***HARRY***
Zastanawiam się dlaczego to zrobiłem? Dlaczego próbuję mu wybaczyć? Wiem, że zrobił sporo złych rzeczy. Nie chodzi mi o wypadek, bo zaczynam rozumieć że to tylko moja wina. Zaczynam uczyć się żyć z poczuciem winy. Teraz uczynki Zayna widzę z innej perspektywy. On najwidoczniej nie robił tego bo lubił, chciał być szanowany i popularny. Ważne, że nie czuł rozkoszy znęcając się nad innymi. Tak mi się przynajmniej wydaje. To nie wiele zmienia, ale widzę, że on ma dość. Niall mówił coś o jakimś sekrecie Malika, przez który się zmienił. Nie wiem o co chodzi. Może kiedyś spróbuję coś od niego wyciągnąć.
-Skończyłem! -z rozmyślań przerwał mnie krzyk chłopaka.
-Trochę ciszej bo obudzisz wszystkich, ale serio? Tak szybko? -starałem się uciszyć chłopaka, który zrobił już pracę domową. Ja też ją robiłem, tylko nie mogłem się skupić.
-Nie widziałeś jeszcze mojej turbo szybkości do nauki. A tobie jak idzie? -zażartował i zajrzał w mój zeszyt. Nie miałem napisane zbyt wiele.
-Kiepsko, ale za chwilę skończę. -powiedziałem i zabrałem się jednego z najgorszych przedmiotów. Fizyka, w dodatku kwantowa. Po jakichś dwudziestu minutach wreszcie napisałem zadanie. Mulat cały ten czas się mi przyglądał. Krępowało mnie to, zwłaszcza po tym co zdarzyło się w nocy w jego snach. To nie jego wina, chyba że śni świadomie. Zanim się odezwałem, Zayn podszedł do mnie.
-Widzę, że też skończyłeś. Mamy jeszcze sporo czasu, deszcz przestał padać. Chcesz iść do domu? Odprowadzę Cię. -tylko nie to, zapomniałem o Lou. Wciąż nic sobie nie przemyślałem. Jak mam stanąć z nim twarzą w twarz, skoro nie wiem co do niego czuję. Czy to tylko przyjaźń i sympatia czy może jednak miłość?
-Nie, nie trzeba. Jeśli Ci to nie przeszkadzam, to mogę jeszcze zostać? -zapytałem obdarowując go proszącym spojrzeniem.
-Oczywiście, że tak. Myślałem tylko że..., że twój opiekun się o Ciebie martwi. Nawet nie zadzwoniłeś. -ucieszyło mnie, że mogę tutaj zostać. Z Malikiem już wszystko wyjaśniłem i nie czułem się już przy nim źle. Był bardzo miły, zabawny i troskliwy. W domu czeka mnie jeszcze jedna rozmowa. Wydaje się, że trudniejsza. Gdybym mógł, to zostałbym tutaj jeszcze jedną noc. Nie powinienem.
-Trochę się pokłóciliśmy i.... nie chcę z nim na razie rozmawiać. On ze mną pewnie też. -trochę skłamałem, bo może i się kłóciliśmy, ale nie dlatego nie mam ochoty na konwersację.
-To moja wina? Tak? -zapytał smutny.
-Nie, nie twoja. Powiedziałem kilka słów za dużo. Wiesz jak to jest. -uśmiechnąłem się do niego po raz kolejny mając nadzieję, że rozumie.
-Więc... zjesz coś? Na pewno jesteś głodny. -miał trochę racji. Zwykle nie jem zbyt wiele. Przed wypadkiem też miałem problemy z apetytem.
-Nie, dzięki, naprawdę nie trzeba. -było jakoś niezręcznie.
-Przejdziemy się na spacer? Taki w ciszy, lubię rozmyślać w ten sposób. -spodobała mi się jego propozycja. Świerze powietrze dobrze mi zrobi.
-Może być.-po czym zabrałem swoje rzeczy. Zeszliśmy na dół. Zayn powiedział, że zostawi rodzicom kartkę, by się nie martwili. Dlaczego ja nie zostawiłem kartki Lou? Trochę głupio postąpiłem. Gdy już coś napisał narzucił na siebie kurtkę i założył buty. Ja tez byłem gotowy. Otworzyłem drzwi i wyszliśmy.
