25 stycznia, 2013

Rozdział 32


***PERRIE***

Kontynuowałam mój nocny spacer z moim nowym znajomym, Harry'm. Jak na razie między Nami była cisza, ale postanowiłam ją przerwać.
-Myślę, że skoro już nie jesteśmy na tym moście moglibyśmy porozmawiać. Nie nalegam, ale jeśli chcesz opowiedz mi co takiego niemal skłoniło Cię do tego skoku... To co Ci wtedy mówiłam było prawdą, jeśli Cię to obchodzi, mogę opowiedzieć pierwsza.
-Dobrze, chętnie posłucham... -powiedział jedynie te trzy słowa.
-W takim razie może zacznę od początku. Powiem Ci teraz coś po czy możesz uciec, zacząć mnie obrażać lub cokolwiek innego co Ci wpadnie do głowy. Jejku, za dużo gadam... Czasem tak mam, że gdy się denerwuję i nie tylko wtedy używam wielu słów. -chłopak się do mnie uśmiechnął. Jeden plus dzisiaj. Okazałam się zabawna. -Przejdę do rzeczy. Zwykle tego nie mówię ludziom poznanym przypadkowo na moście w nieznanym mieście, ale zawsze musi być ten pierwszy raz... Przeciągam. Prawda? No więc... Jestem homoseksualna! -powiedziałam na jednym wdechu i patrzyłam na reakcję Loczka, bo tak go nazwałam w myślach.
-Myślałaś, że ucieknę bo się Ciebie wystraszę? Też zdradzę Ci sekret. Również jestem homoseksualny. -zaśmiał się patrząc na mnie, a ja zdziwiłam się z dwóch powodów. Po pierwsze jak to możliwe, że tak szybko powiedział mi coś takiego, a po drugie, jaki to musi być zbieg okoliczności, żeby spotkać kogoś takiego jak ty? Z tego co wiem homoseksualistów nie jest wielu wśród społeczeństwa... Albo się ukrywają.
-Więc mam rozumieć, że Ci to nie przeszkadza. -pokiwał przecząco głową znów patrząc na chodnik, którym szliśmy. -Gdy mieszkałam w South Shields, bo stamtąd właśnie pochodzę nikt mnie nie rozumiał i ludzie wytykali mnie palcami. Nikt nie tolerował kogoś takiego jak ja. Do czasu. Pewnego dnia spotkałam ją, Jade. Zakochałam się w niej, a ona we mnie. Byłyśmy parą prawie pół roku. Mój tata postanowił poszukać nowej, lepszej pracy. Znalazł ją tutaj, w Londynie. Kiedy powiedziałam im, że nie chcę jechać żądali powodu. Wyskoczyłam informacją o swojej orientacji. Wiesz jaka była ich pierwsza reakcja? Ojciec uderzył mnie w twarz i domyślił się, że między mną, a Jade coś było. Zabrał mi telefon i zadbał by w naszym nowym mieszkaniu nie było dostępu do internetu. Nie mam już kontaktu z nią. Jedynie poprzez listy, lub niekiedy w kafejce internetowej. Rodzice mnie pilnują, więc nie mogę wychodzić z domu na długo sama. Teraz myślą, że śpię... Tak wygląda moje historia... Mogę teraz liczyć na Twoją? Po raz kolejny powiem, że nie nalegam. -ulżyło mi, gdy komuś to powiedziałam.
-Skoro ty to wszystko powiedziałaś, to czemu ja nie? Też spróbuję zacząć od początku. Wszystko zaczęło się w październiku, kiedy ktoś podrzucił mi do szkolnej szafki narkotyki. Mama jechała w moją siostrą na badania kontrolne na początku ciąży, ale została wezwana przez dyrektora. Nie uwierzyła, że były nie moje. W drodze mieliśmy wypadek, tylko ja przeżyłem. Lekarz, który uratował mi życie, postanowił mnie adoptować. Na początku się nie dogadywaliśmy najlepiej, ale potem zrozumiałem, że go kocham. On twierdził, że mnie też. Byliśmy parą przez jakiś czas. Kilka dni temu wróciliśmy z wyjazdu w Alpy. Ja miałem jeszcze kilka dni wolnego, a Lou musiał iść do pracy. Gdy nie wracał o porze o której powinien martwiłem się. Nie odbierał telefonu. Zasnąłem. Obudził mnie dziwny huk. Poszedłem do jego pokoju i zastałem go w łóżku z moją znajomą ze szkoły. Jak on mógł to zrobić? Zauważyłem, że był pijany, ale to go nie tłumaczy... -od początku tej historii szlochał. Teraz mogę przyznać, że jego życie jest na prawdę bardzo trudne. Nie wiedząc co zrobić przytuliłam go, a on rozpłakał się jeszcze bardziej.
-Heeej, nie płacz już. Będzie dobrze! Nie wiem jeszcze jak, ale będzie. Słowo Pezz! -uśmiechnęłam się, ale tym razem tego nie odwzajemnił.
-Pezz? -powtórzył moje przezwisko.
-Tak nazywali mnie ludzie z mojej miejscowości. Zwykle przyjaciele i Ona.
-Mnie nazywają czasem Hazz. -powiedział, a ja w jego oku zauważyłam lekki błysk.
-Po tym wszystkim nie chcę stracić z Tobą kontaktu, bo zauważyłeś jak mi o to trudno, więc zaproszę Cię do mnie do domu. Co najmniej na herbatę. Nie miałabym nic przeciwko, gdybyś został na dłużej. Nie myśl, że zabieram do domu wszystkich spotkanych ludzi! Po prostu czuję, że jesteś dobrym człowiekiem, a tacy potrzebują czasem pomocy w trudnych chwilach.
-Twoi rodzice nie mieliby nic przeciwko?
-Jesteś chłopakiem, więc nie. Może nawet się ucieszą! Zmarzłeś! Co powiesz na herbatę malinową i ciepły kocyk? -zaśmiałam się i objęłam chłopaka. Poszliśmy w stronę mojego nowego domu.

