzone wnętrze domu. Na mojej twarzy pojawiły się rumieńce. Gorsze jest to, że Harry śpi na górze prawie nago, a na dodatek nie ma go w szkole. Zacząłem panikować. Nic innego nie mogłem zrobić.
-P-p-proszę we-wejść. -jąkałem się. Ruchem ręki zaprosiłem kobietę do środka. Zostałem przy wejściu trochę dłużej zaciskając oczy i przygryzając wargę w chwili, gdy nasz gość najwyraźniej zauważył bałagan. Przypomniałem sobie o kuchni. Nie zdążyłem posprzątać po przygotowanym obiedzie. Na dodatek wszędzie są kwiaty.
-Rozumiem, że Harry jest w szkole. -powiedziała zapisując coś w swoim dużym notesie.
-Nie do końca. Zaspa... , to znaczy gorzej się czuł i postanowiłem, że lepiej będzie gdy zostanie w domu. -skarciłem siebie za to kłamstwo, bo Loczek nie ma pojęcia o tym, że źle się czuje.
-Więc chcę się z Nim zobaczyć. -odparła Maya. Myślę, że mogę tak ją nazywać w myślach. Gdy byliśmy przy łóżku w którym spał Harry, kobieta zaproponowała, żebym to ja go obudził. Stwierdziła, że chce zobaczyć jakie panują między nami relacje. Niech tylko się uda. Błagam!
-Harry. Harry! Obudź się! Mamy gościa! -starałem się jak najlepiej przekazać informację o obecności osoby trzeciej w pokoju.
-Misiu, jeszcze chwileczkę. -Maya ponownie coś zanotowała unosząc brwi do góry w zaskoczeniu.
-Wstawaj już! -krzyknąłem głośno. Uśmiechnąłem się w zażenowaniu do pani Green, na co odpowiedziała tym samym odwracając głowę.
-Nie krzycz tak. -powiedział otwierając oczy. Przykrył się kołdrą po szyję, widząc obcą osobę.
-Harry, pozwól, że przestawię Ci naszego kuratora sądowego.
-Amy Green. -podała chłopakowi rękę.
-Harry Styles. -również się przedstawił. Jego policzki były czerwone i uśmiechał się zawstydzony.
-Wiem kim jesteś. Co Ci dolega? -zdziwiony spojrzał na mnie, ja złapałem się za szyję pokazując mu dyskretnie, że ma udawać.
-Um... Boli mnie gardło i... głowa? Tak, głowa.
-Dobrze. Śpisz nago, tak?-odparła.
-Nie, skąd! -odkrzyknął. Niepokoiło mnie ciągłe sporządzanie przez kobietę notatek.
-I spałeś sam? -to było bardziej stwierdzenie.
-Tak, to znaczy, oczywiście.
-Dobrze. Teraz ja pójdę zobaczyć dom, a Ty się ubierz. -pokazała palcem na Harry'ego. Poprosiła, żebym jej pokazał gdzie ja śpię.
-Łóżko jest pościelone, a ty wyglądasz jakbym Cię obudziła. Wyjaśnisz mi to? -ponownie zacząłem panikować. Czy dobrze będzie, jeśli powiem prawdę? Raczej nie.
-Oglądałem mecz i zasnąłem na kanapie. -nie mam pojęcia, czy ta odpowiedź mnie wyratowała czy pogrążyła jeszcze bardziej.
-Rozumiem. -znowu pstryknęła długopisem i zaczęła coś pisać.
-Przepraszam, ale czy mogę wiedzieć co pani tam zapisuje? -nie wiem czy to było na miejscu, ale chciałem to wiedzieć.
-Mój mi Maya. Notuję własne obserwacje. Nie przeszkadza Ci to?
-Nie, skąd. -pokazałem jej jeszcze resztę domu, W kuchni pytała o kwiaty. Powiedziałem, że dostaję je od pacjentów. Do zawartości lodówki i szafek nie miała nic przeciwko bo nie zadawała pytań. Powinienem się cieszyć, że w ostatnim czasie opróżniłem prawie cały barek z alkoholami. Zapytała również czy oglądałem mecz sam. Nie skłamałem, oznajmiłem tylko, że nie dawałem Harry'emu nic alkoholowego do picia. Gdy Loczek się zjawił usiadła na krześle w kuchni i powiedziała, że będzie Nas przez chwilę obserwować. Mamy zachowywać się naturalnie i tak jak zwykle. Sądzę, że to nie byłoby dobre dla nikogo. Zacząłem robić naleśniki, Hazza mi pomagał. Potem je zjedliśmy. Częstowałem Mayę, ale odmówiła. Po krótkiej rozmowie pożegnała się i wyszła.
-Jak bardzo jest źle? -zapytał mój chłopak.
-Nie mam pojęcia. -przytuliłem go do siebie i zacząłem się martwić o wyniki opinii, na którą musimy poczekać aż tydzień.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I oto jest kolejny rozdział. Mam wrażenie, że pisanie wychodzi mi coraz gorzej. Tylko tyle dziś napiszę. I jeszcze: Dziękuję za wszystko.

8 komentarzy:

  1. Paulina! Wcale pisanie Ci nie wychodzi gorzej, zaraz Cię walnę patelnię, jak Boga kocham.
    Rozdział genialny i akcja z kuratorem mnie powaliła.
    Kocham Cię! xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurator z zaskoczenia??? Nieźle... Chyba nie spodobało się jej "misiu". Mam nadzieję że wszystko będzie dobrze i Harry zostanie pod opieką lou.
    @CheshireCat0102

    OdpowiedzUsuń
  3. hahaha jaka, akcja i to "misiu" xD rozdział zajebisty ;D
    czekam na kolejny...

    @kevinomania

    OdpowiedzUsuń
  4. Awww dobrze ze sie pogodzili :) tylko boje sie co wyniknie z wizyty Mayi mam nadzieje ze Hazz zostanie z Tommo .....
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ale się boje xD Serio...błagam niech wszystko będzie w porządku!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Zartujesz sobie.Prawda? :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszesz nadala świetnie.. A ten rozdział jest słodki.. :)..cieszę się, że się już pogodzili.. oby tylko ta wizyta kuratorki wypadła dobrze.. Pisz szybko, bo już nie mogę się doczekać... Pozdrawiam, i życzę weny.. Xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Pisz , Pisz i jeszcze raz pisz .. Jesteś Bogiem albo czym tam chcesz <3

    OdpowiedzUsuń