-To gdzie idziemy? -rzucił Malik.
-Gdziekolwiek. -też potrzebowałem pomyśleć. Ostatnio dużo myślę. O wszystkim. O wypadku, Louisie,... Zaynie. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj bałem się go, a dzisiaj jesteśmy razem w jakimś parku. Jest jeszcze wcześnie i nikogo tu nie ma, oprócz Nas. On też się czymś martwił, a może ja widzę tylko złe strony wszystkiego? Bo wszystko ma złe strony... Dwie strony medalu, jedna dobra, druga... lepiej nie mówić. Nawet pocałunek z Tommo ma dwie strony. Cieszę, się bo mi się podobało, ale martwię bo boję się rozmowy. To ja powinienem mieć do niego pretensje, ale nie miałem. Czułem tylko strach, strach przed uczuciem. Ledwo zdążyłem zacząć rozgrzebywać moje problemy, a Malik powiedział, że czas iść w stronę szkoły. Wędrowaliśmy w ciszy do dużego budynku. Całkiem zapomniałem, że mam na sobie jego ubrania. Dzisiejszy dzień będzie interesujący... bardzo...
***ZAYN***
Przemyślałem sobie wszytko. Harry jest miłością mojego życia. Wybaczył mi, no może prawie i nie mogę zmarnować drugiej szansy. Zostanę jego przyjacielem, kto wie, może kiedyś będzie okazja na coś więcej. Może on mnie pokocha tak jak ja jego? Wychodząc z zakrętu zobaczyłem szkołę. Duży, szary budynek. Z reguły szkoły są szare, chyba tylko po to, żeby nikt nie lubił ich odwiedzać. Minęliśmy bramę. Zastanawiałem się jak zareagują uczniowie, gdy zauważą, że mój nowy kolega przyszedł tutaj ze mną i w dodatku w moich ciuchach. Nie powinienem się tym martwić, bo coś sobie obiecałem. Nie będę zważał na to co myślą ludzie. To przez moje zaczepki chłopak ma problemy i postaram się to odkręcić. Nie chcę, by dołączył do mnie i moje bandy. Jest zbyt wrażliwy na coś takiego. Nie chcę by się zmieniał. Takiego go kocham. W ciąż między nami panowała cisza. Przekroczyliśmy próg szkoły, wszyscy spojrzeli w naszą stronę, mojemu towarzyszowi nie spodobało się to bo spuścił głowę w dół nie patrząc na gapiów. W pewnej chwili złapałem go za rękę, by się zatrzymał.
-Harry, ja już pójdę szukać swojej klasy. Zobaczymy się po południu?
-Ok. -odpowiedział szybko.
-To na razie. -rzuciłem krótko, on mi nie odpowiedział. Był jakiś dziwny... Zacząłem iść tam gdzie zwykle, na koniec korytarza do kumpli. Zapomniałem, że mam limo na twarzy. Trudno, teraz już nic nie zrobię. Chyba, że pójdę do mojej dziewczyny Michelle po jakiś kosmetyk. Wątpię, by nic przy sobie nie miała. Co przerwę idzie poprawiać tą swoją gładź szpachlową. Zauważyłem moich kolegów. Czy mogę ich w ogóle nazywać kolegami? Po za biciem słabszych nic nas nie łączy. Nigdy się nie uśmiechają, nie żartują. Tylko ćpają i palą. Też palę, ale staram się rzucić. Ciekawe gdzie jest Niall? Spostrzegłem, że nie ma go w gromadce.
-No proszę, kogo my tu mamy? Malik pofatygował się do szkoły. Podobno masz nowego przyjaciela? -wieści, tak szybko się rozniosły? Nie możliwe.
-Siema, o kogo Wam chodzi? A ty, czemu masz podbite oko? -zapytałem najwyższego.
-Mógłbym zapytać o to samo. Twój nowy znajomy mi przyłożył. Ma szczęście, że ten mięczak Niall się pojawił. -zdziwiła mnie ta wiadomość.
-Har... Styles? -zapytałem udając zdziwionego.
-Jednak wiesz o kogo nam chodzi. Nie wygląda na takiego, co nie?
