03 stycznia, 2013

Rozdział 27


***LOUIS***

Z Harrym jesteśmy coraz szczęśliwsi. Jutro moje urodziny, a on zaplanował jakąś niespodziankę. Lekko się boję jego pomysłów, ale mam przynajmniej pewność, że nie będzie to nic głupiego. Hazz jest romantykiem. Tutaj nie mogę zaprzeczyć. Zayn wpadnie do Nas rano, pewnie złożyć życzenia. Od jakiegoś czasu szatyn zaczyna mi przeszkadzać. Ciągle zjawia się u Nas w najmniej spodziewanym momencie. Jestem zazdrosny przez jego spojrzenie. Wygląda, jakby rozbierał mojego Loczka wzrokiem. Mój chłopak nie był świadomy, jak na mnie działa gdy ostatnim razem robił śniadanie dla nas dwóch. Uświadomiłem go w tym i przeprosił. Wyjaśniłem mu, że nie musi. Jak ja chcę już być w Alpach... Zadzwoniłem do mamy. Miałem zamiar jej powiedzieć o tacie, ale spanikowałem. Nie chcę, żeby wiedziała. Harry też nie chce. Cóż, przynajmniej się nie kłócimy. On teraz smacznie śpi... Wygląda tak uroczo. Zastanawiam się, dlaczego ja nie jestem w stanie zasnąć. Nie powinienem się oszukiwać. Znam tego powód. Mam ochotę rzucić się na chłopaka leżącego obok mnie. Nie mogę tego zrobić, więc wstanę z łóżka. Prysznic dobrze mi zrobi. Odkręciłem ciepłą wodę i poczułem spływające wzdłuż mojego ciała strumienie. Zamknąłem oczy. Tomlinson, jesteś napalony przez tego chłopaka z loczkami. On nie robi nic specjalnego, ale to wystarcza. Najmniejszy jego dotyk powoduje iskry w moim ciele w wzrost ciśnienia w mojej bieliźnie. Czemu ja wciąż staram się zatrzymywać wszystkie sytuacje prowadzące w tym kierunku? No tak, nie chcę żeby Nasz związek opierał się tylko na jednym. Między nami jest wyjątkowe uczucie. Dużo większe niż pociąg seksualny. Nie mam zamiaru sobie sam ulżyć, to nie fair w stosunku do Hazzy. Moje dziwne myślenie. Chcę żyć w celibacie? To nigdy nie była moja specjalność. Zakręciłem wodę, wytarłem ciało i włosy ręcznikiem. Ubrałem czystą bieliznę i udałem się w kierunku łóżka. Gdy tylko się położyłem, zorientowałem się, że Harry nie śpi.
-Gdzie byłeś? -zapytał zaspanym głosem.
-Nie mogłem spać, więc postanowiłem wziąć prysznic. śpij kochanie. -przytuliłem go od tyłu, a on obrócił się do mnie przodem. Jego loczki łaskotały teraz moją szyję, gdy przytulił się do mojej klatki piersiowej. Usłyszałem, jak po cichu śpiewa. Ja to robię, żeby on zasnął. Zamknąłem oczy i wsłuchiwałem się w śpiewaną bez fałszu piosenkę. Było mi przyjemnie. Zapomniałem o wszystkim i zacząłem bawić się jego włosami. Gdy tylko to poczuł uśmiechnął się do mnie lekko podnosząc głowę. Zrobiłem się senny. Nawet się nie zorientowałem, kiedy zasnąłem. ***
-Wszystkiego najlepszego Lou! -usłyszałem jak Hazz krzyczy. Lekko mnie to wystraszyło, więc gwałtownie podniosłem się do pozycji siedzącej i otworzyłem oczy. Spodziewałem się śniadania do łóżka, ale jak widać Loczek ma inne plany. Na tacy stał jedynie kubek kawy i biała róża w  małym i szklanym flakoniku.
