11 stycznia, 2013

Rozdział 28

Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób pełnoletnich.


***HARRY***


Jak ten czas szybko leci. Jeszcze nie dawno był początek grudnia, a teraz nadszedł styczeń. Dokładnie połowa miesiąca. To jutro jedziemy z Lou w Alpy. Święta spędziliśmy we dwoje ciesząc się atmosferą, która nieoczekiwanie na Nas spadła. Wspólnie przyrządziliśmy obiad bożonarodzeniowy. Przez cały ten wolny dla mnie czas mogę powiedzieć, że się nudziłem. Lubię nic nie robić. Tommo już kilka dni po świętach musiał iść do pracy. Spotkałem się z dziwnie szczęśliwym Zaynem, głodnym Niallem, radosną Nat i niezbyt entuzjastycznie nastawioną do wszystkiego Eleanor. W sylwestra Lou zabrał mnie na jakiś koncert i przywitaliśmy Nowy Rok oglądając pokaz zimnych ogni w centrum Londynu. Oczywiście nie obeszło się bez pocałunku punktualnie o północy. Był z nami Zayn, który koniecznie musiał zobaczyć te atrakcje, ale najwidoczniej zgubił się w tłumie podczas świętowania. Nie zauważył naszych czułości. Moje pakowanie walizki na wyjazd wygląda komicznie. Często zabieram mnóstwo nie potrzebnych rzeczy. Postanowiliśmy, że będziemy pakować się osobno, bo razem może Nam to zająć dużo czasu i nie zabralibyśmy nawet połowy tego co trzeba. Dużo ciepłych ubrań, zdecydowanie... Samolot mamy rano, więc nie możemy zaspać. Gdy chowałem ostatni sweter, Lou wszedł do pokoju oznajmiając, że jest już gotowy i powinniśmy iść spać. To trochę wcześnie, ale nie szkodzi. Udało Nam się wstać punktualnie i zdążyć na lotnisko w odpowiedniej chwili. Lot nie był długi. Gdy dotarliśmy na miejsce zachwycił mnie widok ogromnych gór przysypanych śniegiem. Jest na prawdę pięknie. Będziemy nocować w hotelu lub schronisku, nie widzę różnicy między tymi słowami. Nasz pokój jest duży, nawet bardzo. W końcu to prezent... Wyjątkowo luksusowy prezent. Mieliśmy kominek, mini salon, dużą sypialnię z ogromnym łóżkiem, łazienkę z jacuzzi pełną porozstawianych wszędzie świeczek i małą kuchnię z lekkim wyposażeniem. Przez kilka dni spędzaliśmy czas jeżdżąc na nartach. Kilka razy porządnie się potłukłem, ale skoro Tommo twierdzi, że nic mi nie będzie... Dziś rano postanowiliśmy zrezygnować z ciekawej jak dotąd formy rozrywki i przejść się na spacer. Było na prawdę zimno, ale atmosfera była miła dzięki lekko świecącemu słońcu. Wędrowaliśmy wtuleni w siebie, nie czując jednak swojego ciepła przez grube kurtki. Wpadł mi do głowy pomysł i rzuciłem w Lou śnieżką. On się zaśmiał i nie pozostał mi dłużny. Nasza śniegowa wojna skończyła się, gdy zaczęliśmy lepić bałwana. Był krzywy i ledwo stał, ale to nasze wspólne dzieło, więc jest wyjątkowy. Zrobiliśmy jeszcze kilka aniołków na białym puchu po czym zorientowaliśmy się, że już późno i wkrótce zajdzie słońce. Przemarznięci wróciliśmy do pokoju już gdy było ciemno. W łazience zdjęliśmy przemoczone ubrania zostając w samej bieliźnie i śmiejąc się z dzisiejszych przygód. Okryliśmy się kocami i Boo postanowił zrobić herbatę. Ja usiadłem na białym i puszystym dywanie naprzeciwko zapalonego już kominka w ciszy wpatrując się w ogień. Po jakimś czasie ktoś objął mnie od tyłu i usiadł obok podając szklankę napoju. Szkoda, że nie mamy kubków... Mimo wszystko i tak była wspaniała atmosfera i cisza, którą przerwał Lou.
-Wiesz... Kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem, wtedy w szpitalu, poczułem ucisk w sercu, które zaczęło bić mocniej dla Ciebie. Dla chłopaka z burzą loków, o którym wiedziałem tylko jaką ma grupę krwi. Z każdym dniem biło coraz mocniej na Twój widok, chciałem by na twojej twarzy pojawił się uśmiech, a w oczach radość. Gdy dowiedziałem się, że Ty również coś do mnie czujesz cieszyłem się jak nigdy wcześniej. Bo odwzajemniona miłość to największy dar jaki możemy dostać od drugiej osoby. Chciałem Ci to dać w Twoje urodziny, ale dzisiaj jest odpowiedni dzień. -powiedział kładąc między nami czarne pudełeczko. Otworzyłem je i ujrzałem dwie srebrne połówki serca, przyjrzałem się i zobaczyłem na nich grawer, na jednej 'Harry', a na drugiej 'Louis'. Do moich oczu napłynęło łzy.
-To będzie taki symbol Naszej miłości, jeśli oczywiście Ci się podoba... -dokończył chłopak.
-Oczywiście, że tak! -przybliżyłem się do niego. -Kocham Cię najmocniej na świecie. -powiedziałem w jego wargi składając na nich pocałunek, który odwzajemnił. To był piękny moment... Po jakimś czasie nasz delikatny i subtelny dotyk ust przerodził się w ostry i namiętny. Na swoim ciele poczułem dotyk jego zimnych dłoni, od którego miałem przyjemne dreszcze. Złapałem go za pośladek, a on lekko pisnął nie przerywając pocałunku. Położyłem się na nim, po czym on postanowił przejąć kontrolę i znalazł się na górze. Nasze wargi przestały się dotykać, a w oczach Tommo widziałem iskierki.
-Na pewno tego chcesz? Wiesz, pierwszy raz boli i...
