21 sierpnia, 2012

Prolog


***HARRY***

      Kolejny deszczowy dzień w Londynie. Cóż nie spodziewałem się 35 stopni i bezchmurnego nieba, ale chociaż trochę słońca przydało by się temu ponuremu miastu. Niepogoda nie sprzyja dobremu nastojowi, a mój jest bardziej niż zły. Jestem zdołowany. Od jakiegoś czasu mam sporo problemów. Gdy już myślę że gorzej być nie może, bo jak może być dobrze gdy oceny są coraz gorsze? Kumple... Zaraz, jacy kumple ? Wszyscy przeciwko mnie... No ale nieważne, bo moja kochana siostrzyczka wczoraj przyniosła mamie świetną nowinę, że jest w CIĄŻY  i na dodatek nie wie z kim.
       Moja mama ma z nami same problemy, a ojciec ? Kto wie gdzie jest teraz. Może za rogiem w burdelu, w kasynie w Las Vegas lub w Paryżu na wieży Eiffela , tak konkretnie nigdy go nie znałem. Wyniósł się gdy miałem 5 lat . Zostawił nas, porzucił, więc tak naprawdę nigdy nie miałem ojca...
      Pora w końcu wstać z łóżka i skończyć użalanie się nad sobą. Szkoła sama do mnie nie przyjdzie, ale to dobrze bo nie lubię kumulacji problemów. Wezmę prysznic. Może pod strumieniem ciepłej wody smutki znikną. To nigdy nie działa, ale próbować warto. Wszedłem do łazienki i podszedłem do lustra, przejrzałem się w nim. Widzę siebie, lecz to już nie ten sam ja co kiedyś. Chorobliwie blada cera, podkrążone oczy, suche wargi, smutek wyżerający mnie od środka niczym rozpuszczalnik widać na całym moim ciele.
      Wchodząc pod prysznic zauważyłem moją przyjaciółkę, żyletkę. Dzięki niej choć na chwilę czuję spokój. Wraz z krwią upływają problemy i zmartwienia. 'Nie, Harry, nie dzisiaj, nie teraz' Odkręciłem kurek z ciepłą wodą. Nie poprawia mi to co prawda nastoju, ale lubię wodę. Czasem zastanawiam się jak wspaniale byłoby być jedną z kropel. Jedną z pośród miliardów. Wszystkie takie same. Współgrają ze sobą i dzięki temu istnieją. Dlaczego ludzie nie mogliby być tacy sami? Mieć takiego samego życia, takich samych problemów?
       Ubrałem pierwsze lepsze ubrania z szafy i wziąłem plecak, zszedłem na dół. Przy stole siedziała już mama i moja siostra Gemma. Zapytały czy zjem z nimi śniadanie. Odpowiedziałem krótko, że nie jestem głodny i wrócę o tej porze co zwykle. Gdy byłem w drzwiach moja rodzicielka mówiła coś o popołudniowej wizycie u ginekologa. Nie słuchając zamknąłem drzwi i udałem się do szkoły. Po drodze mijałem ludzi, na twarzach których malował się smutek. Czyżby ich życie było takie skomplikowane jak moje, czy po prostu nie są w stanie wysilić się na zwykły uśmiech? Inni spieszyli się nie zwracając uwagi na innych, jeszcze inni rozglądali się jakby kogoś szukali. Patrzyli na twarze mijanych przechodniów z nadzieją na odwzajemnienie miłego spojrzenia. Jeszcze inni by tylko dotrzeć do pracy w trakcie stania w korkach trąbili i przeklinali, choć to nie pomagało. Dla mnie ta krótka droga była okazją do refleksji na temat uczuć, jakie rządzą tym światem. Nawet się nie zorientowałem, gdy znalazłem się przed budynkiem który był moim codziennym celem podróży. Wchodząc zauważyłem Zayna Malika. Szkolnego bossa. Zacząłem się modlić, żeby mnie nie zauważył. Niestety, stało się:
-Hej, Styles. Mamusia Cię dzisiaj nie podwiozła? -powiedział trzymając rękę tak bym nie mógł przejść.

-Odwal się Malik. -rzuciłem krótko. Schylając się umknąłem jemu i jego koleżkom. Nie wszyscy byli tacy jak on. Niall Horan, jego najlepszy kumpel był miły. Kiedyś zderzyłem się z nim na korytarzu i pomógł mi pozbierać kartki. Przedstawił się i uśmiechnął. Na prawdę zastanawiam się, jak on może przyjaźnić się z kimś takim...
       Podszedłem do mojej szafki i wziąłem potrzebne mi książki. Angielski jako pierwszy. Lubię ten przedmiot. Nauczycielka jest spokojna i miła. Każe nam pisać wypracowania, które nie są dla mnie problemem. Gdy już skończymy mamy czas wolny. Możemy robić co chcemy, ale pod warunkiem, że będziemy cicho. Ja zawsze jestem cichy. Nie odzywam się do nikogo, bo po co? Z tymi ludźmi łączy mnie jedynie numerek klasy. Nic więcej.
      Zadzwonił dzwonek na lekcję. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę klasy. Przekraczając próg sali polonistycznej pani Brawn zaczęła nas pospieszać. Gdy już wszyscy byli na miejscach zaczęła mówić, co będziemy robić dzisiaj. Przez weekend mieliśmy przeczytać Sherlocka Holmesa. Nie był to dla mnie problem bo uwielbiam czytać. Kazała nam napisać streszczenie ulubionego fragmentu. To jedyny przedmiot w którym jestem naprawdę dobry. Wziąłem w rękę pióro i słowa same spływały na papier. Skończyłem jako pierwszy, zaniosłem moją pracę do wykładowczyni. Ona podziękowała i uśmiechnęła się. Odpowiedziałem jej tym samym gestem, tylko że w moim przypadku był to wymuszony uśmiech. Przez resztę lekcji siedziałem i myślałem o głupotach. Gdy wreszcie usłyszałem dzwonek, wybiegłem z klasy, wciskając się w tłum. Wziąłem inne książki. Teraz czeka mnie najgorsze.
            Matematyka, lekcja z naszym wychowawcą, który na dodatek się na mnie uwziął. Na tej przerwie upiłem jeszcze łyk soku z butelki. Słysząc kolejny dzwonek dziś przeszedł mnie dreszcz. Wszedłem do klasy. Nauczyciel spojrzał na mnie z nienawiścią. Zaczął sprawdzać obecność. Brakowało jednego chłopaka. Nie jestem nawet pewny jak się nazywał. Nagle uczeń, którego brakowało wbiegł do klasy To był jeden z kumpli Malika. Poznałem go. Podszedł do nauczyciela. Zaczął mu coś szeptać na ucho. On wstał oburzony i krzyknął moje nazwisko. Podszedł do mnie, złapał mnie za rękę i zaczął gdzieś ciągnąć.
       - Zaraz mi to wytłumaczysz -krzyknął doprowadzając mnie do mojej szafki.
      - Wyciągaj wszystko -krzyknął ponownie. Zobaczyłem jak reszta klasy wybiegła za nami.
      - Po co mam sprawdzać co jest w mojej szafce. Doskonale wiem co się w niej znajduje. -odpyskowałem niegrzecznie.
      - Przeszukasz ją, ty albo ja to zrobię. -powiedział tonem trochę spokojniejszym niż poprzednio, ale wciąż krzyczał.
Zacząłem wykonywać jego polecenie, to co znalazłem mnie zdziwiło. Woreczek narkotyków.

      - T - t - to ni - ie - e - e mo-moje - zacząłem się jąkać.
      - A czyja to szafka? - powiedział uśmiechając się złowrogo.
      - Moja.  - Odpowiadając zacząłem rozumieć czemu się uśmiechał. Złapał mnie za rękę i zaczął prowadzić do dyrekcji. Reszcie uczniów kazał wejść do klasy. U dyrektora dowiedziałem się że mogę zostać zawieszony i moja matka zostanie wezwana.

***ANNE (MAMA HARRY'EGO)***


      Gdy już wychodziłyśmy z Gem do lekarza, zadzwonił telefon. Odebrałam, myśląc, że to nic ważnego. To był dyrektor szkoły mojego syna. Powiedział, że naleźli u niego w szafce narkotyki. Mój Harry i narkotyki...
       Życie rzuca mi kłody pod nogi. Dam sobie radę. Jestem silną samotną matką wychowującą dwójkę dzieci. Moja córka jest w ciąży, choć myślałam że jest dziewicą, a syn ćpa narkotyki. Czy może być lepiej?
       Wtedy przypomniałam sobie, że muszę szybko jechać do szkoły, żeby zdążyć z Gemmą na pierwszą wizytę u ginekologa. Wygląda na to, że zabierzemy Harry'ego ze sobą. Szybko wyszłam z domu, tłumacząc mojej towarzyszce co się stało. Zdziwiła się i powiedziała, że musimy się pospieszyć. Po pięciu minutach zaparkowałam przed szkołą. Szybkim krokiem przekroczyłam próg i zapukałam do gabinetu dyrektora. Zaprosił mnie grzecznie do środka. Na drewnianym krześle w rogu pomieszczenia siedział chłopak ze spuszczoną głową, na której miał burzę brązowych loków, odziedziczonych po ojcu.
Profesor Kaldenborn opowiedział mi o wszystkim i wtedy zaniemówiłam. Dotarło do mnie, że to prawda. Obiecałam, że zrobię coś by mój syn przestał ćpać powiedziałam, że się spieszę, chwyciłam Harry'ego za rękę i pożegnałam się. Wyszliśmy z gabinetu w ciszy, otworzyłam synowi drzwi do samochodu. Siadłam za kierownicą i odpaliłam auto
.

***LOUIS*** 

Dziś mój pierwszy dzień w pracy. Pierwszy dzień jako lekarz. Po wielu latach studiów, praktyk i specjalizacji wreszcie mogę powiedzieć, że jestem chirurgiem. Mój ojciec zajmuje się tym samym czym ja. Tylko, że on upiększa buźki w Los Angeles. Nie jest jakiś sławny. Odwiedzają go przeciętne kobiety, lub nawet mężczyźni, którzy chcą sobie coś poprawić. Ja będę inny. Ja będę ratował ludziom życie. Oddział ratunkowy i IOIM w małym, zwykłym szpitalu to co prawda nie szczyt marzeń, ale to się nie liczy. Dzisiaj uratują pierwszych pacjentów. Właśnie zaczynam resztę swojego życia.

2 komentarze:

  1. Bardzo mnie ciekawi co jest dalej :D
    Interesujący wątek :)
    Cieszę się, że znalazłam tego bloga. x

    @JuliaWota

    OdpowiedzUsuń