-Musimy ubrać choinkę, zrobimy to czekając na Zayna. Potem moja niespodzianka. -powiedział, gdy wziąłem napój.
-Nie mógłbyś się położyć obok mnie? To taka piękna wizja spędzenia poranka... -wyjęczałem, na co on pokiwał przecząco głową.
-O nie! Wypijesz kawę i wstajesz! Lou, dziś Twoje urodziny! I Wigilia! -zerwał ze mnie kołdrę i zaczął lekko tupać nogą pokazując, że czeka. Czasem potrafi być na prawdę uparty. Jeśli coś wymyśli, albo co gorsza zaplanuje to nic mu tego nie wybije z głowy. Powinienem się cieszyć, bo upartość oznacza pewność siebie.
-Akurat z urodzin się nie cieszę. Czuję się staro... -powiedziałem udając obrażonego.
-Boo, nie jesteś stary. Nie dla mnie. -nachylił się żeby mnie pocałować, ale gdy się do niego przybliżyłem, on się oddalił z uśmieszkiem.
-Jak chcesz to mnie złap! -krzyknął, po czym wybiegł z pokoju. Skoro tak się chce bawić... Pobiegłem za nim i na dole zauważyłem rozłożoną sztuczną choinkę, którą ubierałem za czasów studenckich. Na ziemi leżały też pudełka z ozdobami. W tym roku chciałem ubrać prawdziwą choinkę, ale jak widzę nie będziemy mieć czasu, skoro Hazzie tak się spieszy. Wiedziałem, że będzie w kuchni. Gdy tylko tam wszedłem szybko coś schował w szafce. Złapałem go i zacząłem całować. Już nie bawił się w uciekanie tylko oddał namiętny pocałunek wsuwając swój język do moich ust. Trwało to chwilę. Oderwaliśmy się od siebie ciężko oddychając.
-Mój plan działa, wstałeś z łóżka! -uśmiechnął się zadziornie.
-Więc to był podstęp...! Powinienem Cię ukarać Twoją własną bronią... Karne łaskotki! -krzyknąłem ostatnie słowa, po czym rzuciłem się na niego, aż upadliśmy na podłogę. Chłopak śmiał się i prosił, żebym przestał. Jak dobrze, że ja nie mam łaskotek. On o tym nie wie, ale kiedy się dowie będzie lekko zły. Obrazi się na mnie, że mu nie powiedziałem. Szybko mu przejdzie. Przestałem go łaskotać i usiadłem na nim okrakiem. Wpatrywałem się w jego zielone oczy, które teraz tętniły radością. Byłem z siebie dumny, że to dzięki mnie. Tydzień temu taki nie był. Poszliśmy razem na cmentarz, prosił mnie, żebym mu towarzyszył. Znowu zobaczyłem jego łzy, jego smutek i żal. Nie chcę już tego oglądać, on jest wrażliwy i bardzo to wszystko przeżywa. Ciężko było mi go pocieszyć. W chwilach takich jak tamta, chcę po prostu go ochronić przed wszystkim. Może nawet cofnąć czas dla niego. Wtedy bym go prawdopodobnie nie poznał. Nie poczułbym tego najwspanialszego uczucia, jakim można darzyć drugą osobę. Jednak cofnięcie czasu też nie dałoby wiele, bo mój ukochany przed tym wypadkiem nie był wcale szczęśliwy. Teraz to może się zmienić. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Hazzy.
-Lou, nad czym tak myślisz? Mógłbyś ze mnie zejść? -zachichotał cicho.
-Nad niczym konkretnym. Jeśli ładnie poprosisz to zejdę... -przysunąłem swoją twarz bliżej jego dając mu znak o co chodzi. Chwycił mój podbródek i opierając się na łokciu dostał do moich ust. Lekko zsunąłem się na jego biodrach na taki poziom, że chłopak usiadł naprzeciwko mnie. Zaczął całować moją szyję, a ja próbowałem zdjąć jego koszulkę. Usłyszałem dzwonek do drzwi. O tym właśnie mówiłem. Jestem pewien, że to Zayn. Harry próbował przerwać ten moment, żeby otworzyć drzwi, nie tym razem. Szatyn poczeka za drzwiami. Zacząłem błądzić rękami po jego plecach, a moje usta dotarły do jego ucha, lekko je przygryzając. Podobało mu się to i nie miał zamiaru przerywać. Aż do kolejnego dzwonka i pukania.
-To na pewno Zayn, powinienem go wpuścić. -powiedział łapiąc oddech.
-Jeśli poczeka, to nic mu się nie stanie. -oznajmiłem Hazzie. -Już idę. -krzyknąłem, żeby pokazać mulatowi, że mam zamiar mu otworzyć.
-Na czym to skończyliśmy? -zapytał Harry, a ja uśmiechnąłem się dając mu do zrozumienia, że o to mi chodziło. Byłbym gotów nawet zrobić to teraz na podłodze w kuchni, żebym tylko był pewien, że Loczek wybierze mnie, a nie jego. Nie chodzi mi o żadne ważne decyzje. Po prostu, że woli spędzić czas ze mną, niż z nim. Woli być ze mną, a on może marznąć na zewnątrz czekając.
-Chłopaki, otwórzcie! Jest zimno! Bo wejdę przez okno! -oboje zaczęliśmy się śmiać.
-Wpuść go lepiej. -stwierdziłem.
-Ale obiecaj, że kiedyś skończymy to co zaczęliśmy i nikt nam nie przeszkodzi.
-Obiecuję, skarbie. -posłałem mu buziaka. Poprawił jeszcze włosy i ubranie, a ja wstałem z podłogi i zorientowałem się, że mam na sobie tylko bieliznę. Jestem zadowolony z siebie, że Hazz kazał czekać przyjacielowi, aż skończymy nasze pieszczoty. Tak u Nas to wygląda, całujemy się, dotykamy, ale do niczego nie dochodzi, chociaż obaj tego chcemy. Mi to wystarcza, to piękne i takie niewinne...
-Ile można czekać!? Jest zima! -mówił Malik dmuchając ciepłe powietrze w dłonie.
-Zrekompensuję Ci to herbatą. Upiekłem też szarlotkę. Chcecie po kawałku?
-Nie wiedziałem, że potrafisz piec... -powiedziałem do Loczka patrząc na niego podejrzliwie.
-Ja też, ale byłem w domu po książkę kucharską mamy i przepisy w niej są na prawdę proste. Dla Ciebie też herbaty, czy wolisz tą poranną kawę, która została w pokoju?
-Poproszę herbatę. Moją ulubioną.
-Już się robi! -po czym nalał wody do czajnika, a do kubków wrzucił torebki z suszonym naparem. Zastanawiam się gdzie jest to ciasto, bo nie widzę go na wierzchu. Gdy Hazz schylił się i wyciągnął coś z szafki. Dowiedziałem się, gdzie będzie jego skrytka na słodycze. Po chwili przyniósł talerzyki i kubki. Ciasto wyglądało na prawdę smakowicie. Takie też było.
-Z jakiej okazji dziś jemy ciasto? -zapytał Zayn.
-A czy musi być okazja? -odpowiedziałem z pełnymi ustami. Zakrztusiłem się, a Loczek wstał i poklepał mnie po plecach.
-Lou ma dziś urodziny. -oznajmił spokojnie.
-Wszystkiego najlepszego stary! -podniósł się ze swojego miejsca i otworzył ramiona, tak, żebym go objął. Pachniał bardzo męsko. Jego zapach był ostry i lekko drażnił w nos. Hazz pachnie słodko i przyjemnie... Aż chce się go przytulać.