-Lou, powiem to po raz kolejny, kocham Cię i chcę z Tobą być na wszystkie możliwe sposoby. -oboje szeptaliśmy. Już po chwili znalazłem się na rękach mojego chłopaka, który zaniósł mnie na miękkie łóżko z satynową pościelą. Powoli kontynuowaliśmy nasze pieszczoty. Zrobiłem Lou kilka malinek, pokazując w ten sposób, że jest tylko mój. Gdy schodził swoimi pocałunkami coraz niżej, czułem jak w mojej bieliźnie narasta ciśnienie. Louis szybko się jej pozbył, nie tylko ze mnie, ale również z siebie dzięki czemu teraz byliśmy zupełnie nadzy. Moje ręce powędrowały na jego plecy błądząc po nich bez celu. Nasze nogi były splątane, mój członek dotykał jego, a usta były ponownie złączone. Sporo czasu minęło na naszych pocałunkach, a ja byłem już zupełnie twardy. Nagle Boo sięgnął po coś do szafki nocnej, a moje oczy spojrzały w tamtym kierunku. Wyjął z niej tubkę i foliową paczuszkę. Wyszeptał 'nie denerwuj się' po czym przygryzł płatek mojego ucha. Poprosił, żebym się przewrócił na brzuch. Posłusznie wykonałem jego polecenie. Siedział na mnie okrakiem i całował moje plecy czekając, aż się rozluźnię, co nastąpiło dosyć szybko. Zaczął dotykać swoim palcem mojego wejścia, po czym usłyszałem dźwięk otwieranej tubki. Niespodziewanie włożył we mnie jeden palec, z zimnym żelem, na co lekko syknąłem. Zapytał czy przestać, po chwili poczułem przyjemność, więc zaprzeczyłem. Gdy zauważył zmianę moich odczuć we mnie znalazł się kolejny palec, a oba sprawiały, że w tym momencie wiłem się z przyjemności pod moim ukochanym. 'Jesteś gotowy?'. Zamruczałem tylko w odpowiedzi, a on pochylił się całując moje usta. Wiedząc co robi odparłem:
-Na prawdę chcesz tego plastiku?
-Więc ty go nie chcesz? Uff, nie lubię lateksu, ale nie wiedziałem czy... -przerwałem mu kolejnym całusem, a on oddalił się od moich ust tworząc mokrą ścieżkę po mojej twarzy i szyi. Ponownie do moich uszu dotarł dźwięk tubki. Między pośladkami poczułem jego członka, który powoli wsunął się we mnie, a ja krzyknąłem czując ból.
-Jeśli chcesz, możemy przestać. -powiedział Lou zmartwionym głosem. Zaprzeczyłem, a on niepewnie wsunął się we mnie głębiej, za każdym kolejnym pchnięciem odczuwałem coraz większą przyjemność ustępującą bólowi i zajęczałem z rozkoszy. Tommo widząc to delikatnie przyspieszył, dodatkowo rękami jeżdżąc po moim penisie. Moim ciałem zawładnęło pożądanie i z moich ust coraz częściej wypływały różne słowa. Lou zharmonizował tępo siebie i swoich dłoni. Odczuwałem podwójną przyjemność z moich doznań. 'Lou, ohhh Lou...' moje krzyki podniecały go jeszcze bardziej bo jego pchnięcia stawały się coraz mocniejsze. Poczułem, że jestem na granicy, a dźwięki wydobywające się z gardła mojego ukochanego świadczyły o tym, że oboje jesteśmy w tym samym stanie. Pewnie słyszy Nas pół hotelu, ale nie martwiło mnie to w tej chwili. Kiedy usłyszałem wiązankę przekleństw i poczułem w sobie rozlewający się płyn sam również wystrzeliłem z głośnym jękiem na łóżko. Boo położył się obok mnie i spojrzał w moje oczy, widziałem w nich szczęście. Pocałował mnie w czoło i przytulił mnie, okryliśmy się kołdrą, żeby od razu zmęczeni zasnąć w swoich objęciach. ***
-Jak się spało kochanie? -pierwsze co usłyszałem o poranku to te słowa. Otworzyłem oczy, a im ukazał się Lou oparty łokciem o poduszkę i patrzący na mnie.
-Wspaniale, jak nigdy... -wymruczałem i chciałem ponownie go pocałować przypominając sobie wydarzenia z dnia poprzedniego, ale on wyciągnął coś z ręki. To połówka serduszka, które widziałem wczoraj. Założył ją na moją szyję, a ja na jego zobaczyłem drugą, z moim imieniem. Teraz to on mnie pocałował.
-Jeśli chcesz, możemy powtórzyć to co wczoraj. -wyszeptał lekko zachrypniętym głosem.
-Hmmm, co masz na myśli? -zapytałem widząc w jego oczach jakiś sekret.
-Przygotowałem Nam wspólną kąpiel... -wstał z łóżka i pociągnął mnie za rękę.
-Jeszcze chwileczkę... -ziewnąłem.
-Zawsze mogę Cię zabrać siłą... -uśmiechnął się, a ja pokiwałem głową. Gdy przekroczyliśmy próg łazienki zauważyłem jacuzzi pełne wody i piany, zapalone świeczki i porozsypywane płatki róż. 
-Louuu, jest niesamowicie.
-To ty jesteś niesamowity. -nim się obejrzałem oboje byliśmy w ciepłej wodzie, a nad nami unosił się aromat róży i lawendy. Wpadł mi do głowy pewien pomysł. Swoimi rękami odnalazłem męskość mojego chłopaka i ścisnąłem ją lekko. Przejechałem kilka razy ręką wzdłuż, a on wydał jedynie pomruk zadowolenia i zamknął oczy, a na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Niegrzeczny Hazz... -kontynuowałem moje ruchy, a po chwili swoją głowę zanurzyłem pod wodą. Tommo najwyraźniej się tego nie spodziewał. Wiedziałem, że nie wytrzymam długo bez powietrza, więc po prostu wziąłem jego członka do ust i językiem zakręcałem kółka wokół główki. Następnie wziąłem do ust znacznie większą część i rozpocząłem moje ruchy. Na chwilę się wynurzyłem, w tym czasie zastępując wargi dłońmi. Po kilku wynurzeniach w moich ustach rozlała się ciecz, którą połknąłem. Pocałowałem Boo, po czym postanowiliśmy wyjść ze stygnącej już wody. Wytarliśmy się nawzajem białymi ręcznikami i zgodnie postanowiliśmy coś zjeść.
-To dopiero początek naszego wyjazdu... Mogę tak spędzić cały czas tutaj. -oznajmił Lou wychodząc z łazienki. Podobała mi się ta perspektywa...
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Na początku przepraszam za długie oczekiwanie i brak opisu świąt i imprezy sylwestrowej. Mam nadzieję, że udało mi się Wam wynagrodzić to tym rozdziałem. Jest krótszy niż zwykle, ale ważny i kluczowy w historii. Już niedługo wydarzy się kilka ciekawych rzeczy. Nie w kolejnym rozdziale, może w jeszcze późniejszym... Dziękuję za komentarze, było ich więcej niż zwykle. Pytania do postaci też są dla mnie dosyć ważną częścią tego opowiadania, bo niekiedy pozwalają mi wpaść na ciekawe pomysły, których często nie publikuje tam tylko zamieszczam w rozdziałach. No więc, nie przedłużam. 10 komentarzy=nowy rozdział.


10 komentarzy:

  1. niesamowity xx wreszcie zbliżenie pomiędzy Lou i Hazz ;) kocham to opowiadanie jesteś nieziemska ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fantastyczny rozdział!!!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wreszcie!!
    Nie każ nam tak długo czekać! :)
    Rozdział wspaniały jak zawsze.
    Tracheotomie

    OdpowiedzUsuń
  4. Kocham to i jeszcze to zbliżenie Hazzy i Lou.. po prostu cudo. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i kolejnych przygód tej dwójki. Niestety nie umiem pisać długich komentarzy więc ten musi wystarczyć. ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie wiem co powiedzieć rozdział świetny jak każdy, czekam na kolejny!! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam takie momenty między Louisem i Harrym mam nadzieję że kolejny będzie także cudowny . :DD

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam twoje opowiadanie! :) z całego serca życzę ci dużo wolnego czasu i dużo weny żebyś mogła dodawać rozdziały tak często jak to możliwe! :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam to!
    Kocham to opowiadanie <3
    Zajebisty rozdział ;DDD
    Czekam na nn...

    Wbijaj do mnie:
    http://you-and-i-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to :)))))))))))))))))))
    Oj delikatniutki Lou i to jego ,,Nie denerwuj sie '' ,a poza tym ostra reakcja Hazzy :)

    OdpowiedzUsuń