-Idę po książki i na lekcje, za chwile się zaczną. -powiedziałem i szybko zniknąłem z pola widzenia chłopaków. Postanowiłem znaleźć blondyna i wypytać go o wczorajsze zajście. Nie trwało to długo, bo zwykle był w tym samym miejscu. Niby wkręciłem go do bandy, ale on woli siedzieć sam na korytarzu niż z nami. Nie dziwię się, on jest tak wrażliwy jak Loczek. Może trochę mniej...
-Cześć. Co u ciebie? Opowiesz mi co się wczoraj stało? -zapytałem bez ogródek.
-Też miło mi Cię widzieć. Dobrze, nic specjalnego. -zwykle gdy zadawało się mu wiele pytań w jednej wypowiedzi to tak reagował.
-Niall, daj spokój, jestem ciekawy, w końcu zostałeś bohaterem... -ta sztuczka zawsze na niego działa.
-Po prostu kazałem im się wynosić i zostawić Harrego w spokoju. Groziłem, że Co doniosę. Wiem, jak lubisz się nad nim znęcać, to zostawiłem go tobie. Zadowolony? -mówił smutno, a po zakończeniu wypowiedzi zniknął z przed moich oczu. Nie rozumiem co się stało, czy go czymś uraziłem? Nagle zadzwonił dzwonek. Poszedłem do klasy. Lekcje były jak zwykle nudne a ja starałem się być uważny, aby zapamiętać jak najwięcej i nie musieć się uczyć w domu. Po za tym, po szkole miałem spotkać się z Harrym. Poczekam, aż on wyjaśni wszystko z doktorem Tomlinsonem i odwiedzę go. Po długich męczarniach usłyszałem znak, że wreszcie mogę wydostać się z tego piekła. Czemu piekła? Tutaj cały czas udawałem twardego, to nie jest łatwe, bo taki nie jestem. Nie powinno się okazywać swoich słabości przed innymi. Tego nauczył mnie ojciec. Przed budynkiem zauważyłem chłopaka z lokami, a dookoła niego ustawiani byli moi znajomi. Teraz muszę coś zrobić, tylko co? Zacząłem biec w stronę dostrzeżonej scenki.
-Co to ma znaczyć? Zostawcie go w spokoju! -krzyknąłem wściekły. Nie powinienem był reagować tak ostro.
-A jak nie to co? -na te słowa postanowiłem wykonać pewien prosty gest. Zacząłem podwijać rękawy. Stwierdziłem, że się przestraszą. Nie udało się.
-Ty jeden z tym... chłoptasiem kontra nas dziewięciu? Żartujesz sobie? Nie masz szans! Chyba, że ta umowa co zawsze. Ty mu dokopiesz, albo my!- nie byłem w stanie się na to zgodzić. Harry dopiero mi wybaczył, nie mogłem tego zaprzepaścić. Rzuciłem się z pięściami na jednego z nich. Po chwili poczułem na sobie, uderzenia. Zauważyłem jak Loczek zaczął okładać któregoś pięściami. Byłem zaskoczony, bo tamten się przewrócił i postanowił wycofać. Nagle poczułem cios w głowę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłem.
***HARRY***
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Byłem pewien, że w całej szkole nie ma nikogo kto pokonałby Zayna Maika. Myliłem się. było ich aż ośmiu. Gdy zauważyli, ze ten leży nie przytomny po prostu zwiali. Tchórze, pomyślałem i podzszełem do chłopaka. Wziąłem jego głowę na swoje kolana, nie budził się. Przypomniałem sobie wypadek, było w tym trochę podobieństwa. Do moich oczu napłynęły łzy. Ucieszyłem się, że mulat postanowił się zmienić. Obronił mnie, może nie jakoś świetnie, ale mi nic nie jest. Za to on leży na ulicy z zamkniętymi oczami. Zacząłem krzyczeć jego imię, chciałem, żeby się ocknął. Zawsze mogłem go dotaszczyć do lekarza. Najbliżej powinna być szkolna pielęgniarka, ale już nie o tej porze. Pomyślałem o Louisie. Przydałby mi się teraz on i jego umiejętności ze studiów. Zauważyłem, że mój wybawiciel otwiera oczy. Przetarłem policzek i się uśmiechnąłem.
-Dziękuję, pomogłeś mi. Teraz jestem pewien, że mogę Ci wybaczyć. -zabrzmiało to jak cytat z komedii romantycznej, ale nie ważne.
-To ja dziękuje, za szansę i za to że teraz się o mnie martwisz.
-Skąd wiesz, że się martwię? -starałem się by to brzmiało jak kpina. Nie wyszło.
-Widzę twoje oczy. -mówiąc to próbował się podnieść. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
-Co tu się stało? -nagle na horyzoncie pojawił się Niall.
-Nic takiego.- wyjęczał mulat.
-Jak to nic takiego? Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Obaj tak wyglądacie.
-Powiedzmy, że ktoś chciał nam dokopać. -powiedziałem, nie wtajemniczając za bardzo blondyna.
-Zayn, zaprowadzę Cie do domu. Harry, dasz radę iść, sam. Nic Ci nie jest?
-Nie, poradzę sobie. Lepiej nim się zaopiekuj. -pokazałem palcem na Malika.
-To my już pójdziemy, prawda? -rzucił Horan.
-To do zobaczenia. -powiedziałem puszczając oczko do szatyna. Zauważył ten gest i uśmiechnął się. Przeze mnie drugi dzień z rzędu ktoś go bije. Świetnie. Teraz czeka mnie to, czym niepokoję się od jakiegoś czasu. Pora wrócić do domu i zmierzyć się twarzą w twarz z tym co czuję. Z Louisem...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ktoś pisał, że nie wie czy czytam komentarze. Czytam wszystko, zanim dodam nową część. Ten i następny rozdział jest mi ciężko stworzyć, więc to może trochę potrwać, zanim pojawi się kolejny. Mam plan co ma być w każdym rozdziale i jak się skończy to opowiadanie, ale czasem trudno coś opisać słowami. Od września nowe rozdziały będą się pojawiać tylko w weekendy, czasem w piątki lub poniedziałki. Następna część z powodu drobnych problemów pojawi się po 10+ komentarzach, ale nie obiecuję, że od razu. Potrzebuję trochę natchnienia, bo od kilku dni mi go brakuje.
Zastanawiam się dlaczego to zrobiłem? Dlaczego próbuję mu wybaczyć? Wiem, że zrobił sporo złych rzeczy. Nie chodzi mi o wypadek, bo zaczynam rozumieć że to tylko moja wina. Zaczynam uczyć się żyć z poczuciem winy. Teraz uczynki Zayna widzę z innej perspektywy. On najwidoczniej nie robił tego bo lubił, chciał być szanowany i popularny. Ważne, że nie czuł rozkoszy znęcając się nad innymi. Tak mi się przynajmniej wydaje. To nie wiele zmienia, ale widzę, że on ma dość. Niall mówił coś o jakimś sekrecie Malika, przez który się zmienił. Nie wiem o co chodzi. Może kiedyś spróbuję coś od niego wyciągnąć.
-Skończyłem! -z rozmyślań przerwał mnie krzyk chłopaka.
-Trochę ciszej bo obudzisz wszystkich, ale serio? Tak szybko? -starałem się uciszyć chłopaka, który zrobił już pracę domową. Ja też ją robiłem, tylko nie mogłem się skupić.
-Nie widziałeś jeszcze mojej turbo szybkości do nauki. A tobie jak idzie? -zażartował i zajrzał w mój zeszyt. Nie miałem napisane zbyt wiele.
-Kiepsko, ale za chwilę skończę. -powiedziałem i zabrałem się jednego z najgorszych przedmiotów. Fizyka, w dodatku kwantowa. Po jakichś dwudziestu minutach wreszcie napisałem zadanie. Mulat cały ten czas się mi przyglądał. Krępowało mnie to, zwłaszcza po tym co zdarzyło się w nocy w jego snach. To nie jego wina, chyba że śni świadomie. Zanim się odezwałem, Zayn podszedł do mnie.
-Widzę, że też skończyłeś. Mamy jeszcze sporo czasu, deszcz przestał padać. Chcesz iść do domu? Odprowadzę Cię. -tylko nie to, zapomniałem o Lou. Wciąż nic sobie nie przemyślałem. Jak mam stanąć z nim twarzą w twarz, skoro nie wiem co do niego czuję. Czy to tylko przyjaźń i sympatia czy może jednak miłość?
-Nie, nie trzeba. Jeśli Ci to nie przeszkadzam, to mogę jeszcze zostać? -zapytałem obdarowując go proszącym spojrzeniem.
-Oczywiście, że tak. Myślałem tylko że..., że twój opiekun się o Ciebie martwi. Nawet nie zadzwoniłeś. -ucieszyło mnie, że mogę tutaj zostać. Z Malikiem już wszystko wyjaśniłem i nie czułem się już przy nim źle. Był bardzo miły, zabawny i troskliwy. W domu czeka mnie jeszcze jedna rozmowa. Wydaje się, że trudniejsza. Gdybym mógł, to zostałbym tutaj jeszcze jedną noc. Nie powinienem.
-Trochę się pokłóciliśmy i.... nie chcę z nim na razie rozmawiać. On ze mną pewnie też. -trochę skłamałem, bo może i się kłóciliśmy, ale nie dlatego nie mam ochoty na konwersację.
-To moja wina? Tak? -zapytał smutny.
-Nie, nie twoja. Powiedziałem kilka słów za dużo. Wiesz jak to jest. -uśmiechnąłem się do niego po raz kolejny mając nadzieję, że rozumie.
-Więc... zjesz coś? Na pewno jesteś głodny. -miał trochę racji. Zwykle nie jem zbyt wiele. Przed wypadkiem też miałem problemy z apetytem.
-Nie, dzięki, naprawdę nie trzeba. -było jakoś niezręcznie.
-Przejdziemy się na spacer? Taki w ciszy, lubię rozmyślać w ten sposób. -spodobała mi się jego propozycja. Świerze powietrze dobrze mi zrobi.
-Może być.-po czym zabrałem swoje rzeczy. Zeszliśmy na dół. Zayn powiedział, że zostawi rodzicom kartkę, by się nie martwili. Dlaczego ja nie zostawiłem kartki Lou? Trochę głupio postąpiłem. Gdy już coś napisał narzucił na siebie kurtkę i założył buty. Ja tez byłem gotowy. Otworzyłem drzwi i wyszliśmy.
-To gdzie idziemy? -rzucił Malik.
-Gdziekolwiek. -też potrzebowałem pomyśleć. Ostatnio dużo myślę. O wszystkim. O wypadku, Louisie,... Zaynie. Pomyśleć, że jeszcze wczoraj bałem się go, a dzisiaj jesteśmy razem w jakimś parku. Jest jeszcze wcześnie i nikogo tu nie ma, oprócz Nas. On też się czymś martwił, a może ja widzę tylko złe strony wszystkiego? Bo wszystko ma złe strony... Dwie strony medalu, jedna dobra, druga... lepiej nie mówić. Nawet pocałunek z Tommo ma dwie strony. Cieszę, się bo mi się podobało, ale martwię bo boję się rozmowy. To ja powinienem mieć do niego pretensje, ale nie miałem. Czułem tylko strach, strach przed uczuciem. Ledwo zdążyłem zacząć rozgrzebywać moje problemy, a Malik powiedział, że czas iść w stronę szkoły. Wędrowaliśmy w ciszy do dużego budynku. Całkiem zapomniałem, że mam na sobie jego ubrania. Dzisiejszy dzień będzie interesujący... bardzo...
***ZAYN***
Przemyślałem sobie wszytko. Harry jest miłością mojego życia. Wybaczył mi, no może prawie i nie mogę zmarnować drugiej szansy. Zostanę jego przyjacielem, kto wie, może kiedyś będzie okazja na coś więcej. Może on mnie pokocha tak jak ja jego? Wychodząc z zakrętu zobaczyłem szkołę. Duży, szary budynek. Z reguły szkoły są szare, chyba tylko po to, żeby nikt nie lubił ich odwiedzać. Minęliśmy bramę. Zastanawiałem się jak zareagują uczniowie, gdy zauważą, że mój nowy kolega przyszedł tutaj ze mną i w dodatku w moich ciuchach. Nie powinienem się tym martwić, bo coś sobie obiecałem. Nie będę zważał na to co myślą ludzie. To przez moje zaczepki chłopak ma problemy i postaram się to odkręcić. Nie chcę, by dołączył do mnie i moje bandy. Jest zbyt wrażliwy na coś takiego. Nie chcę by się zmieniał. Takiego go kocham. W ciąż między nami panowała cisza. Przekroczyliśmy próg szkoły, wszyscy spojrzeli w naszą stronę, mojemu towarzyszowi nie spodobało się to bo spuścił głowę w dół nie patrząc na gapiów. W pewnej chwili złapałem go za rękę, by się zatrzymał.
-Harry, ja już pójdę szukać swojej klasy. Zobaczymy się po południu?
-Ok. -odpowiedział szybko.
-To na razie. -rzuciłem krótko, on mi nie odpowiedział. Był jakiś dziwny... Zacząłem iść tam gdzie zwykle, na koniec korytarza do kumpli. Zapomniałem, że mam limo na twarzy. Trudno, teraz już nic nie zrobię. Chyba, że pójdę do mojej dziewczyny Michelle po jakiś kosmetyk. Wątpię, by nic przy sobie nie miała. Co przerwę idzie poprawiać tą swoją gładź szpachlową. Zauważyłem moich kolegów. Czy mogę ich w ogóle nazywać kolegami? Po za biciem słabszych nic nas nie łączy. Nigdy się nie uśmiechają, nie żartują. Tylko ćpają i palą. Też palę, ale staram się rzucić. Ciekawe gdzie jest Niall? Spostrzegłem, że nie ma go w gromadce.
-No proszę, kogo my tu mamy? Malik pofatygował się do szkoły. Podobno masz nowego przyjaciela? -wieści, tak szybko się rozniosły? Nie możliwe.
-Siema, o kogo Wam chodzi? A ty, czemu masz podbite oko? -zapytałem najwyższego.
-Mógłbym zapytać o to samo. Twój nowy znajomy mi przyłożył. Ma szczęście, że ten mięczak Niall się pojawił. -zdziwiła mnie ta wiadomość.
-Har... Styles? -zapytałem udając zdziwionego.
-Jednak wiesz o kogo nam chodzi. Nie wygląda na takiego, co nie?
-Idę po książki i na lekcje, za chwile się zaczną. -powiedziałem i szybko zniknąłem z pola widzenia chłopaków. Postanowiłem znaleźć blondyna i wypytać go o wczorajsze zajście. Nie trwało to długo, bo zwykle był w tym samym miejscu. Niby wkręciłem go do bandy, ale on woli siedzieć sam na korytarzu niż z nami. Nie dziwię się, on jest tak wrażliwy jak Loczek. Może trochę mniej...
-Cześć. Co u ciebie? Opowiesz mi co się wczoraj stało? -zapytałem bez ogródek.
-Też miło mi Cię widzieć. Dobrze, nic specjalnego. -zwykle gdy zadawało się mu wiele pytań w jednej wypowiedzi to tak reagował.
-Niall, daj spokój, jestem ciekawy, w końcu zostałeś bohaterem... -ta sztuczka zawsze na niego działa.
-Po prostu kazałem im się wynosić i zostawić Harrego w spokoju. Groziłem, że Co doniosę. Wiem, jak lubisz się nad nim znęcać, to zostawiłem go tobie. Zadowolony? -mówił smutno, a po zakończeniu wypowiedzi zniknął z przed moich oczu. Nie rozumiem co się stało, czy go czymś uraziłem? Nagle zadzwonił dzwonek. Poszedłem do klasy. Lekcje były jak zwykle nudne a ja starałem się być uważny, aby zapamiętać jak najwięcej i nie musieć się uczyć w domu. Po za tym, po szkole miałem spotkać się z Harrym. Poczekam, aż on wyjaśni wszystko z doktorem Tomlinsonem i odwiedzę go. Po długich męczarniach usłyszałem znak, że wreszcie mogę wydostać się z tego piekła. Czemu piekła? Tutaj cały czas udawałem twardego, to nie jest łatwe, bo taki nie jestem. Nie powinno się okazywać swoich słabości przed innymi. Tego nauczył mnie ojciec. Przed budynkiem zauważyłem chłopaka z lokami, a dookoła niego ustawiani byli moi znajomi. Teraz muszę coś zrobić, tylko co? Zacząłem biec w stronę dostrzeżonej scenki.
-Co to ma znaczyć? Zostawcie go w spokoju! -krzyknąłem wściekły. Nie powinienem był reagować tak ostro.
-A jak nie to co? -na te słowa postanowiłem wykonać pewien prosty gest. Zacząłem podwijać rękawy. Stwierdziłem, że się przestraszą. Nie udało się.
-Ty jeden z tym... chłoptasiem kontra nas dziewięciu? Żartujesz sobie? Nie masz szans! Chyba, że ta umowa co zawsze. Ty mu dokopiesz, albo my!- nie byłem w stanie się na to zgodzić. Harry dopiero mi wybaczył, nie mogłem tego zaprzepaścić. Rzuciłem się z pięściami na jednego z nich. Po chwili poczułem na sobie, uderzenia. Zauważyłem jak Loczek zaczął okładać któregoś pięściami. Byłem zaskoczony, bo tamten się przewrócił i postanowił wycofać. Nagle poczułem cios w głowę. Zrobiło mi się ciemno przed oczami. Upadłem.
***HARRY***
Nie mogłem uwierzyć w to co się stało. Byłem pewien, że w całej szkole nie ma nikogo kto pokonałby Zayna Maika. Myliłem się. było ich aż ośmiu. Gdy zauważyli, ze ten leży nie przytomny po prostu zwiali. Tchórze, pomyślałem i podzszełem do chłopaka. Wziąłem jego głowę na swoje kolana, nie budził się. Przypomniałem sobie wypadek, było w tym trochę podobieństwa. Do moich oczu napłynęły łzy. Ucieszyłem się, że mulat postanowił się zmienić. Obronił mnie, może nie jakoś świetnie, ale mi nic nie jest. Za to on leży na ulicy z zamkniętymi oczami. Zacząłem krzyczeć jego imię, chciałem, żeby się ocknął. Zawsze mogłem go dotaszczyć do lekarza. Najbliżej powinna być szkolna pielęgniarka, ale już nie o tej porze. Pomyślałem o Louisie. Przydałby mi się teraz on i jego umiejętności ze studiów. Zauważyłem, że mój wybawiciel otwiera oczy. Przetarłem policzek i się uśmiechnąłem.
-Dziękuję, pomogłeś mi. Teraz jestem pewien, że mogę Ci wybaczyć. -zabrzmiało to jak cytat z komedii romantycznej, ale nie ważne.
-To ja dziękuje, za szansę i za to że teraz się o mnie martwisz.
-Skąd wiesz, że się martwię? -starałem się by to brzmiało jak kpina. Nie wyszło.
-Widzę twoje oczy. -mówiąc to próbował się podnieść. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
-Co tu się stało? -nagle na horyzoncie pojawił się Niall.
-Nic takiego.- wyjęczał mulat.
-Jak to nic takiego? Wyglądasz jak siedem nieszczęść. Obaj tak wyglądacie.
-Powiedzmy, że ktoś chciał nam dokopać. -powiedziałem, nie wtajemniczając za bardzo blondyna.
-Zayn, zaprowadzę Cie do domu. Harry, dasz radę iść, sam. Nic Ci nie jest?
-Nie, poradzę sobie. Lepiej nim się zaopiekuj. -pokazałem palcem na Malika.
-To my już pójdziemy, prawda? -rzucił Horan.
-To do zobaczenia. -powiedziałem puszczając oczko do szatyna. Zauważył ten gest i uśmiechnął się. Przeze mnie drugi dzień z rzędu ktoś go bije. Świetnie. Teraz czeka mnie to, czym niepokoję się od jakiegoś czasu. Pora wrócić do domu i zmierzyć się twarzą w twarz z tym co czuję. Z Louisem...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ktoś pisał, że nie wie czy czytam komentarze. Czytam wszystko, zanim dodam nową część. Ten i następny rozdział jest mi ciężko stworzyć, więc to może trochę potrwać, zanim pojawi się kolejny. Mam plan co ma być w każdym rozdziale i jak się skończy to opowiadanie, ale czasem trudno coś opisać słowami. Od września nowe rozdziały będą się pojawiać tylko w weekendy, czasem w piątki lub poniedziałki. Następna część z powodu drobnych problemów pojawi się po 10+ komentarzach, ale nie obiecuję, że od razu. Potrzebuję trochę natchnienia, bo od kilku dni mi go brakuje.