-Ubierzemy razem choinkę? -rzucił Harry patrząc na Nas swoimi dużymi oczami. Nie potrafię mu odmówić. Chciałbym powiedzieć coś w stylu 'Zayn chyba musi już iść'. Ostatnio nie darzę go szczególną sympatią. Zgodziliśmy się i rzuciliśmy się na ozdoby. Po chwili byliśmy obwieszani łańcuchami i lampkami, a na uszach mieliśmy bombki. Chciałem pocałować Loczka w takiej zabawnej sytuacji, więc posłałem szatyna do kuchni po coś do picia. Dodałem argument, że w urodziny się nie odmawia. Hazz dalej cieszył się jak małe dziecko z przyozdabiania drzewka. Ukradłem mu szybkiego całusa z policzka. Zarumienił się, ale w pomieszczeniu znów pojawił się mulat. Po godzinie choinka była ubrana, a my zmęczeni. Malik się pożegnał, stwierdzając ze smutkiem, że zobaczymy się dopiero po świętach. Hazz go przytulił, po czym chłopak wyszedł z domu.
-Teraz pora na moją niespodziankę dla Ciebie. Ubierz się w końcu! Najlepiej ciepło. Czekam na Ciebie tutaj. -wykonałem jego rozkaz i pobiegłem na górę. Ubrałem grubo wyglądające jeansy, pierwszą lepszą bluzkę i ciepły sweter w paski. Gdy zszedłem na dół, byłem zaskoczony. Harry miał w ręce koszyk piknikowy.
-Żartujesz sobie? Piknik? W grudniu? -z mojej twarzy można było wyczytać zdziwienie.
-A czemu nie? Ubierz buty i kurtkę. Czapka i szalik też się przydadzą. Tamiza na Nas czeka! -mówił z ekscytacją w głosie.
-Ty nie mówisz poważnie... -powiedziałem patrząc na niego jak na wariata.
-Będzie fajnie, zobaczysz! Wziąłem koce... Zgódź się! To moja niespodzianka dla Ciebie! Jest bardzo... niespodziewana!
-No dobrze. -ubrałem buty i płaszcz, szyję obwiązałem wełnianym materiałem, a na głowę wsunąłem czapkę. Wyszliśmy z domu. Nie było tak zimno jak myślałem.
-Jedziemy samochodem? -zapytałem.
-Do niespodzianki należy przejażdżka autobusem. -niedaleko był przystanek, więc poszliśmy w tamtą stronę. Gdy czerwony pojazd nadjechał wsiadliśmy do niego. Zajęliśmy dwa wolne miejsca z tyłu. Ludzie się na Nas gapili. No tak, dwójka grubo ubranych facetów wsiada do autobusu w Wigilię z koszykiem piknikowym... Harry posłał gapiom uśmiech i odwrócili się do przodu zajmując się czytaniem gazet lub innymi sprawami nie związanymi z obserwowaniem Nas.Po jakimś czasie Hazz dał znak, że wysiadamy. Poszliśmy nad Tamizę, a gdy znaleźliśmy przyjemne miejsce on rozłożył koc na trawie. Zaprosił mnie, bym usiadł, a sam zrobił to samo. Okrył nas kolejnym kocem, a z koszyka wyjął termos herbatą. Wygląda na to, że zabrał także ciasto marchewkowe i tą pyszną szarlotkę. Gdy tak siedzieliśmy wtuleni w ciszy, wpatrując się w spokojną rzekę, a Loczek trzymał głowę na moim ramieniu poczułem się szczęśliwszy niż kiedykolwiek. Spokój, to czułem w tym momencie. Muszę przyznać, że na lepszy pomysł bym nie wpadł. Wydawało się, że będzie Nam zimno, ale mamy siebie i nie odczuwamy temperatury, jaka panuje na zewnątrz. W pewnym momencie Loczek sięgnął do koszyka i wyjął z niego czerwoną różę.
-Kocham Cię. -powiedział, dając mi ją.
