23 sierpnia, 2012

Rozdział 8

***HARRY***


Przytulając Louisa czułem się szczęśliwy. Jakby on był jedynym czego mi w życiu trzeba. To takie dziwne uczucie. Mam ochotę go pocałować, gdy tylko mnie dotyka czuję takie przyjemne motyle. Czyżbym był gejem? Nie miałem nigdy dziewczyny, bo żadna mnie nie pociągała. Nie obchodzili też mnie faceci. Ale to najwyraźniej się zmieniło. Chyba podoba mi się mój lekarz. Który jest około dziesięć lat starszy, na pewno ma narzeczoną lub żonę, a może nawet dzieci. Nie mówił mi nigdy nic o sobie bo nie pytałem. Może najwyższa pora? Cały dzień, czekam aż on mnie odwiedzi. Czas bez niego mi się dłuży. Natomiast gdy się zjawia, zapominam choć trochę o problemach. Tommo ma takie piękne błękitne oczy, można w nie patrzeć godzinami, lecz tego nie robię bo najwyraźniej czuje się skrępowany gdy na niego patrzę. Jego włosy są ciemnobrązowe, lekko potargane lub niedbale ułożone. W nim jednak najbardziej mi się podoba jego zgrabny tyłek, który dobrze eksponuje chodząc w rurkach. Czy ja właśnie myślę o pięknej pupie jednego z lekarzy? Moje rozmyślania przerwało pukanie do drzwi. Powiedziałem proszę, licząc że to Lou. Bardzo zaskoczył mnie widok mojego gościa. To był Zayn, Zayn Malik. Ten sam, który kazał mi podrzucić narkotyki, ten sam który mnie zaczepiał i dręczył, ten sam który gdy miał zły humor wyładowywał się na mnie jak na worku treningowym. Zastanowiłem się co on tu do cholery robi? Może chce mnie zabić w szpitalu? Tu jest tyle sprzętów, że nie zdziwiłbym się gdyby próbował zakończyć mój marny żywot właśnie tutaj.
-Wynoś się z tąd!! -krzyknąłem wściekły.
-Ciszej, bo ktoś nas usłyszy! -odpowiedział szeptem. Teraz moje głupie myśli wydają się realne. Dostał się tutaj niezauważony i chce mnie zamordować.
-Czemu ma nas nikt nie usłyszeć, co ty tu kurwa robisz?
-Ja... ja... chciałem Cię... przeprosić. Za... za wszystko. Nie ty-tylko za to ostatnie. Ogólnie, za... moje zachowanie prze-przez ostatni rok. -mówił lekko się jąkając. Zayn Malik się jąkał. Tego się po nim nie spodziewałem. Tak samo jak skruchy, która wydaje się być szczera. Może po prostu jest dobrym aktorem, tylko po co miałby udawać? Usiadł na krześle obok łóżka, ja cały czas podejrzliwie mierzyłem go wzrokiem. Panowała niezręczna cisza. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, on najwyraźniej też. To po części przez niego doszło do wypadku. Pewnie dręczą go wyrzuty sumienia.
-Ja-jak się cz-czujesz? -zapytał niepewnie, jakby bał się mojej reakcji. Tak, Zayn Malik bał się czegoś. Przynajmniej na takiego wyglądał. Nie wiedziałem co odpowiedzieć, powiedzieć prawdę, że wszystko mnie boli i czuję się zmęczony czy okłamać go zwyczajnym 'dobrze'?
-Kiepsko, ale co Cię to w ogóle obchodzi? - zapytałem cały czas mając złość w głosie.
- Bo widzisz... ja... ja nie wiedziałem, że to mo-może się t-tak skończyć. To moja wina. -mówiąc to zauważyłem kłębiące się w jego ochach łzy. Nie rozumiałem go. Twardy drań bez serca, przeprasza jąkając się i na dodatek płacząc.
-Tak, to twoja wina. Gdybyś nie podrzucił mi narkotyków, moja matka nie przyjechałaby po mnie do szkoły, nie wściekłaby się, nie byłoby tego całego wypadku. Trzy osoby by przeżyły. Przykro mi, ale nie jestem w stanie Ci wybaczyć, nawet sobie nie jestem w stanie wybaczyć. -powiedziałem mu wszystko co miałem do powiedzenia, moje uczucia po prostu wypłynęły ze mnie razem z łzami.
-Ja-jak to trzy o-osoby?
-Moja matka, siostra i jej nienarodzone dziecko. Jesteś zadowolony? Zrujnowałeś mi życie, może i nie świadomie, może to miał być zwykły kawał, ale skończyło się tak jak się skończyło. Wyobraź sobie jak ja się czuje, zginęła cała moja rodzina, nie mam nikogo. Jestem sam na tym świecie, nie cofniesz tego. Ja też nie, choć bardzo bym chciał. Nawet nie wiesz jak bardzo. -byłem na niego tak wściekły, że przy nim moje uczucia wypływały ze mnie jak z fontanny. Chociaż, pewnie wyglądałem jak fontanna tryskająca łzami. na wszystkie strony.
-Może nie staraj się mi wybaczyć śmierci twoich najbliższych, bo wiem że i tak nie jesteś w stanie. Liczę chociaż na częściowe przebaczenie. Tego jaki byłem dla ciebie okrutny. Tego też nie potrafię sobie wybaczyć. Po prostu spróbuj. -mówił płacząc równie mocno jak ja. Nagle otworzyły się drzwi do sali. Ujrzałem w nich Lou, który szybko chciał się wycofać:
-Widzę, ze przeszkadzam, wrócę jak skończycie. -powiedział lekarz.
-Już skończyliśmy. -powiedziałem oschle patrząc na Zayna.
-T-to ja j-już pójdę. -znów zaczął się jąkać. -D-do widzenia.- powiedział do Louisa po czym zniknął za drzwiami. Tommo widział jak płaczę, objął mnie. Lecz tym razem to nie pomogło. Przyznałem, że ten wypadek to moja wina, Zayna po części też. Ale moja głównie. Bo byłem idiotą i dałem się wrobić. Bo kłóciłem się z mamą podczas jazdy. Nie powinienem był tego robić. Czuję się lepiej, że komuś powiedziałem o moich uczuciach, może to i był mój największy wróg. Ba, wciąż nim jest. Ale boli odrobiną mniej.
-Mam dla Ciebie niespodzianką. -powiedział uśmiechając się. Odwzajemniłem sztucznie uśmiech.
-Wiem, że lubisz niespodzianki, uśmiechnij się! -powiedział Boo Bear radosny jak skowronek.
-Już się nie mogę doczekać! Więc co to za niespodzianka? -zapytałem niecierpliwie ocierając łzy z policzków.
-Tadam! -Wyciągnął z zza pleców jakiś dokument.
-Przeczytaj uważnie. -uśmiechnął się i podał mi kartkę papieru. Wypełniłem jego polecenie i zacząłem czytać. Z każdym słowem nie mogłem uwierzyć. To były dokumenty adopcyjne! Lou mnie adoptował! Jest moim prawnym opiekunem. Zacząłem się cieszyć, że będzie ze mną. Że zobaczę go jeszcze kiedyś, że nasza znajomość nie skończy się po moim wyjściu ze szpitala.
-Lou, nawet nie wiesz jak... -nie zdążyłem skończyć bo mnie przerwał.
-No choć, obejmij mnie. -przysunął się do mnie i rozłożył ręce. Rzuciłem się mu na szyję i mocno objąłem. Wyszeptałem mu na ucho krótkie 'dziękuje'. Zakręciło mi się w głowie, wtedy go puściłem.
-Coś się stało?- zapytał zmartwionym tonem.
-Trochę zakręciło mi się w głowie, ale to pewnie od emocji. Powiedz mi, dlaczego to zrobiłeś, dlaczego mnie adoptowałeś. Przecież będę dla Ciebie tylko problemem. Ciężarem.
-Bo jesteś wyjątkowy, a ja chcę się tobą zaopiekować. Tak w ogóle to jesteś moim pierwszym pacjentem. -kończył żartobliwym tonem.
-Dziękuję, nie musiałeś tego robić.
-Musiałem Hazza, musiałem.


***ZAYN***

Nie mogłem patrzeć jak on płakał. Nie mogłem sobie wybaczyć tego co mu zrobiłem. Ma rację, to jest moja wina. Ale dlaczego obwiniał siebie? Przecież on nic nie zrobił. To ja chciałem się go pozbyć ze szkoły na pewien czas, żeby przestał mnie kusić. Tak, kusi mnie, żebym go pocałował, cały czas. Robi to nie świadomie, po prostu samą swoją obecnością. I wyglądem, pociągał mnie na wszystkie możliwe sposoby. Jego piękne loki, które wiją się spiralami wokół jego błyszczących zielonych oczu wyglądają jak kwitnące liście winogron. Jego ponętne, malinowe usta układają się w piękny uśmiech odsłaniający jego śnieżnobiałe zęby i ukazujący urocze dołeczki w policzkach. Nigdy nie obdarował mnie takim uśmiechem. Boję się, ze pewnego razu gdy będzie bliżej, gdy się do mnie uśmiechnie po prostu wpiję się w jego wargi i cała szkoła mnie wyśmieje. Mam to czego chciałem. Pozbyłem się go ze szkoły, już pewnie tam nie wróci i nigdy go nie zobaczę. Odkryłem, ze gdy jego nie ma, nie mam ochoty wstawać rano z łóżka. Bo jaki ma sens wstawanie tylko po to, żeby iść do szkoły, pogadać z jakimiś kolesiami i ślinić się z plastikową lalą do której nic nie czułem. Na dodatek podlizuję się nauczycielom, żeby dawali mi dobre oceny. Nie jestem jakimś kujonem, tylko po prostu czasem powiem nauczycielce, że ładnie dziś wygląda, albo nauczycielowi, że podziwiam go za jego wiedzę. Boję się przyznać przed sobą samym i przed innymi, że kocham Harrego. Że jestem gejem. Że nie pociągają mnie panienki. Boję się tego jak cholera. Boli mnie serce, że on nie jest w stanie mi wybaczyć nawet drobnych rzeczy. Może zbyt długo to robiłem. Zbyt długo starałem się mu dokuczać, żeby tylko poczuć do niego nienawiść i satysfakcję. Niestety nie działało. Krzywdząc jego, krzywdziłem też siebie. Najwidoczniej jestem sadystą. Wygarnął mi wszystko co czuje, moje serce za chwilę pęknie. Człowiek, którego kocham bardziej, niż siebie samego mnie nienawidzi. Czego się spodziewałem? Że gdy mnie zobaczy, rzuci się w moje ramiona i wyzna miłość. Jestem idiotą. Straciłem go na zawszę. Mimo wszystko będę, się starał choć o częściowe przebaczenie. Nie wiem jeszcze jak, ale on musi mi wybaczyć.




4 komentarze:

  1. popłakałam się jak czytałam moment rozmowy z Zarrym :')

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też. ale ja od prologu beczę. O.o. Dziwna jestem ale to jest zajebiste poleciłam ten blog wszystkim moim koleżanką. .;D Normalnie wiem że to dziwne ale kocham wasz bloggg. a szczerze powiem że naczytałam się tych blogów i uwielbiałam momenty kiedy na początku jest super a póżniej się wszystko psuje . ale w odwrotnie też może być. ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi Zayna. No ale dostał też za swoje. Zakochałam sie poprostu w tym blogu ! : D

    OdpowiedzUsuń