***DANIELLE***

Nie ufam Zaynowi, ale skoro Nick twierdzi, że może Nam jakoś pomóc... Już niemal świt, a Harry'ego wciąż nie znaleźliśmy. Mam nadzieję, że jeszcze gdzieś tu jest. Załatwiłam wczoraj Tomlinsonowi dzień wolny, sama też nie mam dziś dyżuru. Pozwoliłam Nickowi i Zaynowi szukać dalej, a ja zajmę się zakacowanym Louisem. Drzwi do jego domu były otwarte. Postanowiłam zrobić mu kawę. Na razie obudzę go i wydaje mi się, że po tym wszystkim potrzebuje rozmowy. Na górę dotarłam szybko. Nie było go w jego pokoju, więc pomyślałam, że może być u Hazzy. Nie pomyliłam się. Leżał na łóżku nastolatka przytulając jego bluzę... To słodkie na swój sposób.
-Louis...! Louis! Wstawaj! -mówiłam cicho, próbując delikatnie wyrwać go ze snu.
-Hazz, proszę, jeszcze chwilkę... Zjemy coś później... Obiecuję Ci dużo naleśników z czekoladą, daj mi tylko spać... -wymruczał wciąż nie otwierając oczu.
-To ja, Danielle! -krzyknęłam, na co zareagował zeskoczeniem z łóżka, a następnie jękiem i chwyceniem się za głowę.
-Ałł, ale boli. Co się wczoraj stało? Gdzie Hazz? Hazz? -zapytał, po czym zawołał swojego chłopaka, czy może już byłego chłopaka...
-Spokojnie, chodź na dół to wszystko Ci wyjaśnię. Wypijesz kawę, pomoże Ci. -szliśmy schodami, a ja zastanawiałam się jak mam mu to wytłumaczyć.
-Mów o co chodzi! Zaczynam się martwić... -wyszeptał trzymając ręce na skroniach i zamykając oczy.
-Bo widzisz. Możesz nie pamiętać, ale wczoraj zginął Twój pacjent. Poszedłeś do klubu i się upiłeś.
-Tylko tyle? -zapytał ze zdziwieniem.
-Problem jest tu, że właśnie nie tylko to. Zadzwoniłeś po Eleanor, która odebrała Cię stamtąd i pomogła dotrzeć do domu. Potem Harry zastał Cię z nią w łóżku i wybiegł z domu. Zadzwoniłeś do Nicka, a on do mnie. Wciąż razem z Zayem go szukają...
-Co? Jak to możliwe? Ja i Eleanor? Nie... To nie prawda... Harry, on nie mógł... Ja... Ja go zraniłem. Obiecałem, że nigdy tego nie zrobię... Jestem idiotą!
-Tak Tomlisnon, jesteś idiotą. Zgadzam się. Najgorsze jest to, że Nick martwi się o Hazzę bo ma powód. Twierdzi, że mógł się zabić... Dzwonił do Ciebie w nocy i powiedział Ci, że Cię kocha i przeprosił. Potem jego telefon jakby... skądś spadł. Tak mówiłeś wczoraj. Nic nie pamiętasz?
-Co? Czekaj, coś sobie przypominam... Byłem w jakimś tłumie, potem Eleanor... Pamiętam! -wykrzyczał prosto w moją twarz wypluwając na mnie kawę.
-Nie zachowuj się jak małe dziecko! Sprawa jest poważna! Gdybyś wrócił wczoraj do domu tak jak Ci mówiłam nie musielibyśmy dzwonić po kostnicach i pytać czy nie ma tam Twojego chłopaka! -poniosło mnie, bo mężczyzna wpadł w histerię biegając w kółko po domu z płaczem, jednocześnie przeklinając i krzycząc. Chyba Nick będzie miał z nim dużo pracy.
-Louis! Do cholery weź się w garść! Wypij tą kawę i pomóżmy reszcie szukać Hazzy. Dziś dołączy się Niall i Nathalie. Będziemy to robić parami, tak na wszelki wypadek. Po wszystkim podziękuj Grimmy'emu, bo na prawdę się stara jak tylko może. Najlepiej się przebierz, nie wydaje mi się, żeby ubranie śmierdzące alkoholem i perfumami tej dziwki w czymkolwiek Ci pomogło. Masz dziesięć minut! Ja spróbuję wyczyścić bluzkę z kawy, którą na mnie wyplułeś...