-Ja Ciebie też. -odpowiedziałem patrząc w jego hipnotyzujące oczy, po czym na jego wargach złożyłem ciepły pocałunek.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Koniec przerwy. Jak widzicie dodałam nowy rozdział tak jak napisałam w poprzednim poście, po Nowym Roku. Mam nadzieję, że dla Was zaczął się dobrze. Jestem zdziwiona liczbą osób, które wzięły udział w ankiecie. Ponad 50. WOW. Dziękuję Wam za wszystko, za komentarze, odpowiedzi w ankiecie, obserwowanie bloga, pytania do postaci (nawet te najbardziej dziwne), wyświetlenia i wszystko inne. Dostałam kilka nowych nominacji do Liebster Awards, ale nie mam już ochoty się w to bawić, więc przepraszam.Jeśli chcecie być informowani o nowym rozdziale na Twitterze to podajcie mi go tutaj, w pytaniach do postaci lub moim profilu na TT. Nie wiem kiedy będzie kolejna część. Semestr się kończy, a ja mam jeszcze kilka ocen do poprawy. W moje ferie, czyli za tydzień z haczykiem postaram się coś napisać. Opcja druga to weekend. Okaże się. Mam nadzieję, że historia Was nie nudzi. Nowy rozdział=10 komentarzy.

11 komentarzy:

  1. aaaaa *.*
    jaaaki wspaniały ;3
    szkodaa, że Zayni im przerwaaał !
    ja chce już ciąg dalszyy *.*
    zaprszaam do mnie look-after-you-larry.blogspot.com ;]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale super . Nie spodziewałam się tej niespodzianki . Myślałam o London Eye , ale cóż :) jest super . I zgadzam się z przedmówcą , szkoda , że Zayn im im przerwał :p
    Życzę weny :3
    @FoxLexie
    http://say-my-name-bay.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. jak zwykle świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też juz sie nie moge doczekac aż bedą w Alpah ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć.. jestem twoją nową czytelniczką i już kocham twojego bloga..!! masz świetny styl pisania , a twoja historia o Larrym jest urocza... mm.. z Harry'ego jaki romantyk.. :* już nie moge doczekać się kolejnego rozdziału.. ! Pozdrawiam i życzę weny ..Xx

    OdpowiedzUsuń
  6. No, no, no. Moja droga... Tego bym się nie spodziewała. Cieszę się, że Harry co raz częściej chodzi uśmiechnięty, ale nadal kibicuję jemu i Lou więc zgłaszam sprzeciw wobec Zayna (a to się nie często zdarza, bo jego polubiłam pierwszego). Boję się, że Malik mógłby wszystko zepsuć. Kibicuję też Niallowi. Kocham tego blondaska i życzę mu jak najlepiej. Mam nadzieję, że powiedzie mu się w sprawach miłosnych. A Eleanor niech nie w dupę pocałuje i przestanie przeszkadzać! Nadal męczy mnie to co robił ojciec Tommo... Nie dziwię się Lou, że boi się powiedzieć matce, bo ja też bym się bała. Współczuję mu, bo musi podjąć poważną decyzję...
    W każdym razie, nie mogę doczekać się pobytu Larrego w Alpach. Podejrzewam co się tam stanie ale tak często już mnie zaskakiwałaś, że teraz już niczego nie mogę być pewna ;) I właśnie za to uwielbiam tego bloga. Jest nieprzewidywalny, spontaniczny, pełen zwrotów akcji i humoru. Zamieszczasz tu dużo opisów uczuć co również mi się podoba. Będę czekała na następny rozdział ;)
    Jejku, rozpisałam się normalnie jak nie ja ;D
    Pozdrawiam
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No no, muszę przyznać że to jedno z najlepszych opowiadań jakie czytałam (a uwierz mi było ich na prawdę dużo) nie śpię do tej godziny tylko dlatego że to takie świetne. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i życzę wielkiej weny. ;) *-* ^^

    OdpowiedzUsuń