***ZAYN***

Nie mam pojęcia o co pokłócili się Harry z Louisem, ale mam wrażenie, że Nick nie mówi mi prawdy. Mam nadzieję, że uda Nam się znaleźć Loczka. Nie mam pojęcia gdzie może być. Niall zgodził się Nam pomóc razem z Nathalie. Dziewczyna powiedziała, że spróbuję przekonać siostrę do poszukiwań. Wątpię, by się zgodziła... Eleanor nie jest zbyt miła, zwłaszcza dla Hazzy. Jeśli tylko go znajdziemy, zaproponuję, żeby został u mnie. Skoro pokłócił się z Tomlinsonem ja się Nim zaopiekuję...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Gdzieś mogą być błędy, bo nie miałam czasu porządnie przeczytać całości. Trochę trwało dodanie tego rozdziału w porównaniu z poprzednimi. Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe opinię. To na prawdę mi dodaje motywacji. Nie przedłużam... Nie wiem kiedy nowy rozdział, jeszcze go nie napisałam. Możedo końca tego tygodnia, albo jeśli się uda to wcześniej. Mam nadzieję, że nie jesteście zawiedzeni tym rozdziałem, bo nie dzieje się w Nim nic nadzwyczajnie ciekawego...

5 komentarzy:

  1. nie chce Zarry ' ego :(.... mam mnadzieję że Hazz się znajdzie i sb wszystko z Loui'm wytłumaczą :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zayn mnie powoli wkurwia O.o
    Ale że Pezz homo i to z Jade <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie no rozdział jest śetny ;D Ciekawe kiedy Zayn się dowie o Lou i Harrym...
    Czekam na następny...

    @kevinomania

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie spodziewałam się że Pezz i Hazz będą mieli tyle wspólnego ;P Ciekawe co będzie z Larrym... A może szykuje się coś związanego z Zarrym?? Nie mam pojęcia... Błagam oszczędź mi tego cierpienia i dawaj next'a ;D Błagaammm <33
    PS. Jeśli masz ochotę zapraszam do mnie na nowy rozdzialik:

    www.just-by-me-1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń